Po co komu feminatywy?

Po co komu feminatywy?

Czy ruch feministyczny jest inkluzywny? Czy jako kobiety możemy doświadczać dyskryminacji ze strony innych kobiet? Czy jako społeczeństwo przyzwalamy na cichą agresje wobec osób niebiałych?

Feminatywy – po co to komu?

Feminatywy to żeńskie formy nazw zawodów, funkcji i ról społecznych. Powstają po to, aby język był bardziej precyzyjny i aby w równym stopniu odzwierciedlał rzeczywistość. Przez długie lata wiele form było pomijanych, a dominujące męskie nazwy sugerowały, że to mężczyźni są „domyślnymi” wykonawcami określonych funkcji społecznych. Choć kobiety podejmowały się pewnych funkcji, były symbolicznie odsuwane na bok.

Hipoteza Sapira-Whorfa

Amerykańscy językoznawcy Edward Sapir (1884–1939) i Benjamin Lee Whorf (1897–1941) wysnuli tezę, która zakłada, że język kształtuje myślenie i sposób postrzegania świata, co tworzy wówczas naszą rzeczywistość społeczną. Inaczej mówiąc to, jakich słów używamy, wpływa na to, co w ogóle jesteśmy w stanie zauważyć, nazwać i zrozumieć. To właśnie w ramach tej koncepcji mówi się, że język oddziałowuje na podświadomość, bo to on narzuca nam pewne schematy i skojarzenia. Takie zjawisko jest często nieuświadomione przez nas samych. Jeżeli wziąć by więc pod uwagę to, co głosili Sapir i Whorf, bardzo łatwo wyklarowałoby się, w jaki sposób brak feminatyw stał się cichym głosem napędowym systemu patriarchalnego.

Pojawiają się głosy krzyczące- po co nam ta nowa moda? Maciej Makselon, polonista i dziennikarz trafnie komentuje w Ted Talks:

Problem pojawia się wtedy, kiedy zaczynamy traktować świat tak, jakby się pojawił razem z nami, a to co znamy, było ostatecznym punktem odniesienia dla wszystkich i wszystkiego.

W duchu współczesnego europejskiego egalitaryzmu oczywistym staje się ich stosowanie. Co więcej, temat ten nie powinien stanowić dyskusji publicznej, gdyż powinny były one wykształcić się w pełnej formie jeszcze za czasów emancypacji kobiet. Gdybyśmy zwracali się do mężczyzny, nazywając go ekspertką, badaczką, czy przewodniczącą, dla większości osób brzmiałoby to nienaturalnie. Podświadomie czujemy, że forma ta nie odpowiadałaby tożsamości osoby, do której się zwracamy. Skoro więc użycie feminatywu wobec mężczyzny wywołuje tak wyraźną reakcję, to dlaczego odwrotna sytuacja, czyli nazywanie kobiety wyłącznie męską formą , miałaby być dla niej neutralna?.

 Nie chodzi o ulepszanie języka na siłę, ale o to, by nazwy zawodów i funkcji były adekwatne i szanujące tożsamość osób, których dotyczą. Język kształtuje to, jak widzimy świat, a jeśli kobiety pojawiają się w nim w sposób jednoznaczny i naturalny, to łatwiej dostrzec ich obecność w życiu społecznym, naukowym czy zawodowym, nazywając rzeczywistość włączając w nią wszystkich jej uczestników. Korzystanie z feminatyw nie jest więc potrzebą kreowania abstrakcyjnego progresu, lecz jest naturalnym stanem rzeczy i głosem rozsądku.

Czy feminatywy są poprawne?

Tak. Rada Języka Polskiego uznaje feminatywy za formy poprawne i naturalne w języku. Na posiedzeniu plenarnym 25 listopada 2019 w swoim oświadczeniu przy Prezydium PAN uzgodniła, że „Dążenie do symetrii systemu rodzajowego ma podstawy społeczne” oraz że „Większość argumentów przeciw tworzeniu nazw żeńskich jest pozbawiona podstaw”. W związku z tym coraz częściej media i instytucje publiczne z nich korzystają. By temu dowieść do Wrocławia już po raz szósty zawitał Festiwal Feminatywy.

FESTIWAL FEMINATYWA

To największy w Polsce festiwal feministyczno-literacki i jest on organizowany przez Miejską Bibliotekę Publiczną im. Tadeusza Różewicza we Wrocławiu. Tegoroczne hasło brzmi „Wspólnie tworzymy zmianę”. Jednak czy faktycznie jesteśmy w stanie poczynić tę zmianę, jeżeli wciąż problemem zainteresowane są przede wszystkim osoby doświadczające rozmaitych form ucisku? Czy to nie tworzy swoistego paradoksu? To pytania rzucone w przestrzeń, które mają jedynie obudzić dyskusję, bo ostatecznie, to ona jest znamienna. Na tyle znamienna, by tegoroczne panele rozpocząć pytaniem, wobec którego ciężko przejść obojętnie, a mianowicie: Czy prawa kobiet w Polsce mają kolor?

Czy prawa kobiet w Polsce mają kolor?

