Kurt Vile – Check Baby
Imitacja odciśniętego winyla, niskojakościowe wytarte zdjęcie a na nim typowy dla artysty grymas uśmiechu i fioletowy napis bottle it in. Już samą okładką nowego krążka, Kurt Vile przekonuje nas, że jego najnowszy materiał to stara dobra szkoła folk-rocka. Czy to dobry trop? Vile faktycznie zamieścił tu masę długich niedbałych elektrycznych jamów trochę wykorzystując swój silny status, ale też trochę mając cudze opinie gdzieś. Nie zmienia to faktu, że gitarowa scena potrzebuje takich płyt – niewykalkulowanych i luźnych w formie.
Potencjał poprzedniego albumu muzyka pt. b’lieve i’m goin down… polegał m.in. na detaliczności materiału na każdym poziomie, od kompozycji po produkcję, czego na bottle it in próżno szukać… tylko na pierwszy rzut ucha. Niechlujność Kurta jest bowiem pozorna. Gdyby cała płyta powstała na prędce i od niechcenia – riffy takie jak w „Check Baby” nie mogłyby być tak celne, a opowiadane historie nie mogłyby być tak sprężyste. Miło było odrzucić zrzędliwego Vile’a po pierwszym odsłuchu choćby po to, by już przy drugim zanurzać się w tych niekończących się jamach z błogim uśmiechem na twarzy.