Birds In Row

Birds In Row
Wymieniani w jednym szeregu z zespołami, które tworzą współczesną scenę post-hardcore’u. Doceniani za zniuansowane brzmienie pełne siły, a będące zarazem esencją z klasyków gatunku. Od 2009 roku nagrali trzy albumy muzyczne, a ostatni z nich – Gris Klein – wyszedł 14 października tego roku. Z tej okazji w paśmie Artysta Tygodnia przybliżymy sylwetkę artystyczną Birds In Row.

 

Birds In Row pochodzą z małego francuskiego miasta o nazwie Laval. Scena gatunku, który od ponad dekady ogrywa zespół, nie była dobrze rozwinięta, gdy zaczynali działalność. Ich miasto rodzinne również nie dawało zbyt wielu możliwości na rozwinięcie skrzydeł. Muzycy przyznają, że brakowało tam przestrzeni, w której ich muzyka odnalazłaby swoje miejsce. Często musieli więc jeździć do Nantes lub Paryża, aby zyskać pierwsze znajomości i fanów podczas występów na żywo.

Członkowie roztaczają nad swoją tożsamością aurę tajemniczości. Według nich Birds In Row to konstrukt, który ma więcej do powiedzenia niż wszyscy z osobna. Obrana forma komunikacji z fanami zwraca naszą uwagę nie na osobowości muzyków, a raczej na teksty piosenek. Ponadto, członkowie często życzą sobie, aby zakrywać ich twarze w materiałach promocyjnych. Sami posługują się tylko pierwszymi literami swoich imion.

Grupa pracuje nad pozycją w post-hardcore’owym światku od 2009 roku. Zaczęli od mini-albumów Rise of the Phoenix oraz Cottbus wydanych przez Vitriol Records. Nakreślają one kręgi muzyczne, w których poruszać będzie się kapela. Dwie pierwsze EP-ki to przedbiegi uprzedzające podpisanie kontraktu z Deathwish Inc., czyli wytwórnią płytową Jacoba Bannona i Tre McCarthy’ego. To właśnie tutaj Francuzi wydali większość swoich materiałów. Od tamtej pory – poza Deathwish – kapela zetknęła się jeszcze z małym francuskim labelem Throatruiner Records, gdzie wydała split z WAITC.

Debiutancka płyta została ciepło przyjęta przez krytykę i słuchaczy. W 2014 roku Birds In Row zdecydowali się na zmianę jednego z członków ekipy. Efekty można odsłuchać na EP-ce Personal War, która miała premierę rok po roszadach. Następnie rozpoczęto prace nad We Already Lost The World. Album okazał się mieszanką piosenkowych rozwiązań oraz tego, co najlepsze w post-hardcorze. Wykładnią stosunku albumu do gatunków, które podejmuje jest na pewno singlowe 15-38, w którym w uszy rzuca się rockowo melodyjny refren.

Na przestrzeni lat Birds In Row stało się towarem eksportowym europejskiego hardcore’u. Zaczęli grać koncerty na różnych kontynentach i supportować takie zespoły jak Alcest czy Converge. Sukcesy ożywiły środowisko muzyczne we Francji, a o zespole zaczęło się tam mówić coraz częściej. Okazuje się, że na przestrzeni lat najczęściej współpracuje z Amaurym Sauvé z The Apiary Studio w Laval.

Zespół dopiero co wydał swój trzeci album o nazwie Gris Klein, który zaskakuje pomysłami na instrumentalną fakturę poszczególnych numerów. Więcej tu efektów gitarowych, brzmienie momentami jest syntetycznie powyginane, jakby wyjęte z piosenek Bloc Party. Nie znaczy to jeszcze, że poza ciekawie zloopowaną gitarą Birds In Row nie uraczy nas piłującymi dźwiękami czy serią wybuchów, których energia nawiązywać będzie do początkowych wydawnictw. Gris Klein to również kolejny dowód na wysmakowaną warstwę wizualną, za którą odpowiada wokalista zespołu, a w prywatnym życiu tatuator, litograf i grafik. Nie sposób w tej kwestii nie wspomnieć o samej okładce albumu.

Gris Klein to także mieszanka punku, screamo, post-metalu i rocka alternatywnego w niebywale spójnym wydaniu. Płyta znajduje miejsce na chaos i kakofonię, aby chwilę potem wpłynąć na otwarte przestrzenie, gdzie łatwiej natkąć się na czarujące melodie. Choćby singlowe Noah to przykład na to, że Birds In Row potrafią mówić o niezrozumieniu językiem post-punku. Ponadto kapeli nie są obce alt-rockowe myki, o czym świadczy pomysłowe Trompe L’oleil.

Tak czy inaczej, wydany 14. października album utwierdza pozycję Birds In Row w czołówce gatunku wraz z takimi zespołami jak Touché Amoré, La Dispute, Loma Prieta czy State Faults. Z drugiej strony po wysłuchanych eksperymentach z Gris Klein trudno stwierdzić, aby członkom zespołu w ogóle zależało na konstruowaniu twardego trzonu sceny post-hardcore’owej. Francuzi tym razem rezygnują z lotu w kluczu i pozwalają sobie na odrobinę twórczej dezynwoltury.

 

Piotrek Pruszczyk