Dosyć zagmatwanym może okazać się fakt, że ruch feministyczny powstały z inicjatywy kobiet w imię wsparcia innych kobiet, może okazać się nieinkluzywny właśnie wobec części z nich. Rzeczywistość potrafi okazać się na tyle przewrotna, że nawet w przestrzeni pełnej ludzi, możemy doświadczać samotności. Dzieje się tak często z powodów pozornie błahych, prymitywnych wynikających jednak z braku wiedzy oraz niewystarczającej edukacji w zakresie tematów fundamentalnych i ważnych. Ważnych, bo płeć, tożsamość, pochodzenie, czy język to elementy składowe, bez których nie sposób byłoby mówić o pełnym obrazie jednostki. Przecież to ich zbiór, tworzy ogół, który dowodzi z kolei, że wcale nie jest nam tak daleko do siebie nawzajem. Istotne jest więc budowanie społeczeństwa świadomego, opartego na dialogu, dlatego że rozmowa na temat różnorodności doświadczeń pozwala tworzyć zbiorowość wrażliwą i odpowiedzialną. W wyniku tej potrzeby, z feminizmu wyłonił się feminizm intersekcjonalny, nurt analizujący nie tylko płeć, lecz także to, jak inne czynniki, takie jak rasa, klasa społeczna, orientacja seksualna czy niepełnosprawność niesłusznie stają się powodem do dyskryminacji.

od lewej: Oliwia Bosomtwe, Margaret Amaka Ohia-Nowak, Aleksandra Lema, Arlo Wat

Podczas pierwszego dnia festiwalu skupiono się na wykluczeniu czarnych Polek w społeczeństwie polskim.  Panelistki Margaret Amara Ohia-Nowak, Aleksandra Lema i Arlo Wat skupiły się na cichej dyskryminacji, która może nie być widoczna na pierwszy rzut oka.  Jej przykładem jest założenie, że osoba niebiała nie mówi po polsku. Innym z kolei, co kryje się za pojęciem tokenizmu- jest zapraszanie czarnych kobiet do współorganizowania wydarzeń ze względu rasę, a nie wartość merytoryczną, jaką mogą wnieść jako osoby. Dzieje się tak, gdy przykładowe stowarzyszenie chce prezentować się jako bardziej inkluzywne i różnorodne. Dyskusantki wspomniały o momentach, w których były dopytywanie o pierwotny kraj pochodzenia, mimo że przecież urodziły się i dorastały w Polsce. Do pewnego momentu życia nie były nawet poza granicami kraju, co dowodzi skali absurdu. Zdarzają się przypadki, w których to czarne kobiety żyjące w Polsce,  doświadczające przemocy domowej ze strony czarnych mężczyzn, nie szukają pomocy w obawie przed ostracyzmem, czy zaszufladkowaniem .

Panelistki wspominały, że są chwile, w których czują się niezrozumiane nawet w gabinecie terapeutycznym, gdy psycholog otwarcie przyznaje, że nie podziela ich doświadczeń, nie został odpowiednio wykształcony w tym zakresie, bądź nie miał do czynienia z podobnym precedensem.

-Mówiła Oliwia Bosomtwe o problematycznej kwestii płac i braku odpowiednich statystyk.

Te wszystkie, opisane przypadki powinny stanowić płomień zapalny i wielki krok w stronę zwiększania świadomości zbiorowej na tematy ważne- bo dotyczące części osób funkcjonujących razem z nami, w tym samym społeczeństwie. Inicjatywy społeczne takie jak Festiwal Feminatywa stają się walką o nie pomijanie, o zauważanie, bo czasami to zwyczajnie wystarczy.

Na naszym Spotify- rozmowa z prowadzącą panel dyskusyjny pt. Czy prawa kobiet w Polsce maja kolor? –Oliwią Bosomtwe, dziennikarką; dawniej redaktorką naczelna portalu Noizz.pl, publicystką piszącą dla Newsweeka i Vogue. W 2024 r  napisała książkę pt. Jak biały człowiek. Opowieść o polakach i innych. 

Przeprowadziła Małgorzata Górska.

Czego jeszcze mogliśmy spodziewać się na festiwalu Feminatywa?

W kolejnych dniach odbył się cykl rozmów poświęconych macierzyństwu, niezależności ekonomicznej kobiet, cielesności oraz reprezentacji w kulturze. Zaproszone ekspertki omawiały presje społeczne, bariery w pracy i biznesie, nierealne kanony piękna oraz znaczenie kobiecej perspektywy w literaturze młodzieżowej. Spotkania miały na celu przełamywanie stereotypów i wzmocnienie kobiecego głosu w debacie publicznej. Zwieńczeniem cyklu była dyskusja o female gaze w literaturze młodzieżowej i o tym, jak popkultura kształtuje wyobrażenia o dziewczynach.

W Klubokawiarni Recepcja odbyły się spotkania i wydarzenia organizowane we współpracy z Wrocławskim Instytutem Kultury, w kinie DCF – Feministyczny Maraton Filmowy, a w Filii nr 5 MBP zobaczyliśmy wystawę Daisy von Pless. Blask Książa i cienie historii . Jak przekazują organizatorki, na wszystkie wydarzenia obowiązywał wstęp wolny, z wyjątkiem pokazów filmowych i imprez w Recepcji


Autorką tekstu jest Małgorzata Górska.  Red. Alicja Serafin.