Migracje serc, z Ameryki do Polski – rozmowa z Aguedą Casado
Agueda Casado – pół meksykanka, pół Amerykanka. Jej pierwszą miłością był Meksyk, drugą Teksas, a trzecią, tą bezwarunkową – Wrocław.

Agueda od półtora roku mieszka w Polsce, obecnie jest nauczycielką języka hiszpańskiego i angielskiego. W rozmowie z Anną Rakoczy podczas audycji El ritmo que nos une, Agueda opowiedziała swoich doświadczeniach związanych z migracją do Polski.
Audycja El ritmo que nos une przenosi nas na godzinę do Hiszpanii. W każdy poniedziałek od godziny 17:00 na antenie Radia LUZ usłyszycie ciekawostki o hiszpańskiej literaturze, malarstwie, zabytkach, miastach, filmach, polityce. Wszystko przeplatane z przeglądem prasy hiszpańskiej.
Cały wywiad możecie przesłuchać poniżej. Pełne tłumaczenie znajdziecie w dalszej części artykułu.
Pełne tłumaczenie:
AR: Hej Agueda, powiedz proszę parę słów o sobie.
AC: Hej, dziękuję bardzo za zaproszenie, witam wszystkich słuchaczy. Jestem Agueda, jestem pół Meksykanką, pół Amerykanką, urodzoną w Teksasie. Żyłam około 12 lat w Meksyku, a potem wróciłam do Teksasu, gdzie mieszkałam większość swojego życia. Półtora roku temu przeprowadziłam się do Polski, z miłości. Pracuję jako nauczycielka języka angielskiego i hiszpańskiego.
AR: Co znaczy dla ciebie Twoja podwójna narodowość? Czujesz się bardziej Amerykanką czy Meksykanką?
AC: Hmm… Myślę, że jest to równe. Jeśli słucham Franka Sinatry, muszę znać Vicente Fernándeza. Jeśli słucham Michaela Jacksona, muszę znać Chavelę Vargas. Moje serce i umysł zawsze dzieliły się na dwa światy, między Meksykiem a Stanami Zjednoczonymi. Fakt, że większość życia żyłam w USA, jednak moje korzenie, moi rodzice, mój dom to też Meksyk.
AR: Hiszpańskiego nauczyłaś się w domu?
AC: Zawsze w domu.
AR: Czyli Twoi rodzice mówią głównie po hiszpańsku? Czy też po angielsku?
AC: Moja mama również mówi po angielsku, jednak w domu zawsze wpajano we mnie hiszpański, żeby go nie stracić.
AR: W jakim wieku wyjechałaś ze Stanów?
AC: Kiedy miałam około 33 lata.
AR: I od półtora roku mieszkasz tutaj?
AC: Tak, od półtora.
AR: I czym się zajmujesz teraz w Polsce?
AC: W Polsce, poza byciem nauczycielką, jestem ambasadorką grupy Latynosek mieszkających we Wrocławiu, gdzie tworzymy społeczność dla wszystkich Latynosek i też dopiero co otworzyłam klub czytelniczy.
AR: W Księgarni Hiszpańskiej?
AC: Większość czasu spotykamy się w Księgarni Hiszpańskiej, ale przemieszczamy się też między kawiarniami, od kawiarni do kawiarni.
AR: A dlaczego wybrałaś Wrocław?
AC: To rodzinna miejscowość jej partnera, stąd taki wybór.
AR: Mogłabyś opowiedzieć trochę o zderzeniu kultury polskiej z amerykańską?
AC: Jest oczywiście wiele różnic kulturalnych. Po przyjeździe z Teksasu zwróciłam uwagę na transport publiczny w Polsce, za co jestem wdzięczna, bo w Teksasie nie jest tak rozbudowany. Rodzaje potraw, przyzwyczajenie się do zamkniętych sklepów w niedziele – w Stanach Zjednoczonych są otwarte codziennie. To są po prostu zwykłe, codzienne sprawy, do których trzeba się przyzwyczaić. Co jest pewne, w Polsce czuję się bardzo bezpiecznie, niestety w przeciwieństwie do Teksasu.
AR: Jakie są Twoje doświadczenia z Polakami?
AC: Bardzo ich lubię, choć nie są tak otwarci, jak ludzie w Teksasie, gdzie wszyscy są bardzo życzliwi i przyjaźni. Z czasem, poznając ich lepiej, krok po korku się otwierają. Tutaj słowo przyjaźń ma bardzo dużą wagę.
AR: Teraz pytanie ważne dla mnie, czy w jakiś sposób pozostajesz blisko swoich korzeni, będąc tak daleko od domu? Opowiedz mi proszę o tym.
AC: Tak. Jestem cały czas blisko moich korzeni przez stały kontakt z rodziną, z przyjaciółmi… W moim domu w Polsce słucha się muzyki po hiszpańsku… Wraz z grupą Latynosek próbujemy stworzyć atmosferę Ameryki Południowej, organizując wydarzenia i rozmawiając w naszym języku.
AR: To naprawdę piękna sprawa. Dziękuję Ci za tą rozmowę i mam nadzieję, że ponownie nas odwiedzisz w Radiu Luz.
AC: Dziękuję, to była przyjemność.
Tekst: Anna Rakoczy Redakcja: Barbara Winkel