Low

Low

Muzyka zespołu Low jest jak stopniowe zamarzanie złotych liści późną jesienią. Hipnotyzujące i oszczędne w formie aranżacje na zmianę wywołują w słuchaczu ciarki i łzy. Mimi Parker, perkusistka Low o niezwykle poruszającym głosie odeszła 5 listopada po dwuletniej walce z rakiem jajnika. Aby wyrazić jej uznanie, artystą tygodnia w Akademickim Radiu LUZ jest grupa Low.

 

Przed założeniem zespołu, gitarzysta Alan Sparhawk i basista John Nichols grali w Zen Identity. Podczas jednej z prób muzycy poprowadzili wspólną improwizację o skromnej i subtelnej tematyce. Alan i John wpadli na pomysł, aby w ramach żartu zagrać tak cichą muzykę przed większą publicznością, która na początku lat 90. skupiona była wokół głośnego grunge’u i post-punku obracającego się wokół wytwórni Sub Pop. Pomysł ten z czasem zaczęli traktować na poważnie. W 1993 roku muzycy opuścili Zen Identity i założyli jeden z najwolniejszych zespołów na świecie, do którego wkrótce dołączyła żona Alana, perkusistka Mimi Parker.

Zdaniem wielu dziennikarzy, recenzentów i słuchaczy Low skonkretyzowało brzmienie slowcore’u, wynosząc ten gatunek na zupełnie nowe przestrzenie. Sami muzycy nie przepadają za tym niezbyt precyzyjnym określeniem. Slowcore charakteryzuje się powolnym tempem, melancholijnym nastrojem oraz oszczędnymi aranżacjami. Ojcem chrzestnym gatunku jest producent muzyczny Mark Kramer, który odkrył Low i zaprosił ich do studia. Wcześniej Kramer współpracował z pionierami slowcore’u Galaxie 500.

Ich pierwszy album I Could Live in Hope ukazał się w 1994 roku. Dzieło to zrodziło się pod silnym wpływem minimalizmu. Instrumentarium ogranicza się do gitary, basu i skromnego zestawu perkusyjnego, składającego się z werbla i hi-hatu. Melodie są niezwykle powolne i proste. Napięcie budowane jest w długich przerwach pomiędzy dźwiękami, które tworzą otwarte przestrzenie ciszy. Warstwa liryczna jest uboga, dzięki czemu można dowolnie interpretować sens albumu. Jedenaście utworów o jednoczłonowych tytułach dotyczy tematów przygnębienia, beznadziejności i próby ucieczki.

Po wydaniu debiutanckiej płyty z zespołu odszedł basista John Nichols, na którego miejsce wkroczył Zak Sally. Wraz z nim zespół nagrał kilka kolejnych płyt. Long Division naśladuje brzmienie I Could Live in Hope, choć w nieco lżejszej odsłonie. Trzeci album The Curtain Hits the Cast to już zwrot w stronę post-rocka. Zawiera najdłuższą w historii grupy kompozycję Do You Know How to Waltz? trwającą 15 minut.

Trzy pierwsze albumy wydane za pośrednictwem Virgin Records ugruntowały pozycję zespołu na scenie slowcore’u. Nagrany dla Kranky Records album Secret Name był przełomem w twórczości Low. Nastąpiła na nim pierwsza poważna zmiana brzmienia, która objawiła się poprzez dodanie instrumentów klawiszowych oraz smyczkowych. W tych chamber popowych sferach utrzymany jest również następny krążek Things We Lost in the Fire.

Granie koncertów dla zespołu Low to niełatwe wyzwanie. Ich spokojne i ocierające się o ciszę utwory były podatne na każdy hałas w tle, przez co niekiedy byli zagłuszani rozmowami dobiegającymi z publiczności. Punktem zwrotnym miał być wydany w 2002 roku album Trust, znacznie cięższy i głośniejszy od poprzednich wydawnictw.

O pięciu kolejnych płytach grupy mówi się dość rzadko. Mimo że nie cieszą się popularnością, to każda z nich jest wyjątkowa i wnosi coś nowego do twórczości Low. Warto również wspomnieć o podpisaniu kontraktu z wytwórnią Sub Pop, słynącą z wydawania w latach 90. hałaśliwych reprezentantów muzyki grunge i stoner rock, przeciwko którym Low jak i cały gatunek slowcore miał się wówczas buntować.

The Great Destroyer nadal porusza tematy związane ze smutkiem, lecz w nieco innym wydaniu. Utwory są cieplejsze i mniej przytłaczające, a instrumenty elektroniczne współgrają z gitarami. Był to ostatni album z udziałem basisty Zaka Sally, którego na krótko zastąpił Matt Livingston. Drums and Guns opanowany został przez syntezatory i automat perkusyjny. W przeciwieństwie do poprzedniego krążka nie jest tak dynamiczny, za to wyróżnia się mnóstwem ambientowej głębi.

Na albumie C’mon Alan Sparhawk i Mimi Parker wraz z nowym basistą Stevem Garringtonem wracają do powolnych korzeni rodem z pierwszych płyt. Poza paroma wyjątkami w postaci elektronicznego tła czy przesterów gitarowych płyta ta łudząco przypomina ich wczesne dokonania. Również jej następca The Invisible Way nawiązuje do starego stylu, zabarwionego akustycznym tonem country. Ostatnim albumem zaliczanym do slowcorowej ery Low jest Ones and Sixes, stanowiący kolejny przykład elektronicznych zamiłowań.

W 2018 roku styl zespołu uległ absolutnej redefinicji, przybierając formę post-industrialu czy glitch popu. Double Negative oraz HEY WHAT to narastające warstwy szumu, uzupełnione anielskimi harmoniami wokalnymi Alana i Mimi. O ich wspólnych partiach należałoby wspomnieć już na samym początku tego artykułu, gdyż jest to zdecydowanie jeden z najbardziej poruszających i charakterystycznych elementów w twórczości Low. Głosy pary płynnie unoszą się ponad taflą muzyki, łącząc się w jeden instrument. Bliskość wokali sprawia, że każdy niuans brzmi szczególnie dramatycznie i ekscytująco.

W grudniu 2020 roku u Mimi Parker zdiagnozowano raka jajnika. Z początku para nie ujawniała wieści o stanie zdrowia Mimi. Gdy artystka poddała się leczeniu, zespół musiał kilkakrotnie odwołać trasę koncertową po Europie. 5 listopada Mimi Parker przegrała walkę z nowotworem. Jej głos na zawsze pozostanie w sercach słuchaczy na całym świecie.

 

Gracjan Matysik