D’Angelo
14 października 2025 pożegnaliśmy D’Angelo – pioniera neo-soulu o kaszmirowym głosie. Jego krótka, lecz legendarna dyskografia oraz członkostwo w grupie Soulquarians sprawiły, że nie tylko podbił mainstream, ale też rozkochał w muzyce nawet najbardziej wymagających słuchaczy. W paśmie Artysty Tygodnia Akademickiego Radia Luz wspominamy D’Angelo – tajemniczego szamana wokalnych aksamitów, który przez lata swojej działalności zainspirował tysiące muzyków na całym świecie.
Brown Sugar
1995
Virgin Records
W roku 1995 hip-hop rządził mainstreamem. Spoglądając na rankingi sprzedaży w kategorii R&B, ujrzymy głównie ksywki raperów, którzy w poszukiwaniu radiowego hitu okazjonalnie współpracowali z utalentowanymi wokalistami. Za kulisami sławy i wielkich pieniędzy rodził się jednak neo-soul, czyli nowa odsłona dobrze znanego już, gęstego wokalnie brzmienia.
Cofnijmy się do lat. 70 kiedy dzięki Marvin’owi Gaye’owi, Stevie’mu Wonder’owi czy Smokey’mu Robinson’owi soul był na szczycie, Wszechobecnie znana wówczas marka Motown Records absolutnie zredefiniowała muzykę popularną, znajdując nieoszlifowane diamenty i dając im miejsce oraz pieniądze na rozwój.
Lata 80. nie były już tak łaskawe dla soulowców. W radiach królowało disco – gatunek zakorzeniony w swoim poprzedniku, lecz znacząco prostszy i mniej wykwintny. Na renesans rozognionych wokalistów poczekać musieliśmy aż do połowy lat 90.. Wtedy ukazała się premierowa płyta 21-letniego wówczas D’Angelo, czyli Brown Sugar.
Na swoim debiucie D. uderza w słodkie tony przeszłości z małym twistem, dorzucając od siebie uliczną chropowatość. Jest to muzyka niezwykle dojrzała, zważając na ówczesny wiek D’Angelo, lecz jeszcze nie do końca opierzona profesjonalizmem aranżacji. Nieco vintage’owa otoczka ciepłego kolorytu po czasie rozkochała w sobie odbiorców, co z pewnością była katalizatorem dla tak szybkiego wzrostu popularności neo-soulu. Maxwell, czyli postać nieco bardziej trzymająca się wokalnych tradycji lat 70., w jednym z wywiadów stwierdził, że bez Brown Sugar nie udałoby mu się wydać debiutanckiego krążka. Preludium Voodoo to pozycja obowiązkowa w pełnym zrozumieniu nowej koncepcji soulu, w którą D’Angelo zdecydowanie włożył całe serce oraz geniusz.
Voodoo
2000
Virgin Records
Debiutancki album D’Angelo był tylko namiastką skali jego ponadczasowego talentu. W roku 2000 miała premierę płyta, która okazała się być sztandarową reprezentacją brzmienia neo-soulu. Voodoo, czyli drugi krążek D’Angelo, to dźwiękowa uczta, podczas której mistyczne instrumentale rozświetlają nakryty obrusem intymności stół. Magia Electric Lady Studio, gdzie D. godzinami jamował z bandem, zaowocowała materiałem kondensującym geniusz muzyków uczestniczących w sesjach. Mowa tutaj o arcymistrzach poszczególnych instrumentów, bo wraz z D’Angelo w studiu grali i pomieszkiwali Questlove, Pino Palladino czy James Poyser.
Voodoo posiada niespotykaną dotąd w soulu głębię. Każdy akord, nuta czy uderzenie werbla to czysta przyjemność dla ucha. Tutaj swój udział niewątpliwie miał Russel Elevado – inżynier dźwięku oraz wieloletni realizator D. W celu odwzorowania brzmienia zagubionego wraz z produkcyjną digitalizacją, Elevado powrócił do nagrywania na taśmę. W wywiadzie dla Red Bull Music Academy podkreślał, jak ważnym elementem Voodoo była organiczność na wzór Funkadelic czy Stevie’go Wonder’a, co przejawia się w cieple poszczególnych ścieżek. D’Angelo był produkcyjnym perfekcjonistą, przez co niejednokrotnie podwajał czy nawet potrajał niektóre dźwięki. W ten sposób zapewniał gęstą lekkość spokojnie płynących podkładów i tworzył wielowarstwowe kompozycje.
Równie ważną składową Voodoo byli artyści, w których zakochany był cały band D’Angelo. Electric Lady Studio nieustannie przepełniały dźwięki Purple Rain Prince’a czy Sex Machine James’a Brown’a. Są to albumy, które stały się podwalinami monumentu, jakim dzisiaj jest Voodoo.
Komercyjny sukces płyty tak genialnie wyrażającej miłość do przeszłych mistrzów był oczywistością. Już w pierwszym tygodniu sprzedano 320000 egzemplarzy. Album otrzymał też dwie statuetki Grammy w kategoriach najlepsza płyta R&B oraz najlepszy występ R&B za singiel Untitled (How Does It Feel). Dzięki Voodoo D’Angelo, dzierżąc w dłoni soulową pochodnię rozpaloną dekady temu,, dołączył do grona artystów inspirujących następne pokolenia.
Black Messiah
2014
RCA Records
Trzeci i ostatni album D’Angelo ukazał się niespodziewanie wcześniej niż było to zapowiadane, w 2014 roku. W odpowiedzi na toczące się ówcześnie protesty przeciwko przemocy policji wobec czarnoskórych, muzyk postanowił przyspieszyć finalizację i wydanie albumu. Black Messiah bowiem jest głosem niezgody na systemowe nierówności, przemoc i frustrację społeczności afroamerykańskiej. Jest to płyta zaangażowana politycznie, co wybrzmiewa szczególnie w takich utworach jak The Charade czy 1000 Deaths, które zawiera fragment audio związany z morderstwem Freda Hamptona. W tekstach muzyk nie pozwala odwrócić wzroku od doświadczeń strachu i śmierci wykluczonych społecznie mniejszości.
Muzycznie Black Messiah okazał się być najbardziej eksperymentalnym krążkiem D’Angelo. Choć sam artysta określał swoją twórczość gatunkiem black music, do fuzji funku, R&B i neo-soulu, z której jest znany, dołożył elementy rocka, cięższego groove’u i surowego brzmienia, co jeszcze mocniej podkreśla wagę poruszanych na płycie tematów. Organiczność podkładów zawdzięczamy taśmie analogowej, na której, podobnie jak na Voodoo zarejestrowano praktycznie cały album.
Wśród twórców biorących udział w nagraniach wyróżnić należy Questlove’a czy muzyków z The Vanguard, którzy po latach współpracy z D’Angelo intuicyjnie znaleźli odchodzącą od przeszłych projektów gęstość brzmienia. Szczególną uwagę przykuwa bogactwo instrumentów dętych i orkiestrowych, które we wszystkich aranżacjach zaciągają nutami chropowatego gospelu. Album zdobył nagrodę Grammy za najlepszy album R&B, a singiel Really Love wyróżniono jako najlepszą piosenkę R&B. Black Messiah to duchowy manifest, nie odnoszący się do jednostki, a do zbiorowej siły, uczucia – jak twierdził autor – drzemiącego w każdym z nas.
tekst: Jędrzej Śmiałowski, Justyna Kalbarczyk
magazynki: Jędrzej Śmiałowski, Justyna Kalbarczyk, Sebastian Rogalski
Redakcja: Michał Lach