Bonobo

Bonobo
Gdybym miał wskazać artystę, który byłby przykładem idealnej ewolucji brzmienia przez okres swojej kariery, jednym z najmocniejszych pretendentów byłby właśnie Bonobo. Od wydania Animal Magic minęło już ponad 20 lat. I pomimo przejścia w bardziej syntetyczną stronę, Simon Green z każdym kolejnym wydawnictwem udowodnia, że muzyka elektroniczna nie musi ustępować organicznością całkowicie akustycznie nagranemu materiałowi.

 

Kiedy Corgi skrzyżuje się z inną rasą psów, powstaje Corgi w przebraniu. Natomiast ważne pytanie, które trzeba sobie zadać, brzmi: jeśli będzie to krzyżówka Corgi z np. Husky, którą z ras rozpoznamy w nim jako pierwszą? Możecie zapytać, co mają wspólnego te słodkie psy pasterskie z lubieżnymi szympansami bonobo? W sumie to pewnie niewiele. Natomiast jeśli mówimy o brytyjskim producencie Simonie Greenie, to pomijając jego wyspiarskie pochodzenie, ta analogia perfekcyjnie przedstawia moje odczucia po przesłuchaniu najnowszego wydania Fragments.

Dla twórczości Bonobo od początku głównym motorem napędowym były sample. Proces bawienia się tą techniką przebiegał u niego od cięcia nagrań i tworzenia pętli na wzór produkcji hip-hopowych, przez pierwsze próby samodzielnego dogrywania instrumentów do samplowanej bazy, do wprowadzenia syntezatorów i wymyślnej obróbki próbek w programach do tworzenia muzyki. Dopiero na krążku Fragments odczułem, że szala przechyliła się na stronę tej powoli rozwijanej elektroniczności brzmienia. Syntezatory modularne przerwały twórczą blokadę Bonobo, stając się motorem napędowym jego kreatywności.

Green przed pandemią tworzył głównie w trasie, a inspiracje znajdował, jak sam wspomina, najczęściej wtedy, kiedy powinien był robić co innego. W momencie, w którym możliwości koncertowania ograniczyła pandemia, muzyk został pozbawiony swojego głównego źródła inspiracji. Dlaczego to właśnie modularne systemy okazały się dla niego ratunkiem? Otóż generowane losowo sekwencje wyprowadzają doświadczonych instrumentalistów poza standardowe myślenie. Losowość melodii i rytmów wymaga wyjścia poza wyuczone progresje akordów i schematyczne budowanie melodii.

Paradoksalnie praca z modularami stała się dla Bonobo nowym samplingiem. Kiedy wcześniej czerpał z odegranych na nagraniach partii instrumentalnych, tak teraz korzysta z partii wytworzonych przez elektronikę.

Niemniej jednak Bonobo ponownie udało się wykreować krajobraz dźwiękowy przenoszący do tych samych zalesionych okolić jezior w Lake District, które widzimy na okładce Black Sands z 2010 roku. Organiczna tożsamość twórczości Greena nie została zachwiania nawet na chwilę. Zwiększone bazowanie na elektronice balansują przyciągająca uwagę sekcja smyczkowa, rozmaite organiczne dźwięki oraz typowe dla muzyki Brytyjczyka, wciągające warstwy perkusyjne inspirowane world music. Zwieńczeniem tych połączeń są wyśmienici wokaliści, którzy pojawiają się na aż sześciu z trzynastu kawałków.

Odpowiadając ostatecznie na pieskowe pytanie filozoficzne – na te krótkie łapki nie da się nie zwrócić uwagi i w pierwszej kolejności nie rozpoznać genów Welsh Corgi.

 

Bartłomiej Patla