Playboi Carti – Not PLaying
W temacie Whole Lotta Red, świątecznego prezentu od Playboia Cartiego dla fanów nawijki à la „bleble dziecior”, jedni szaleją, inni biadolą. Prawda (jak często w takich przypadkach bywa) leży pośrodku. Młody Carter nagrał – tylko i aż – bardzo dobry album, którego od początku do końca słucha się z wielką przyjemnością – zwłaszcza jeśli, tak jak w moim przypadku, walcowaty sound opracowany przez Pi’erre’a Bourne’a (i doskonale rozwinięty przez innych producentów właśnie na WLR) jest dla was szczytem newschoolowego brzmienia.
Oczywiście, w przeciwieństwie do debiutu, nie ma tu mowy o żadnym przełomie, ale doceniam spójność dziwno-gotyckiego konceptu. Ponownie jednak – bardziej od strony technicznej (te bity! te przestery!!), niż lirycznej. Pomimo tego fajnie znów posłuchać neonowego trolla w jego defaultowym wydaniu, nawet ze świadomością, że wydał raczej zbiór klipów z TikToka niż klasycznie rozumiany album. Albo to McLuhan miał po prostu rację z tymi środkami przekazu.
Sebastian Rogalski