Rosa Vertov – Fretful
To było lato jak przedwczoraj, upalne. Jedno z sierpniowych popołudni i Rosa Vertov na festiwalowej scenie. Jeszcze przed wydaniem pierwszego albumu dziewczyny zdobywały szlify w występach na żywo. Teraz nie ma już mowy o debiutantkach, naszym oczom ukazują się dojrzałe twórczynie polskiej sceny niezależnej. Kasia, Zosia, Olga i Julia pewne swoich umiejętności zapraszają w podróż: brzmieniem opartym na przesterowanych gitarach, basie, który na koncertach sprawi, że niejeden raz zerkniecie do kieszeni w poszukiwaniu wibrującego telefonu, i głosach, po których nie możecie spodziewać się hałasu. Niezwykłą wrażliwość przekuwają w dźwięki z pogranicza. Dream-pop przeplata się z post-rockiem, a my stajemy u progu.
Najnowszy album zespołu promowany był singlem Until Blue In The Face, lecz ja wybrałabym inny utwór. Fretful jest może mniej „radio friendly”, ale na pewno „home alone friendly” (lub „długa podróż pociągiem friendly”) – i taka jest cała płyta. Tej powinno wysłuchać się w całości, minimum raz w życiu pozwolić sobie na taką ekstrawagancję. Jak często czytamy, że muzyka maluje obraz, dotyka… Jednak Day In Day Out jest inna, plastyczna; to słuchacz jej dotyka. Wraz z porą dnia, nastrojem czy utworem, od którego zaczęliśmy, kształtujemy ją czuciem. I nie jest tak, że bez uszu odbiorcy przestałaby istnieć – lecz to one nadają jej znaczenie. W końcu z każdą minutą jesteśmy innym gruntem dla dźwięku.
Fretful jest jak chwila po przejażdżce w rozpędzonym aucie z zamkniętymi oczami, zostaniecie ze spokojem, zaparkowaliście w strefie komfortu.
Aleksandra Zajdel