ehh hahah – wojtek

Ehhhh. Dwa przeciwstawiane sobie stany emocjonalne wyrażone przez ksywkę młodego, ale doświadczonego układacza dźwięków zdają się ścierać coraz mocniej wraz z postępem utworu. Sielankowa melodyjka zaczyna się chybotać za sprawą dysonansów, które podrzucają jej nuty w niższych oktawach. Ale nie tylko zabiegi harmoniczne sugerują, że coś się zmienia – kontrujące spokój synestezatory są gładkie i chłodne.

Podobną chwiejność możemy zauważyć w innych momentach nadchodzącego albumu. Albumu, który powstawał w szybkich, ekspresyjnych sesjach i, co warto zaznaczyć, podczas uświadamiania sobie własnej depresji. Można tym kompozycjom zgodnie ze wskazówkami autora przypisać walory autoterapeutyczne, ale z pewną ostrożnością. O rzeczach ciężkich, przejmujących wojtek mówi (bez słów) w subtelny, wyważony sposób. Możecie mu zaufać.

Otwierający motyw idzie w zaparte, nie dając się całkowicie pokonać. Czasami może jednak bywa dobrze, wbrew schafterowskiej sentencji, którą ehh pożycza sobie na tytuł płyty. Ostatnia melodia wojtka zostawia nas ze znakiem zapytania. Hahah?

Michał Sember