Marcin Masecki – Bésame Mucho
Końcówka 2023 i początek kolejnego roku upłynęły mi na muzycznych podróżach za Atlantyk dzięki fenomenalnym interpretacjom między innymi klasycznych południowoamerykańskich boler, walców i choro w wykonaniu Marcina Maseckiego. Jego album Boleros y más to przepiękna laurka dla tamtejszej kultury, zachwycająca połączeniem wirtuozerii i wyrafinowanej delikatności. Dodatkowo, dość niespodziewanie nawet dla samego artysty, o czym opowiadał mi później przed ówczesnym koncertem w Poznaniu, przy okazji tego projektu po raz pierwszy postanowił on wesprzeć instrumenty swym własnym, cudownie głębokim głosem. W efekcie powstał jeden z najlepszych polskich (a może i latynoskich?) albumów 2023 roku.
Teraz nadszedł czas na część drugą. Większą, bardziej kompleksową. Boleros y Masecki, zapowiedziane na wrzesień tego roku, porzuca bowiem świadomą skromność klasycznego tria jazzowego na rzecz specjalnie skompletowanej na tę okazję Boleros Orchestra. Jej pierwszym popisem jest legendarny klasyk – Bésame Mucho. Po powolnym, fortepianowym i melancholijnie romantycznym początku przychodzi czas na główny punkt programu – sekcję dętą. Sterowana precyzyjnie przez Maseckiego porywa nas szybko w kolejne etapy tej perfekcyjnie odegranej sceny miłosnej. Naprawdę, nie pamiętam, kiedy słyszałem tak fenomenalnie zaaranżowany, a jednocześnie niezwykle świeżo brzmiący standard. Choć zasłuchuję się w nim od miesiąca, to dalej każdy kolejny odsłuch skutkuje potrzebą błyskawicznej powtórki. A najlepiej dwóch, lub trzech. Mam nadzieję, że u Was będzie podobnie.
Michał Lach