Jamie xx – Idontknow
Niemal pięć lat minęło od wydania debiutanckiego albumu In Colour, którym Jamie xx ujął szerokie grono słuchaczy. Następnie kilka remiksów lub innych wersji jego starych utworów i można powiedzieć, że artysta zniknął ze sceny, pozostawiając fanów swego kunsztu produkcyjnego z rosnącym głodem. W międzyczasie ujrzała światło dzienne płyta macierzystego projektu Jamiego, The xx, która wywołała mieszane reakcje. Artysta mocno ograniczył obecność w mediach społecznościowych i, jak sam przyznał niedawno na swoim Instagramie, popadł w marazm, a ostatnie dwa lata były dla niego najgorszym okresem, jeśli chodzi o twórczość.
A jednak doczekaliśmy się. Utwór włączyłem z niemałą ekscytacją, ale i z dozą niepewności. Już od pierwszej sekundy zalewa nas fala klasycznych jungle’owych sampli perkusyjnych. Rytmiczne dźwięki są coraz mocniej modulowane, nawarstwiają się. Mija minuta, zastanawiam się, co dalej, aż nagle… tempo przyspiesza zawrotnie, jakby ktoś przewijał do przodu kasetę magnetofonową. Następnie do muzyki dołącza się zapętlony niczym mantra, płynnie pocięty i zmodulowany wokal – przyznam, że mnie zaskoczył, przywodząc na myśl czysto komercyjną muzykę taneczną. Jednak gdy całość uzupełnia charakterystyczne brzmienie syntezatora przepełnione pogłosem, pulsująca linia basu i stopa akcentowana w rytmie przypominającym szalenie szybki afrobeat, rysuje się pełen obraz utworu. Tak, to bez wątpienia brzmienie Jamiego. Słychać jego styl, ale w odrobinę zmienionej formie.
Całość rozwija się dość niebanalnie, a progresja melodyczna z czasem robi się coraz bardziej nostalgiczna – a to element lubiany przez słuchaczy w twórczości Brytyjczyka. Co dalej? Producent nie zdradził na razie, czy singiel jest częścią większego materiału, aczkolwiek w sieci pojawiła się zapowiedź teledysku do tego utworu.
Jamie xx zaserwował nam wybuchową mieszankę brytyjskiej muzyki basowej. Miejmy nadzieję, że nie pozwoli, by entuzjazm słuchaczy opadł, trzymając w zanadrzu więcej zróżnicowanych nowości.
Adam Salamon