Breezy Lee – Hollow (Fybe One Remix)

36 lat, trójka dzieci, po rozwodzie, kumpluje się z gośćmi o dziwnych włosach i ksywach (Wu-Lu, Kwake Bass), którzy są przy tym bardzo progresywnymi bitmejkerami. Mniej więcej tyle udało mi się wyguglać na temat Breezy Lee, także raczej nie powiem wam, czy wyśmienita epka Hollow to jej legitny debiut. Dowiedziałem się jeszcze, że ma za sobą śpiewanie w kapeli Size Nine (znów – zero informacji) oraz sporo featów i chórków u producentów garażowo-dnb. Raczej zazwyczaj anonimowe liquidy to już jakiś punkt wyjścia, ale i te tropy zaciera atmosfera Hollow, pozostająca beznadziejna w stopniu Portisheadowym. Zastanawia mnie przy tym, czy okładka to nawiązanie do Koziej Głowy Stonesów, albumu nagranego bądź co bądź na wygnaniu.

Coś musiało pójść u Breezy mocno nie tak, ale w końcu – zazwyczaj – najbardziej porusza sztuka zrodzona z cierpienia. Na Hollow pomost pomiędzy radośniejszymi wspomnieniami a obecnym bluesem przerzucają remiksy: w roli mocograja prezentujemy ten najbardziej skoczny, o ile walka z melancholią może być skoczna. Jeśli kiedykolwiek zastanawialiście, jak brzmiałaby Björk, gdyby zamiast sopranu miała alt, to już wiecie.

Sebastian Rogalski