Bad Bunny – Una Velita
Katastrofy naturalne są, przynajmniej do pewnego stopnia, nieuniknione. Nie jesteśmy w stanie kontrolować na przykład kilkudniowych, ulewnych deszczy. Podobnie jak niszczycielskiego huraganu, który zmiata wszystko na swojej drodze. One będą się pojawiać, szczególnie w dobie coraz gwałtowniejszych zmian klimatycznych. To, na co mamy wpływ, to jak najlepsze przygotowanie na ewentualny kataklizm oraz jak najszybsza i najskuteczniejsza pomoc ludziom dotkniętym żywiołem.
Pod koniec września 2017 roku w Portoryko, miejsce narodzin Bad Bunny’ego uderzył potężny huragan Maria. Według początkowych, oficjalnych doniesień rządowych zginęły wtedy 64 osoby. Wiele publikacji podaje jednak inną liczbę ofiar. Pięć tysięcy. Uderzenie Marii było bowiem dopiero początkiem tragedii Portorykańczyków. Fatalna infrastruktura elektryczna tego leżącego głęboko na Atlantyku terytorium Stanów Zjednoczonych po 20 września właściwie przestała istnieć. Znaczna część wyspy nie miała dostępu do podstawowego zasobu współczesnej cywilizacji przez prawie rok. W połączeniu z paraliżem służby zdrowia oraz łańcucha dostaw wiele osób zginęło przez brak pomocy wiele dni po tym, gdy wiatr już ucichł.
O tym właśnie opowiada w przejmującym singlu Benito Antonio Martínez Ocasio. O strachu chwilę przed katastrofą. O tym, by zapisać kilka piosenek na swoim telefonie na pociechę, bo na pewno za chwilę zniknie prąd i internet. I nie wiadomo, kiedy wróci. O solidarności z tymi najbardziej potrzebującymi. To wszystko to jedna strona tej historii. Płacz i ból jego rodaków, dalej wyraźnie słyszalny siedem lat później. Druga to bezlitosne wskazanie palcem na ówczesny rząd. Na ich nieudolność i chciwość, przez które Portoryko było zupełnie nieprzygotowane na to, co nadeszło. Oraz na obojętność w dniach, a nawet miesiącach po 20 września, gdy przez brak skutecznej pomocy pozwolili umrzeć tysiącom ludzi.
Muzycznie również jest to jedno z najbardziej wyjątkowych dzieł Benito. Przejmujący chór, ból i wściekłość w jego własnym głosie. Stale trzymający w napięciu rytm. Delikatna gitara opłakująca zmarłych i tych, którzy ucierpieli. Una Velita (czyli mała świeczka) to niezwykły przykład wyjątkowego artyzmu, czerpiącego głęboko ze zdobyczy i tragedii własnej kultury, puszczony w eter przez potężny głos współczesnej gwiazdy popkultury po to, by nie świat nie zapomniał o tych wydarzeniach. Ten płomyk musi płonąć. On pamięta o tych, których już nie ma, ale też o tych, którzy dopuścili do ich śmierci.
Michał Lach