Animal Collective – Strung with Everything
O nie. To znowu oni. Ponownie będzie się trzeba nie lada namęczyć, żeby zrozumieć, o co im chodzi. Właśnie te myśli przywędrowały do mnie tuż po ujrzeniu kolażowej okładki najnowszego albumu od Animal Collective. Potwierdza się tutaj teza, że ocena krążka na takiej podstawie to zwyczajna zbrodnia. Jak się bowiem okazuje, Time Skiffs wypada przy poprzednikach bardzo niegroźnie, wręcz potulnie. I to mu wcale nie umniejsza. Wręcz przeciwnie — myślę, że to jego największy atut.
Skąpane w słońcu, niemal dream-popowe pociągnięcia strun. Łagodny i bardzo melodyjny wokal. Do tego chórki wyjęte żywcem z symulatora futuryzmu, do którego wrzucono Beach Boysów. Komponenty uważnie mieszamy, przyprawiamy nutą zrównoważonej psychodeli i voilà – dostajemy Strung with Everything, czyli prawdziwą wizytówkę Time Skiffs. Nie pozostaje więc nic innego jak wyobrazić sobie, że jest początek lata, a wszelkie obostrzenia odchodzą precz. Utopijna wizja? Niewątpliwie, lecz jakże trafnie oddaje ducha naszego mocograja.
Janek Dąbrowski