Michał Urbaniak

Michał Urbaniak
Wizjoner, wiecznie młody i podekscytowany wszelkimi muzycznymi trendami. W jego utworach zawierała się polska tradycja ludowa, jazzowa ekspresja oraz współczesne trendy hip-hopowe.  Tuż przed świętami Bożego Narodzenia, w wieku 82 lat, odszedł Michał Urbaniak. By uczcić jego pamięć, w ramach pasma Artysta Tygodnia, przybliżamy jego wybrane dzieła oraz wpływ na kolejne pokolenia artystów.

Michał Urbaniak Constellation – In Concert

1973

Polskie Nagrania Muza

W 1971 roku kariera Michała Urbaniaka zyskała międzynarodowego rozgłosu za sprawą festiwalu jazzowego w szwajcarskim Montreux. Wraz ze swoim kwintetem zachwycił zgromadzoną tam publiczność oraz jury, zdobywając tytuł najlepszego solisty tej prestiżowej imprezy. Co warte podkreślenia, Urbaniak zaprezentował swój kunszt zarówno na skrzypcach, jak i saksofonie. W efekcie wymarzona przeprowadzka do Stanów Zjednoczonych i podbój stolicy jazzu, Nowego Jorku, stanęły przed nim otworem.

Zanim rozpoczął się amerykański sen artysty, pożegnał się on na kilkanaście lat z Polską w wielkim stylu. Po kilkunastu miesiącach europejskich wojaży Urbaniak oraz Urszula Dudziak (wokal), Wojciech Karolak (organy), Adam Makowicz (klawisze) oraz Czesław Bartkowiak (perkusja) zawitali do Filharmonii Narodowej w Warszawie. Tam zarejestrowano występ, który następnie stał się 36 wydaniem polskiej serii płytowej Polish Jazz.

In Concert to album będący niejako koncertowym wydaniem pierwszej płyty Urbaniaka wydanej w amerykańskiej wytwórni Columbia – Fusion. Zamiast ułożonych, zaplanowanych kompozycji, tutaj muzyka przybiera często w zaskakujący i nieoczywisty kierunek. Szczególnie niezwykły jest otwierająca album, mistyczna kompozycje Bengal. To modelowy przykład jazz-fusion początku lat 70. wzbogacony o rzadko obecne w tym gatunku skrzypce lidera oraz niesamowite wokalizy Dudziak w drugiej części występu.


Atma

1974

Columbia

Mimo że Michał Urbaniak od początku swojej kariery był pod silnym wpływem klasycznego amerykańskiego jazzu, miał pociąg do nieustannych poszukiwań. Jednym z ciekawszych eksperymentów była synteza jazzu z polską tradycją ludową. Koronnym przykładem jest album Atma. Jego nazwa pochodzi od domu w Zakopanem, w którym w latach 30. mieszkał i tworzył Karol Szymanowski.

W wielu kompozycjach Urbaniaka słyszymy, jak subtelnie przeplatają się elementy jazzowej improwizacji z rytmiczną swobodą i frywolnością, zaczerpniętymi z polskiego folkloru. Ich połączenie nadało utworom unikalny charakter – powstało coś, co choć zakorzenione w zwyczajach, było na wskroś nowoczesne. Co więcej, perfekcyjnie wpasowało się w coraz popularniejszą na początku lat 70. tendencję do łączenia muzyki jazzowej z wpływami ludowymi. Do tej pory królowały inspiracje kulturą latynoską oraz hinduską, Dzięki albumowi Atma do muzyki improwizowanej zawitała też polska kultura.


Ecstasy

1978

Marlin

Urbaniak przez całe swoje życie podążał za trendami. Gdy w połowie lat 70. zetknął się z siłą nabierającego popularności funku, zapragnął stworzyć muzykę opartą na równie intensywnym groovie. Najpierw powołał do życia projekt Funk Factory, doceniony niestety dopiero po latach. Kilka lat później spróbował ponownie, celując w nieco bardziej radiowego odbiorcę.

Album Ecstasy pełen jest kandydatów na hitowy singiel. Otwierające płytę, obeezwładniająco chwytliwe Body Rub, bujające Free, czy romantyczne Want’s To Make You Feel Good w teorii wszystkie elementy do zawojowana list przebojów były na odpowiednim miejscu. Niestety, spodziewany sukces sprzedażowy nigdy nie nadszedł.

Jeden z utworów z tego LP, A Day In The Park, zawojował świat dopiero kilkadziesiąt lat po swojej premierze. Delikatność kompozycji oraz głosu Urszuli Dudziak zauroczyła producenckie ucha Madliba oraz Expo 2000. Ich dzieła stanowiły następnie podkład dla nawijek odpowiednio Tylera, The Creatora oraz Belmondawga w utworach WHAT A DAY i Fresh Air.


