Andrzej Korzyński

Andrzej Korzyński
Jeżeli miałbym opisać Andrzeja Korzyńskiego jednym słowem, wybrałbym: wszechstronny. Edukowany w duchu klasycznym, kompozytor odnalazł się nie tylko w piosence tradycyjnej, ale też w bigbicie, elektronicznym funku czy disco. Był także wybitnym twórcą muzyki filmowej. Zapamiętamy go jako autora największych przebojów, które swoją chwytliwą treścią i melodyjnością trafiały prosto do serc.
Andrzeja Korzyńskiego pożegnaliśmy 18 kwietnia 2022r.

 

Sam kompozytor mówił o sobie, że w urodził się w czepku. Przyszedł na świat podczas wojny i już wieku 3 lat objawił się jego talent muzyczny. Będąc małym chłopcem śpiewał z balkonu i w okolicznych restauracjach Jana Kiepurę i arię Jontka z opery Halka. Ten nietypowy jak na tak młody wiek repertuar, zdobył sympatię nie tylko mieszkańców, ale też niemieckich żołnierzy. Po wojnie zaczął prywatne lekcje fortepianu.

Do edukacji wielkiej wagi nie przykładał. Wolał wagarować z Andrzejem Żuławskim – tak, ten legendarny duet powstał już w czasach szkolnych. Przyjaciele nagrywali wspólnie słuchowiska, mini-opery na magnetofon szpulowy, piosenki. Jedna z nich, jak Korzyński wspominał, nie należała do najmądrzejszych, jednak Żuławski odważył się pokazać ją Franciszkowi Walickiemu. Po przesłuchaniu, ojciec polskiego bigbitu stwierdził, że tekst jest do wyrzucenia, ale samo brzmienie utworu go zainteresowało.

Pierwszym wielkim przebojem Andrzeja Korzyńskiego były Żółte kalendarze. W latach 60., pracując już w polskim radiu razem z Jerzym Millerem, autorem tekstu, kompozytor szukał kogoś do zaśpiewania nowej piosenki. Kandydatkami były Beata Tyszkiewicz i Marta Przybora, córka Jeremiego Przybory, jednak ostatecznie padło na męski, ciepły głos Piotra Szczepanika.

Piotr Szczepanik – “Żółte kalendarze” – kompozycja: Andrzej Korzyński, słowa: Jerzy Miller

Andrzej Korzyński wraz z Witkiem Pogranicznym i Mateuszem Święcickim stworzył pierwszą audycję o bigbicie w polskim radiu. Prezentowana przez nich młodzieżowa, niezbyt grzeczna muzyka była przewrotowa wobec nienagannej plejlisty, utrzymującej się dotychczas na antenie. Słuchacze nie odchodzili od odbiorników. Tym bardziej, że w programie zaczęły pojawiać się takie gwiazdy jak Polanie, Dżamble, Niebiesko-czarni czy Czesław Niemen.

Czesław Niemem – “Domek bez adresu” – kompozycja: Andrzej Korzyński, słowa: Andrzej Tylczyński

W latach 70. kompozytor skupił się bardziej na muzyce filmowej, przy której tworzeniu wykorzystywał akademicką edukację oraz doświadczenia związane z pisaniem piosenek. Zatrudniany przez Wajdę czy Żuławskiego, przesuwał granice studyjnego grania dzięki nowym, zakupionym instrumentom. Muzyczne eksperymenty doprowadziły do powstania pierwszego w Polsce zespołu elektronicznego Arp-Life, którego nazwa pochodziła od słynnej firmy produkującej syntezatory.

Arp-Life – „Baby Bump” nagrany z Alibabkami. Andrzej Wajda poprosił, aby użyć tego utworu w filmie „Człowiek z Marmuru”.

Mówiąc o Andrzeju Korzyńskim, nie sposób nie wspomnieć o jego relacji z reżyserem Andrzejem Żuławskim. Ich bliska przyjaźń sięgająca czasów wczesnoszkolnych, przyjaźń prywatna i zawodowa, ukształtowała i zredefiniowała myślenie o muzyce filmowej w Polsce. Już przy debiutanckich produkcjach Żuławskiego można usłyszeć brzmienia, które wiele dekad później będą kojarzone z Korzyńskim – polirytmiczne bębny w klasycznych rytmach czy gitarowy rock pomieszany z funkowym basem.

Z biegiem lat filmy Żuławskiego, wzmacniane kompozycjami Korzyńskiego, nabierały rozmachu i ekspresjonistycznego szaleństwa. Bez względu na to, czy był to osadzony w XVIII wieku horror czy kosmiczny dramat o budowie cywilizacji, świat przedstawiony był zarazem znajomy i obcy dzięki idealnie wyważonej współpracy przyjaciół. Trudno sobie wyobrazić jakikolwiek film Andrzeja Żuławskiego bez unikatowych brzmień Korzyńskiego. Równie trudno zgadywać, jak potoczyłaby się muzyczna kariera Korzyńskiego bez artystycznych wpływów Żuławskiego.

 

Muzyka zamykająca film „Na srebrnym globie” w reżyserii Andrzeja Żuławskiego

Lata 80. dla Andrzej Korzyńskiego to kolejne sukcesy. Obraz Wielki Szu reżyserii Sylwestera Chęcińskiego wydobył kolejne pokłady talentu aranżera. Dla tego filmu Korzyński stworzył muzykę skąpaną w syntezatorach, rytmicznie ocierającą się o funk i disco. Jednak to Akademia Pana Kleksa, którą podobno artysta niezwykle szybko skomponował, wybudowała mu pomnik. Mimo że sam muzyk twierdzi, iż traktował pracę nad piosenkami marginalnie, to właśnie one stały się przebojami. Nagrywane w domu Korzyńskiego, nabrały magicznej bajkowości dzięki pomocy zaproszonych na nagrania dzieci. Te pełne fantazji i uroku utwory uwrażliwiły na piękne melodie całe ówczesne pokolenie.

Zdzisława Sośnicka – „Pożegnanie z bajką” – kompozycja: Andrzej Korzyński, słowa: Krzysztof Gradowski

Oczywiście flagowym projektem lat 80. Andrzeja Korzyńskiego był Franek Kimono. W założeniu miało to być tylko parodią muzyki i subkultury disco, a okazało się być rewelacyjną fuzją disco i synthpopu. Nad muzyką artysta pracował wspólnie ze Sławomirem Wesołowskim i Mariuszem Zabrockim. Ten drugi zresztą później stworzył Papa Dance, a przy mikrofonie stanął, z błogosławieństwem Gustawa Holoubka, sam Piotr Fronczewski. Być może usłyszeliśmy wtedy pierwszy polski rap.

Krzysztof Ciach

Franek Kimono – „King Bruce Lee Karate Mistrz” – kompozycja i słowa Andrzej Korzyński