Coals ft. Żabson – Miraż
Żabsona się kocha albo nienawidzi, ale nie sposób odmówić mu ogromnego wkładu w polską scenę muzyczną. Ma charakterystyczny, skrzeczący głos, który na myśl przywodzi nowoorleańskich raperów. Korzysta z niego niczym z instrumentu, świetnie dobierając melodykę i akcenty, tak by słuchacz mógł poczuć rytm, a zatracić znaczenie (co też jest zdecydowanie na plus, bo o ile muzykiem jest świetnym, to pisanie mógłby zostawić w spokoju). Ameryka inspiruje go również w przebieralniach, bo był jednym z pierwszych polskich raperów, którzy zaczęli zwracać uwagę na to, by ich obuw i spodzień nie tyle trafiał w modę, lecz ją wyprzedzał. Wcześniej z takim podejściem w środowisku hiphopowym otrzymywało się obelgi, potem łatki kolorowych ptaków, teraz chłopaki są już nareszcie traktowani na równi z innymi artystami i mogą wyrażać się strojem, jak tylko im się podoba, pomijając oczywiście kilka ulicznych, hermetycznych podziemi. W końcu powiew świeżości towarzyszy mu i na scenie, bo przecież to Mateusz Zawistowski z Opoczna po raz pierwszy wystąpił na żywo w towarzystwie tego nieszczęsnego autotune. I można ten efekt szanować albo i nie, ale z czasem stał się standardem.
Dlatego jakże niemożebne było moje zdziwienie, gdy przygotowując się do napisania tego tekstu odkryłam, że dopiero teraz Żabson zdobył swoją pierwszą mocograjową odznakę z rąk Akademickiego Radia LUZ. Na szczęście pomogli mu w tym Coals, bo to już przecież czas najwyższy. Ci zaś na falach 91.6 zdążyli zapuścić korzenie, włącznie z tytułem najlepszego albumu za rok 2020 (za docusoap). Miejmy nadzieję, że to tylko początek owocnej współpracy. Wskazywać by na to mogło umieszczenie piosenki na kanale INTERNAZIOMALE. Nie powinno to być zaskoczeniem dla odbiorców Kachy Kowalczyk, w końcu już się tam kiedyś pojawiła. To wtedy rozpoczęły się spekulacje na temat działalności wydawniczej Żabsona. Czyżby Coals mieli stać się kolejnymi jego podopiecznymi, zaraz po Young Leosi? Dowiemy się już niedługo, na razie pewno jest tylko to, że, nieważne w jakiej wytwórni, Miraż zwiastuje wydanie nowego albumu duetu. Jak powiedziała mi sama Kacha zaraz po ich występie na WROsound Festiwalu, na którym to swoją drogą singiel miał nieoficjalną premierę, słucha teraz dużo muzyki latynoskiej i dreamy R&B, i właśnie w te tereny Coalsi planują zawędrować brzmieniowo. Swoją drogą, muszę sobie tu pozwolić na małą obserwację: w ciągu kilku tygodni otrzymaliśmy epkę od Margaret, Miraż od Coalsów i eksperymenty Tymka z producentem 1988, wszystko silnie osadzone w klimatach reaggetonowych. Nowa tendencja? O mamo, oby.
Ta piosenka to pstryczek w nos dla dwóch różnych obozów. Po jednej stronie ringu stawia tych, którzy twierdzą, że Coals to smęty i nuda, po drugiej takich, dla których Żabson był fajny w 2015 r. (i to ironicznie). Po Mirażu możemy ogłosić remis – ziomal wszystkich ziomali, schodząc trochę ze standardowego nadęcia, wzbogaca kawałek jedną z lepszych swoich zwrotek kiedykolwiek, Coals zaś nabierają rytmiki i luzu, nie rezygnując z tak dobrze wykształconego poetyzowania i hipnotycznego wręcz rozmarzenia. W taki sposób dostarczono nam letniaczka idealnego, który spodoba się wielu, i to bez kompromisów.
Zuza Pawlak