Jazz polega na rytmie

Młodzież i tu, i tam jest wspaniała. Nareszcie rytm wrócił do jazzu, szczególnie do jazzu europejskiego. Eksperymenty eksperymentami, ale jazz i hip-hop… hip-hop w ogóle uratował jazz. Prawdziwy jazz. Jazz polega na rytmie. Powstał w domach publicznych jako muzyka do tańca. Jestem pewien, że niedługo znowu będziemy tańczyć do jazzu

Te słowa padły z ust Michała Urbaniaka w 2018 roku. Pod koniec zaś ukazała się świąteczna serenada z udziałem Donguralesko. Przytoczony cytat został wcielony w życie przez jazzmana w wielu kolaboracjach z raperami. Fresh Air z Belmondziakiem to tylko jeden z przykładów. Z kolej w rozmowie z Markiem Niedźwiedzkim w 2017 roku Urbanator stwierdził:


Tyle lat byłem samplowany przez hip-hopowców i nie tylko, że na najnowszej płycie postanowiłem samplować samego siebie

Wielkość Michała Urbaniaka, mimo wspaniałych umiejętności, nie objawia się w jego technice, a w zrozumieniu relacji między dawnymi i współczesnymi brzmieniami.  Na fali popularności hip hopu w latach 90. nasz Artysta Tygodnia stał się liderem projektu Urbanator – dźwiękowej przestrzeni, w której sprawnie połączył nurt instrumentalnego hip-hopu z wirtuozerią wielu światowej klasy jazzmanów, takich jak Herbie Hancock czy Marcus Miller. Te albumy były zalążkiem dla rosnących dziś jak grzyby po deszczu polskich (i nie tylko) składów jazzowych, zafascynowanych hip-hopem.

Niesamowita otwartość na brzmienie, gatunki i wszelkie muzyczne novum to niepodważalny dowód na światowość i ponadczasowość postaci Urbaniaka. Wyjście w stronę młodszych artystów sprawiło, że z jego brzmienia korzystali choćby Royce Da 5’9, J. Cole, Dj Paul, Eminem, Eldo, GrammatikTyler, The Creator, Beastie Boys, Q-Tip, Busta Rhymes, Fatboy Slim, Leh, Projet Pat. Mógłbym tak wymieniać dalej, ale mam nadzieję, że pokazuje to w jaki sposób jego muzyka trafiała do młodych i jak dużym szacunkiem środowisko go darzyło.

Marcin Szusty, prowadzący cykl Historia MuzykiI, w sierpniu bieżącego roku zrealizował wywiad z Michałem Urbaniakiem. Poniższy, ostatni już, cytat pochodzi z jego wpisu wspominkowego z 21 grudnia: 

Po próbie, koło 16:00 wszedłem do pokoju, gdzie przebywał pan Michał z małżonką i menadżerką –  panią Dorotą. Przedstawiłem się i wpadając w nerwowy słowotok, zacząłem mówić czym się zajmuję: że prowadzę wykłady z soulu, funku, jazzu, rocka, techno, house’u…
I wtedy pan Michał mi przerwał, patrząc badawczym spojrzeniem:
–  A czy hip-hop jest?


W głowie filmy

W momencie premiery filmu Mój Rower, pomimo moich najszczerszych chęci, nie czaiłem jazzu, ale podskórnie czułem, że artyści tacy jak choćby Michał Urbaniak, są osobami wyjątkowymi i godnymi szacunku. Z hip-hopem sytuacja miała się zgoła odmiennie, jako aspirujący fan death metalu, raperów postrzegałem w najlepszym wypadku z pewnym rozbawieniem i pogardą. Zatem wydawać by się mogło, że mój nastoletni dogmatyzm skutecznie odetnie mnie od postaci Michała Urbaniaka. Tak jednak się nie stało. Film Piotra Trzaskalskiego od początku urzekł mnie zarówno dość prostą historią o trzech pokoleniach mężczyzn, jak i bardzo naturalną chemią między głównymi bohaterami. Tym większe było moje zdziwienie, że filmowe portfolio naszego Artysty Tygodnia jest stosunkowo ubogie w porównaniu do jego pozostałych aktywności artystycznych.

Mówiąc o filmografii jazzmana, mam na myśli raczej wywołujące każdorazowo uśmiech na ustach widza występy gościnne, aniżeli pierwsze skrzypce w danej produkcji. Najbardziej naturalnie wypadał rzecz jasna w rolach muzyków jak choćby w Pan T, Pożegnanie Jesieni czy nawet w Świecie według Kiepskich. Tym bardziej rola niespecjalnie muzykalnego nestora rodu Starnowskich w filmie Mój Rower zasługuje na uwagę; dla mnie jako widza, Michał Urbaniak wypadł tak naturalnie, jakby aktorem był od zawsze.

Żeby dopełnić ten brzmieniowo-filmowy krajobraz, podejmijmy trop muzyki filmowej. Tutaj również dzieje się bardzo dużo; dokumentalne produkcje o jazzie i Urszuli Dudziak nie zdziwią raczej nikogo, ale polsko-amerykańska kostiumowa koprodukcja Szuler z Jerzym Kryszakiem i debiutem filmowym Philipa Seymoura Hoffmana? To już większe zaskoczenie. Nie mogę też nie wspomnieć o jednym z moich ulubionych polskich filmów, czyli o Długu w reżyserii Krzysztofa Krauzego. Ta mroczna historia oparta na faktach spotęgowana została bardzo nastrojowymi kompozycjami Michała Urbaniaka, podbijającymi dramaturgię poszczególnych scen i rosnącą nerwowość bohaterów. Muzyka została od razu doceniona przez krytyków i nagrodzona na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Bo Michała Urbaniaka nie dało się nie lubić.

Materiały: Zuzanna Kopij, Michał Lach, Filip Juszczak, Maciej Tomasiewicz, Marcin Masło

Redakcja: Magda Szlachta