Między szczytem a powiadomieniem. O cyfrowej rewolucji turystyki górskiej
Aplikacje turystyczne przenikają przestrzeń górską od kilku lat. Zmienia się sposób, w jaki się po nich poruszamy, planujemy wycieczki i doświadczamy natury. Ale czy ta zmiana idzie w dobrym kierunku? Czy technologia wspiera nas w odkrywaniu gór, czy raczej odcina od tego, co w nich najważniejsze?
Bezpieczeństwo i dostępność to realne korzyści
Nie da się zaprzeczyć, że aplikacje turystyczne zmieniły realia górskich wędrówek na lepsze. Nawigacja GPS, mapy offline, funkcje ratunkowe. To narzędzia, które mogą uratować życie. Aplikacja Ratunek przesyła dokładną lokalizację do GOPR i TOPR w sekundę, co w sytuacji zagrożenia może być kluczowe. Prognozy pogodowe ostrzegają przed burzami, funkcje śledzenia na żywo dają bliskim spokój ducha, a szczegółowe plany tras pomagają oszacować czas i trudność wędrówki.
Dla początkujących turystów to ogromne ułatwienie. Dawniej wejście w góry wymagało doświadczenia i odwagi. Dziś aplikacja prowadzi za rękę, pokazuje drogę, podpowiada, co dalej. Mapy cyfrowe są dokładniejsze niż papierowe, aktualizacje ostrzegają przed zamkniętymi szlakami, a społeczności użytkowników dzielą się praktycznymi radami przygotowania do dalszych działań w terenie.
To wszystko prawda, jednak ma to swoją cenę.
Dokumentowanie zamiast doświadczania
Główny problem nie leży w samej technologii, ale w tym, jak z niej korzystamy. Coraz częściej obserwujemy zjawiska, które można nazwać turystyką „Instagramową”. Ludzie wędrują po górach, ale ich uwaga skupiona jest na smartfonie. Zdjęcia do mediów społecznościowych, relacje na żywo, sprawdzanie statystyk, śledzenie liczby kroków, porównywanie wyników z innymi. To wszystko odciąga nas od bezpośredniego kontaktu z przyrodą. Nie chodzi tu o bezpośrednie odniesienie do konkretnej aplikacji, ale do samego procesu masowego publikowania informacji o naszych górskich przebojach w mediach społecznościowych.
Presja społeczna, by dokumentować każdą chwilę, sprawia, że góry przestają być miejscem wyciszenia i zaczynają pełnić funkcję scenografii do perfekcyjnego posta. Zamiast patrzeć na widok, patrzysz na kadr. Zamiast słuchać ciszy, słuchasz powiadomień. Zamiast być obecnym, jesteś zajęty transmitowaniem swojej obecności innym.
Obserwujemy to wokół siebie coraz wyraźniej. Turysta na szczycie spędza więcej czasu nad telefonem niż nad krajobrazem i unikalną panoramą miejsca. Zdjęcia robione są nie po to, by zapamiętać moment, ale po to, by się nim podzielić. Rezultat jest taki, że doświadczenie rozmywa się między ekranem a rzeczywistością.
Cyfrowe tłumy
Drugi poważny problem to overtourism napędzany przez aplikacje i media społecznościowe. Ludzie wybierają szlaki nie ze względu na piękno czy unikalność sportowego doświadczenia, ale dlatego, że są popularne w rankingach aplikacji i mają dużo zdjęć na Instagramie. Influencerzy outdoorowi, publikując dokładne lokalizacje i idealizowane fotografie, kierują tłumy w te same miejsca, które wywołują największy ruch na ich mediach społecznościowych.
Efekty są widoczne gołym okiem. Gigantyczne kolejki na Giewont, przepełnione szlaki w Tatrach, atmosfera bardziej przypominająca centrum handlowe niż dziką przyrodę. To nie tylko problem komfortu. To realne zagrożenie dla środowiska. Góry są odporne na wiele rzeczy, ale nie na ciągłą presję tysięcy par butów dziennie. Erozja szlaków, zniszczona roślinność, śmieci, hałas. To wszystko konsekwencje nadmiernej popularności niektórych tras.
