Everything But The Girl – Nothing Left To Lose

Kiedy Everything But The Girl ostatnio wydawali muzę, na chleb mówiłem pep. I to jeden z pierwszych razów, kiedy mogę użyć tego tekstu jednocześnie nie rozmijając się mocno z prawdą. Przez 24 lata mogliśmy kierować do brytyjskiego duetu słowa refrenu ich jednego z największych przebojów. Aż do teraz.

Nothing To Lose to powrót z przytupem. Powrót, który brzmieniowo nawiązuje do złotej ery wyspiarskich przebojów przełomu wieku i ich klubowego rodowodu. Powrót jednocześnie będący świeżym oddechem, wychodzącym naprzeciw tamtejszego not-so-undergroundu. Nietrudno bowiem wychwycić punkty wspólne z chociażby brzmieniem Overmono, których hity są highlightami selekcji najgorętszych DJ-ów brytyjskiego podziemia. Pulsujący bas idealnie uzupełnia bujający rytm. Na pierwszym planie pozostaje jednak wokal Tracey Thorn. Dla mnie właśnie to właśnie jej charakterystyczny głos ukształtował w głównej mierze tożsamość dźwiękową duetu. Jego delikatność owiewa chropowaty instrumental jak srebrzysta mgła posępny masyw górski – nadając mu tajemniczości i magnetyzmu. Trudno więc powstrzymać się od tańca – zgodzi się nawet początkowo sceptyczny chłopak zza lady w klipie uzupełniającym singiel.

Nothing Left To Lose zapowiada album Fuse, którego premiera zaplanowana jest na 21 kwietnia.

Paweł Szeląg