Kryzys polityczny we Francji wchodzi na nowy poziom

Czy 5 to dużo? Zależy czego, croissantów może nie, ale rządów w przeciągu dwóch lat już jak najbardziej. Po 14 godzinach od ogłoszenia jego składu osobowego, upadł gabinet Sebastiena Lecornu, który zostanie zapamiętany jako najkrótszy rząd w historii V Republiki i symbol największego kryzysu politycznego we współczesnej historii kraju nad Sekwaną. Opozycja domaga się działań, sojusznicy mówią o utracie zaufania do prezydenta, a sam Macron siedzi na gorącym krześle.
Panie prezydencie mamy problem
Lecornu był ostatnią „deską ratunku” dla Emmanuela Macrona. Na fali niekorzystnych wyników z zeszłorocznych wyborów do parlamentu europejskiego, prezydent Francji podjął ryzykowną decyzję o organizacji przyspieszonych wyborów do parlamentu krajowego. Macron liczył na konsolidację władzy, ale ostatecznie kolejne rządy okazywały się jeszcze bardziej podzielone. Efekt? Niemożność zawarcia stabilnej koalicji i pogłębienie się kryzysu władzy oraz społecznego niezadowolenia. Były już premier swoją decyzję o złożeniu rezygnacji argumentował zbyt dużym ego polityków opozycji, którzy wg. niego, kierując się partyjnym interesem, nie byli skłonni pójść na kompromis przy pracach nad ustawą budżetową na przyszły rok.
Byłem przygotowany na kompromis, ale wszystkie partie wolały przyjąć swoje programy w całości. Czasami trzeba postawić państwo nad partię
Opozycja w natarciu
Nie trzeba było długo czekać na ustosunkowanie się partii opozycyjnych do obecnej sytuacji. Prawica domaga się rozwiązania Zgromadzenia Narodowego i rozpisania kolejnych przyspieszonych wyborów do ciała ustawodawczego. Liderka prawej strony politycznego spektrum zapowiada, że ona i jej partia zagłosuje przeciwko każdej próbie resuscytacji parlamentu w obecnej strukturze:
Nie ma innego wyjścia. Jedyny słuszny kierunek, przy obecnych warunkach, to pójście do urn wyborczych. Ta farsa musi się skończyć – grzmi Marine Le Pen
Eksperci zwracają uwagę, że taka postawa dąży do zmuszenia Macrona do rezygnacji i zdobycia przewagi w następnych wyborach prezydenckich. Lewica stawia podobne warunki. Jej skrajny odłam wzywa Macrona do rezygnacji.
Odliczanie się rozpoczęło. Macron musi odejść – mówi Mathilde Panot, członkini partii Niepokorna Francja.
Jej lider, Jean Luc Menenchon, dodaje, że:
Francja dochodzi do limitów V Republiki. Ona się nieuchronnie kończy.
Z kolei, partia socjalistyczna chce uniknąć kolejnych wyborów i odejścia Macrona, oraz nawołuje do powołania na premiera reprezentanta lewej strony.
Sojusznicy się odwracają
Poza zmasowanymi i dobitnymi atakami ze strony opozycji, prezydent Republiki Francuskiej musi też stawić czoła utracie zaufania wśród swoich politycznych sojuszników. Jak powiedział na antenie Radia RTL, kluczowy sojusznik Macrona i premier Francji w latach 2017-2020 – Édouard Philippe:
Prezydent powinien powołać rząd tymczasowy, a następnie rozpisać przyspieszone wybory prezydenckie
Całą wypowiedź skwitował, mówiąc, że to, co obecnie dzieje się w kraju to przygnębiająca gra polityczna
Społeczeństwo pełne frustracji
Francuscy wyborcy nie pozostają bierni na sytuację panującą w ich kraju. Ludzie stają się zmęczeni i sfrustrowani nic niewnoszącymi zmianami, a kolejne zmiany rządu są dla nich jak płachta dla drażliwego i mającego kulturę protestu we krwi byka. W obliczu największego kryzysu politycznego od 1958 roku Macron musi liczyć się z głosem ludu. Jego zignorowanie może skutkować kolejną falą protestów i zablokowaniem m.in. Paryża, Lyonu czy Marsylii.
Cisza przed burzą
Na ten moment do Francji zawitała duża niepewność co do tego jak rozwinie się sytuacja. Wg. ekspertów, Macron ma narzędzia do rozwiązania sytuacji, ale wszystkie z nich są patowe, a nawet atomowe i mogą doprowadzić do nieodwracalnego zniszczenia obecnego ustroju politycznego. Dokładnego kierunku rozwoju sytuacji nie da się przewidzieć, ale w poniedziałkowych wydaniach audycji Dzieje się na antenie Akademickiego Radia LUZ najnowsze informacje z francuskiej sceny politycznej:
tekst: Kajetan Krawczyk
red. Alicja Serafin
foto: Ludovic Marin