W Tatrach sytuacja stała się na tyle poważna, że służby parkowe apelują o odpowiedzialne planowanie wycieczek, na terminy oddalone od szczytu sezonu. Ale czy te apele docierają do osób, które przyszły głównie po zdjęcie?
Kruchość cyfrowych wspomagaczy
Technologia ma jeszcze jedną, mniej oczywistą wadę. Sprawia, że tracimy podstawowe umiejętności orientacji w terenie. Coraz więcej turystów nie potrafi czytać mapy papierowej, nie wie, jak posługiwać się kompasem, nie umie ocenić warunków atmosferycznych czy oszacować czasu przejścia po topografii miejsca.
W normalnych warunkach to nie stanowi problemu, kilka kliknięć i sprawny algorytm wykona za nas tę często monotonną i wymagającą dokładnej uwagi pracę. Co jednak w sytuacji, gdy bateria się wyczerpie, telefon spadnie i rozbije ekran, albo po prostu zabraknie zasięgu w górskiej dolinie? Wtedy okazuje się, że nasz kompas cyfrowy jest bardziej kruchy, niż nam się wydawało. A góry nie mają trybu awaryjnego, wymagają od nas konkretnych umiejętności przetrwania.
Szukanie równowagi w świecie algorytmów
Rozwiązanie nie leży w odrzuceniu technologii. To byłoby naiwne i niepraktyczne. Kluczem jest świadome korzystanie z dobrodziejstw współczesności. Aplikacje mogą być doskonałym narzędziem wsparcia, ale nie powinny zastępować bezpośredniego doświadczenia.
Coraz więcej osób poszukuje cyfrowego detoksu w górach. Świadomie zostawia telefon w plecaku, wybiera trasy mniej popularne, rezygnuje z dokumentowania każdej chwili. To doświadczenie bardzo szybko uświadamia nam, jak ważne są umiejętności praktyczne, które dają nam zarówno podstawę do zachowania bezpieczeństwa, jak i głębszą więź ze środowiskiem górskim, chronionym przed intensywną ingerencją człowieka.
W ostatnich latach coraz popularniejsze stają się szkolenia stawiające nacisk na naukę umiejętności mających praktyczny wpływ na nasze bezpieczeństwo w górach. Akademia GOPR i TOPR są najlepszym przykładem tego podejścia. Często oferują bezpłatne szkolenia dla zainteresowanych turystów, udzielając wiedzy, która rzeczywiście ratuje życie w warunkach górskich i daje poczucie bezpieczeństwa.
Góry czekają
Technologia w górach to rzeczywistość, nie zniknie, nie cofnie się. Pytania są jednak bardziej skomplikowane niż mogą się wydawać: jak korzystać z aplikacji, by wspierały nasze bezpieczeństwo, ale nie pozbawiały autentyczności? Jak dokumentować doświadczenia, ale nie zatracić się w procesie? Jak dzielić się odkrytymi miejscami, nie przyczyniając się do ich degradacji?
Odpowiedzi nie przychodzą łatwo, ale być może warto zacząć od rzeczy prostych. Wyłączyć powiadomienia na szlaku, zrobić jedno zdjęcie zamiast trzydziestu, zatrzymać się i po prostu patrzeć na widok bez pośrednictwa ekranu, bez filtrów, bez myślenia o opiniach znajomych.
Góry oferują coś, czego algorytmy nigdy nie będą w stanie odtworzyć: przestrzeń do myślenia, ciszę do słuchania, piękno do doświadczania. Jednak to wszystko wymaga od nas jednej rzeczy – świadomej obecności, tu i teraz.
Zapraszamy do odsłuchania pełnej rozmowy na naszych streamingach oraz na kolejne odsłony audycji CyberLUZ w każdy poniedziałek o godzinie 14:00 na 91,6 FM.
Tekst: Michał Cimaszewski