Kedr Livanskiy – Sky Kisses
Widziałem ostatnio koszulkę z napisem „Thermonuclear Protection”. Całkiem pocieszny zabieg, zwłaszcza jeśli pod uwagę weźmiemy fakt, że to hasło firmuje marka produkująca sprzęt do sportów zimowych. Atomowa sieka i jej możliwe następstwa (tu: zima nuklearna) nadal – wybaczcie pun – rozpalają całkiem spore obszary zbiorowej wyobraźni, mimo że już od ponad kilkudziesięciu lat budujemy metro nie tylko po to, by wzbogacać się o nowe bunkry. Jeśli do tej fantazji dodamy jeszcze postsowieckie nostalgie (przybierające zresztą rozmaite formy i posiadające co najmniej kilka źródeł, które jednak wynikają głównie ze sprasowania tamtejszej kultury memicznym przykucem) otrzymamy nie tyle – wybaczcie kolejny pun – wybuchową mieszankę, co raczej seksowną syntezę.
„Nie handlujcie bombami – zrzucajcie własne!”, czyli Słowianie, prośba. Na moment odkładamy umowy i dzieła, by zabrać się do poważnej roboty. Polega ona na wizualizowaniu sobie kształtów codzienności, ale pozbawionych codzienności. Następnie przygotowane w ten sposób formy zalewamy ekstraktem z brzozy. Całość zakopujemy na 3 sztychy przy ustronnym polu, główki butelek kierując na wschód. Z tak przygotowanej wyprawki korzystamy w razie apokalipsy lub innych niespodziewanych wypadków. Dla hecy pakiet można opatrzyć przyjemnie mylącą etykietą (np. „Кедр ливанский”).
~Sebastian Rogalski