Dean Blunt- NIL BY MOUTH
Mówią, że po siedmiu latach chudych nadejdzie siedem tłustych – możliwe. Na pewno po siedmiu latach słyszymy BLACK METAL 2. Dean Blunt kolejny raz prowokuje, a my spodziewamy się… niczego. Artysta przyzwyczaił swoich słuchaczy do zaskoczeń. Oczekujemy pochłonięcia przez beznadzieję, marazm, i z chęcią piszemy się na to bezpieczne ryzyko. Niczym na huśtawce, gdy bujamy się zbyt wysoko. Pomimo że nie czekaliśmy (sequel pojawił się niespodziewanie), na widok czarnej okładki znów przechodzi nas dreszczyk.
Czarny kwadrat przykrywa barwny obraz, a może tylko go ochrania? Z każdym utworem czerń zasłania widok. Słuch kieruje z jednej inspiracji na drugą; w końcu Dean Blunt nie będzie się ograniczać w eksperymentach. NIL BY MOUTH karmi jednak swoją przystępnością. Łagodny wokal Joanne Robertson, gitarka rodem z lat 70. plus znudzony głos Deana Blunta. Może to tylko ż-Art?
Aleksandra Zajdel