Crumb – AMAMA

Wiosno! Ileż Cię trzeba cenić ten tylko się dowie, kto przez ostatnie 5 miesięcy stacjonował w centralnej Europie. Zeszły weekend doprawdy wziął sobie za punkt honoru stworzenie anturażu godnego niektórych nowostek muzycznych. Takich jak chociażby album Coals, czy EP-ka od Noursihed By Time. No i rzecz jasna mocograjowa perełka od Crumb, która na myśl przywodzi słoneczną Tame Impalę, zwiewny Sweet Trip lub zatopione w psychodeli MGMT.

Wszystko w tym utworze jest pobudzające do życia i tak naprawdę na tym rozkmina mogłaby mieć już swój koniec. Przyczepiłem się jednak od razu do pewnego elementu, który od początku nie dawał mi na spokoju, a mianowicie – po kiego czorta w tak wybitnie prezentującym się utworze, umieszczać jako intro niezrozumiałą przyśpiewkę anonimowej babuszki? Wscząłem więc, jak to się mówi, dochodzenie.

Odpowiedź jest co prawda krótka, lecz iście rozbrajająca –  owa kobieta to babcia Lili Ramani – wokalistki Crumb. Nucona pioseneczka to natomiast Tharattu Pattu, czyli utwór śpiewany w języku Malayalam (jeden z głównych hinduskich języków) przy narodzinach dziecka. Ciężko więc nie wykształcić sobie z owej racji drugiego dna, związanego z przywołanym budzeniem się natury do życia. I choć muzycy z Somerville mogą mieć zupełnie inne zdanie na ten temat, ja wierzę, że to wszystko dla podbicia naszego samopoczucia.

Janek Dąbrowski