Ab-Soul – Church on the Move

Chociaż nowy album Ab-Soula nie jest nawet w ćwierci tak dobry, co ostatni mecz minionego mundialu, to jednak miło wiedzieć, że po letnio przyjętym Do What Thou Wilt jeszcze chce mu się wydawać swoje niepodrabialne introspekcje. Pan Herbert albumem Herbert tym samym przypomniał, dlaczego to właśnie on, a nie Kendrick czy Schoolboy, pozostaje moim ulubionym raperem z ekipy Black Hippie. Nie rości sobie praw do bycia głosem pokolenia, nie bawi się w czarny CNN, nie daje producentom wejść sobie na głowę, a w tekstach nie bierze na swe barki tematów, których mógłby nie udźwignąć.

Ciężary rzuca nań bowiem samo życie, począwszy od osobistych tragedii, poprzez uzależnienia, skończywszy na szeroko komentowanym podejściu do foliarstwa, na które Ab-Soul patrzy co najmniej pobłażliwym okiem. Mimo że mroku na Herbercie nie brakuje, do moco wybraliśmy Church on the Move: najbardziej pogodny numer z tego zmęczonego, ale nieskładającego broni albumu. This ain’t vacation bible school – mówi tu Czarnowargi Bydlak, i bynajmniej nie chodzi mu tylko o hoes twerkin’ in the pews. Jak śpiewał pewien Jacek, to nie rap dla małych dzieci.

Sebastian Rogalski