Kali Uchis – no eres tu (soy yo)
no eres tu (soy yo) to pochłaniające dwie minuty smutnego neoperreo. Tak krótki czas jednak wystarczy, by przepaść w dźwiękach i brzmieniu wręcz zmuszającym do tańca – nawet jeśli stopy uniesiemy tylko w naszej wyobraźni.
Kolumbijsko-amerykańska artystka prezentuje nam swój drugi album, napisany prawie w całości w języku hiszpańskim. Sin Miedo (del Amor y Otros Demonios)∞ jest kolażem sklejonym nie tylko ze wspomnianego neoperreo, ale też trip hopu, latynoskiego popu, R&B, jamajskiego dembow i reggaetonu z hiszpańskim tekstem, w które Kali zręcznie wplata kilka linijek po angielsku. Brzmi to jak… brzmi jak mieszanka wybuchowa – i brzmi fantastycznie. Wysadza wszystkie zamki w naszych głowach i otwiera uszy na latynoskie hity, a po trzydziestu minutach (bo tyle właśnie trwa album), prosząc o więcej, słuchamy go ponownie.
Większość utworów jednocześnie mogłaby stać się ścieżką któregoś filmu o przygodach Jamesa Bonda, wyrażając zarazem dramaty przeżywane przez bohaterów południowoamerykańskich telenoweli. Kali Uchis zręcznie łączy inspiracje, zaś jej mocny głos na pewno w tym pomaga spajając wszystkie utwory, wszystkie dźwięki.
Aleksandra Zajdel