Flume – Go

Słuchając Palaces od pierwszych dźwięków słychać, że to Flume, tego nie da się ukryć. Mimo wszystko najnowszy krążek australijskiego dja zaskakuje. Flume zgrabnie przemyślał konstrukcję całego wydawnictwa.

Na otwarcie dostajemy Highest Building i charakterystyczne dla Flume mocne basy i bębny, słyszymy dźwięki, które jak miecz samurajski, rozcinają przed sobą każdą przeszkodę. Załóżcie słuchawki i nie żałujcie głośności, a poczujecie tę ostrość. Jeżeli myślicie, że to było mocne, to grubo się mylicie, w połowie płyty Flume dopiero wchodzi z buta, a słuchacz niespodziewanie, po spokojnych pierwszych minutach utworu I Can’t Tell, dostaje z liścia ciężkim trapowym dropem. Po tych, co dla niektórych, ciężkich brzmieniach przychodzą ostatnie utwory na ukojenie.

Go swoimi dźwiękami uspokaja, z początku słyszymy szum wody, trochę jakbyśmy byli w środku lasu, taka cisza przed burzą, ale burzą, która jest bardzo przyjemna i nie straszy – taki właśnie jest drop, który wchodzi po tym spokojnym otwarciu. I nagle chcemy tańczyć w środku lasu i chcemy czuć krople deszczu na swoim ciele.

Julia Hawrot