Men I Trust

Men I Trust

Potrzeba Wam nieco spokoju pośród tej zmiennej marcowej pogody? Albo czegoś komfortowego i okraszonego długo wyczekiwanym, wiosennym słońcem?
Mamy dla Was coś w sam raz, bo 19 marca kanadyjski zespół Men I Trust opublikował krążek Equus Asinus o takim zabarwieniu. Jest to świetna okazja, nie tylko do zachęcenia Was do tego albumu, ale również przedstawienia sylwetki trio w ramach pasma Artysta Tygodnia w Akademickim Radiu LUZ.

 

Men I Trust i Headroom

Jak to często bywa, historia Men I Trust sięga licealnych czasów Jessiego Carona i Dragosa Chiriaca. Właśnie w szkole średniej Jessie — gitarzysta i basista, poznał Dragosa, kolegę ze szkoły grającego na keybordzie. Można jednak powiedzieć, że początek ich wspólnej twórczości ma swoje miejsce kilka lat później, w 2014 roku. Ponad dekadę temu, połączyli swoje siły i zmysł do tworzenia przyjemnie i powoli płynących kompozycji, czego owocem był album Men I Trust. Chociaż już wtedy słyszalne były ciepłe i słodkie tendencje brzmieniowe grupy, trzeba przyznać, że album ten wyróżnia się na tle pozostałych krążków zespołu. Był to pierwszy krok na drodze w poznawaniu świata miękkich brzmień. Krok niewątpliwie milowy.

Okładka singla Men I Trust - Show Me How

Takim samym, a może nawet większym krokiem milowym osiągniętym przez Kanadyjczyków w czasie ich podróży do własnego, wyjątkowego, unikatowego stylu, było dołączenie do grupy gitarzystki i wokalistki Emmy Proulx. Nie zrozumcie nas źle, pierwszy album Jessiego i Dragosa był piękny, jednak zwiewność nowoprzybyłej, zmieniła oblicze zespołu. Jej delikatny głos, pojawił się na drugim studyjnym albumie — Headroom, tym samym stając się kropką nad Men I trust, -owym I. No i nazwa nabrała jakby więcej sensu, prawda?

Trzeba przyznać, Emma stała się zarówno muzycznym trade markiem grupy, jak i jej wizerunkiem. Postać piosenkarki, zawsze przyozdobiona łagodnym, kojącym uśmiechem i spokojem płynącym z jej oczu pojawiała się wielokrotnie na okładkach singli zespołu. Gdyby tak się przypatrzeć dłużej, podobny komfort i delikatność, znajdziemy też w rysunkowych postaciach z opraw wizualnych, chociażby albumu Oncle Jazz, czy singla You Deserve This. A to, co widzialne, znajduje odzwierciedlenie (a może w kontekście dźwięku warto by powiedzieć, że odbija się echem?) w brzmieniu Men I Trust.

Oncle Jazz, Untourable Album i wizyty w Polsce

Albumem, który przyniósł duży rozgłos grupie, utrwalając ich miejsce na bedroomowej scenie jest Oncle Jazz. Wydany w 2019 roku, ciepły w brzmieniach krążek to absolutna kwintesencja tego jak brzmi Men I Trust. Ten album pełen błyskotliwych kawałków, ogrzewających umysł zarówno tekstowo jak i muzycznie, spiął ze sobą sporo publikowanych wcześniej singli, co spotkało się z mieszanym odbiorem fanów. Wszyscy pragnęli jak najwięcej nowej twórczości, zafascynowani tym, czego do tej pory mogli już skosztować i w czym się rozkochać. Na większą dawkę nowości trzeba było poczekać dwa lata. Dwa lata, podczas których wszystko pozostało trochę w zawieszeniu. Powstały w czasie pandemii Untourable Album zaopiekował się uszami i duszami słuchaczy i początkowo nie wiązał się z żadnymi koncertami. Los chciał jednak inaczej i ostatecznie pod koniec 2021 roku grupa wyruszyła w trasę o przewrotnym tytule Untourable Tour.

Zespół Men I Trust na koncercie

Skoro o koncertowaniu mowa, Kanadyjczycy wpadali do Polski kilkukrotnie, wyprzedając całe sale. Na ostatnim z koncertów, granym w Polsce w 2022 roku, mimo przeziębienia wokalistki, zespół stworzył niepowtarzalną atmosferę, a lekka chrypka performerki, tylko ubarwiła warstwę wokalną. Sala wypełniła się wtedy ludźmi i czarującymi dźwiękami, które w swoich utworach serwuje Men I Trust. Trzeba im przyznać — mimo spokojnego klimatu, w jakim z założenia grają, ich energia na scenie jest szczera i wszechogarniająca.

Albumy Live

Men I Trust wydali dwa albumy live’owe. Jeden z nich w 2020 roku, drugi — lekko ponad miesiąc temu. Oba przyprawiają o uczucie, jakbyśmy rezydowali z zespołem w niewielkim, przytulnym pokoju, wytłumionym dywanami, słuchając ich muzyki i popijając jakiś ciepły napój. Jest komfortowo, jest miękko.

Forever Live Sessions Vol.2 to krążek długo wyczekiwany, fanów indie-popowych brzmień grupy nierzadko ogarniało zwątpienie, czy rzeczone wydawnictwo, w ogóle kiedykolwiek zostanie opublikowane. Jednak wraz ze swoim pojawieniem się, momentalnie zaskarbiło sobie serca słuchaczy, dla niektórych stając się zbiorem ulubionych wykonań już wcześniej i tak lubianych utworów. Forever Live Sessions Vol.2 nie powielają utworów z pierwszej części, wydanej 5 lat temu, więc jeśli komuś nie udało się doświadczyć tych uwiecznionych na albumie koncertów, śmiało może nadrobić to, słuchając obu wydań, zanim zabierze się za najnowszy album zespołu.

A jeśli już o najnowszym krążku mowa…

Equus Asinus

Czyli osiołek zwyczajny, kontynuuje bedroomowy styl grupy. Ale czuć w nim też powiewy świeżości.

Okładka albumu Men I Trus - Equus AsinusNiektóre niezależne single (takie jak Billy Tropy) zdawały się sugerować konkretniejszą zmianę stylu ekipy. Ta miała skierować się ku bardziej pospiesznym tonom, basem nieco sugerującym post-punkowe brzmienia. Tym razem jednak grupa poza wplataniem coraz większej ilości dream-popowych melodii, pokusiła się również o romantyczne rozwinięcia w klimacie balladowo-westernowym (I Come With Mud) czy może również nieco francusko nowofalowym? (Girl 2025). Otuleni w dźwięki spokojnej perkusji, łaskoczących gitar i delikatnego wokalu rozpływamy się w nostalgicznej zadumie. Słodko-gorzkie teksty, jak chociażby w utworach Bethlehem czy Purple Box mają melancholijny klimat, który jednak nie dołuje — nosi w sobie iskierkę nadziei na pozytywny rozwój zdarzeń. Albo, chociaż na zaakceptowanie tego, co minęło.

 

A gdyby jakoś zobrazować, jak brzmi ostatnie wydanie od Men I Trust, to nie trzeba daleko szukać. Najnowszy album roztacza wokół siebie dymny, gęsty, ale równocześnie nieprzytłaczający klimat relacji międzyludzkich — taki sam, jaki panuje w pokoju na zdjęciu z jego okładki.

Maja Michalik & Katarzyna Golec