Cécile McLorin Salvant – Oh Snap

W tym roku niewiele utworów zaskoczyło mnie równie mocno, co Oh Snap. Cécile McLorin Salvant to między innymi trzykrotna zdobywczyni nagrody Grammy za najlepszy jazzowy album wokalny. Do tej pory była najbardziej znana, no właśnie, z jazzu. Choć wyjątkowość jej głosu i wokalnej ekspresji przenosiła uznane standardy w nieznane im wcześniej, abstrakcyjne kierunki, to jej specjalnością były głównie tradycyjnie zorientowane utwory. Nawet na fascynującym albumie Melusine, inspirowanym motywami średniowiecznymi, rzadko zapuszczała się poza znajome brzmienia. Nasz Mocograj jest jednak nowym otwarciem.

To utwór o tym, jak przerażająca i cudowna potrafi być miłość. Nerwowy, szybki rytm perkusjonaliów w pierwszej części Oh Snap symbolizuje strach Salvant przed oddaniem się w ramiona ukochanej osoby. Artystka boi się, że w ten sposób utraci misternie budowaną przez lata niezależność. Nagle nadchodzi zmiana nastroju. Mocny bit, w połączeniu z przeciągniętą wokalizą, prowadzi nas ku nowej, ożywczej rzeczywistości. Muzyka łagodnieje, pojawiają się kojące syntezatory. Rytm nadal jest szybki, ale wyraża już co innego – ekscytację odwzajemnionej miłości. Salvant chce naprawić wcześniej popełnione błędy, które wynikały ze strachu przed kolejnym zranieniem, i pragnie w pełni zatracić się w uczuciu.

Oh Snap to fenomenalny przykład na to, jak połączyć muzykę oraz tekst w spójną, wzruszającą historię. Z każdym kolejnym odsłuchem odkrywam nową warstwę emocjonalną, a coraz to nowy wers zachwyca mnie odwagą w szczerości przekazu. Salvant wykorzystuje swój genialny głos inaczej niż do tej pory. Nie jest on głównym elementem utworu, lecz harmonijnie łączy się z warstwą instrumentalną, by przekazać słuchaczowi najbardziej intymne uczucia artystki. Jeśli ten singiel zwiastuje brzmienie reszty albumu Oh Snap, który ukaże się w połowie września, to dopiero początek niespodzianek, które szykuje dla nas artystka.

Michał Lach