Fever Ray w trasie z „Radical Romantics” – relacja z koncertu

Fever Ray w trasie z „Radical Romantics” – relacja z koncertu

Do warszawskiej Progresji w czwartek 30 marca przyjechała Karin Dreijer Andersson czyli Fever Ray wraz z zespołem. Klub wypełniony po sufit, sold out był już od kilku dni. Na scenie miga latarnia w kolorze klubowych ledów. Wchodzą. Postacie. Jest ich piątka.

 

Na głowie jednej kapelusz, niczym grzybowa, świecąca chmura. Staje za syntezatorami, by potem zagrać na czymś w rodzaju elektronicznego klarnetu, na którym gra także Olof Drejer do Kandy, co możecie sprawdzić na teledysku o tu:

Dwie towarzyszące Karin piosenkarki (bo powiedzieć o nich „chórki” to zdecydowanie za mało) wyglądają kobieco, mocno i seksi. Potem energia każdej z nich przeniknie na publiczność przez ich wspólną choreografię. Fever pojawia się jak mistrzyni ceremonii, jak reżyserka tego przedsięwzięcia, która przez cały spektakl jest na scenie i nie wychodzi z roli. Wygląda tak, jakby pożyczyła garnitur od Davida Bowiego i dopasowała do niego fryzurę.

zdjecie koncertu Fever Ray, zielone i rozowe siwatla

Fever Ray, klub Progresja, fot. Żaneta Wańczyk

Słodkie pastele outfitu przełamują jej kwaśne miny. Takie miny, których trochę się boisz, ale nie możesz oderwać od nich wzroku. Patrzy. Tańczy. Śpiewa równie dobrze jak na płytach, we wszelakich odcieniach jej głosu. Głosem ciemnym, niskim i głębokim jak z premierowej Fever Ray; głośniej, jaśniej i kwaśniej jak na Plunge i słodko-gorzko, jak na najnowszej płycie artystki – Radical Romantics.

To trasa koncertowa, promująca najnowsze wydawnictwo artystki. Na moje wielkie szczęście Fever Ray wraz z zespołem zagrały również totalne sztosy z debiutanckiego albumu. W skali 1:10 daję temu koncertowi mocne 8, a to tylko przez te tłumy. Gdyby nie one, tańczyłabym tam dużo żwawiej. Organizatorem koncertu był Follow The Step. Dzięki za zaproszenie!

Żaneta Wańczyk