Obongjayar ft. Sarz – Nobody
Obongjayar to fascynująca osobowość, o której z niezrozumiałych przyczyn nie zrobiło się jeszcze głośno. Przez najbliższy tydzień będziecie mieli szansę poznać go na falach Radia LUZ jako wokalistę, ale należy zaznaczyć, że jest też fantastycznym raperem. Tworzy muzykę, w której przemyca mnóstwo soulu, gładko krąży od śpiewu do słowa mówionego, nie stroni od elektronicznych podkładów i nigdy nie przepuści okazji, by podkreślić swoje nigeryjskie korzenie. Słychać to już na pierwszy rzut ucha – choć miał w życiu epizod z korzystaniem wyłącznie z amerykańskiego akcentu, teraz dumnie powrócił do nigerysko-brytyskiego, powoli tworząc z niego swój znak rozpoznawczy.
Nie jest to artysta, któremu w tekstach wystarczy pochwalić się metką przy nowej kurtce. Obongjayar drąży głębiej i pochyla głowę nad duchowością, pochodzeniem, wiarą, rodziną i podobnymi tematami o nierzadko dużym ładunku emocjonalnym. Najlepiej zaprezentował się na swoim ubiegłorocznym albumie Which Way Is Forward?, który już od pierwszej nuty uderza po słuchawkach słońcem, zostawiając po sobie niepodrabialne uczucie pokrzepienia rozpływającego się ciepło po ciele. Teraz światło dzienne ujrzała epka Sweetness stworzona do spółki z Sarzem, a na niej trochę inna twarz Obongjayara. To materiał dużo lżejszy, taki, który warto włączyć już nie w poszukiwaniu natchnienia, a uśmiechu i energii – aż żal, że nie wyszło to na początku lata, bo soundtrack do wakacji byłby wtedy załatwiony od ręki.
Lekki, niezobowiązujący, stworzony jakby bez najmniejszego wysiłku – wystarczy spojrzeć na okładkę, by zrozumieć, z jakim materiałem będziemy mieć do czynienia. Teksty mieszą w sobie historie o relacjach z kobietami. Artyści podali je w wersji pełnej szacunku i podziwu wobec drugiej strony. To miły dodatek do dobrej muzyki, bo ostatnie rapowe nowości mogę już męczyć brakiem klasy wykonawcy w podejściu do potencjalnych kandydatek na dłuższą lub krótszą znajomość, lub, z drugiej strony, popadać w zbędny patos. Kto się do Nobody w tym tygodniu nie pobuja, ten z kamienia.
Zuza Pawlak