Miły ATZ ft. UNDADASEA – MOJA WINA
Zacznę od małego wyjaśnienia dla wszystkich, którzy zobaczyli na naszej stronie nazwę legendarnego już gdyńskiego składu i czym prędzej kliknęli na okładkę najnowszego singla Miłego ATZa. Tak, na MOJA WINA udziela się praktycznie każda najważniejsza postać Undadasei. Tak, są to nowo nagrane wokale. I na tym pozytywy w tym temacie się kończą. Ciężko tu bowiem mówić o prawdziwej goścince, gdyż udział Undziarzy ogranicza się do wypowiadania tytułu utworu w refrenach.
Gdy więc mamy to wyjaśnione, możemy pomówić właściwie o samym mocograju. Zamiast wielkim powrotem nadmorskiej ekipy MOJA WINA jest raczej pięknym hołdem dla wszystkiego, czym dla ATZa była i jest Undadasea. A artystycznie jest właściwie wszystkim. Z każdego słowa czuć tu miłość nie tylko do muzyki Undy, ale przede wszystkim do ludzi, którzy ją tworzyli. Za to, że pozwolili mu uwierzyć, że on też może robić to, co oni. Te emocje w połączeniu z pogodnym bitem Miszy pozwalają powrócić do czasów, gdy gdyński skład był najbardziej ekscytującym zjawiskiem na polskiej scenie rapowej. A tym, którzy, tak jak ja, przegapili ten moment, poczuć jak wyjątkowe były to chwile.
Sam ATZ nie pompuje też oczekiwań. W emocjonalnym opisie pod teledyskiem na Youtubie można dość jasno wyczytać, że cokolwiek doprowadziło do rozpadu Undadasei jeszcze nie zostało wyjaśnione do końca. Możliwe więc, że nigdy nie doczekamy się pełnoprawnego powrotu grupy. Nawet jeśli MOJA WINA nie będzie iskrą zapalną, to cieszę się bardzo, że ATZowi udało się zebrać tych ludzi w jednym miejscu. Choćby i w tak symbolicznej formie. To piękne podziękowanie za ruch muzyczny, który zmienił życie wielu. A najbardziej chyba samego Miłego.
Michał Lach