Poczytaj: Playboy nad Wisłą
Na przełomie milleniów przez Polskę przetaczały się debaty dotyczące tego, co jest jeszcze erotyką, a co już porno. Ewa Stusińska ten spór uchwyciła w swojej książce – „Miła robótka. Polskie świerszczyki, harlekiny i porno z satelity”. To fantastyczna pozycja, bo opisująca stan III RP zawieszonej w pewnej liminalnej¹ przestrzeni – trochę chcącej być już kapitalistyczną, ale wciąż jeszcze dźwigającej na karku dziedzictwo poprzedniego ustroju.
“Nie potrafię zdefiniować pornografii, ale rozpoznaję ją, gdy ją widzę” stwierdził w 1964 roku sędzia Potter Stewart w sprawie Jacobellis v. Ohio. Rozumowanie niby dziurawe, ale coś w nim jednak jest. Utworzenie spójnej, niemożliwej do obalenia i niewzbudzającej kontrowersji definicji pornografii to zadanie, na którym poległo już wielu. Nic zresztą dziwnego, bo indywidualne poglądy na to, jakie treści są stymulujące erotycznie czy oburzające obyczajowo będą kształtowały nasze podejście do tematu. Jedni do worka z napisem „nieobyczajne” wrzucą wszelką nagość. Drudzy tylko taką, która umieszczona będzie w danym kontekście. A inni stwierdzą jeszcze, że to nie „obyczajność” jest kryterium według którego powinno się do tego problemu podchodzić.
Polacy okresu transformacji byli innowacyjni i przedsiębiorczy – zaś prawo, normy i obyczaje za tą rewolucją do końca nie nadążały. Ta mieszanka wybuchowa doprowadziła w latach 90. do czegoś, co autorka określiła w wywiadzie z nami mianem „pornograficznego Eldorado”. „Silikonowe penisy i pochwy clono najpierw jak protezy nogi lub ucha” – to zdanie chodzi za mną od dwóch tygodni, gdy przeczytałem je w „Miłej robótce” pierwszy raz. Uchwyca ono bowiem tak wiele elementów tamtego dziwacznego momentu w historii Polski: fantazję, bezczelność i improwizację, którymi najbardziej przebojowi biznesmeni musieli się w owych czasach wykazać.
Jak do tego doszło, że po tych frywolnych czasach seksualnego rozbisurmanienia dotarliśmy do dzisiejszego punktu, w którym poziom i treść debat o erotyce jest tak zaściankowa? Książka Ewy Stusińskiej zarysowuje pewien kontekst, który tłumaczy mocno, jak dotarliśmy do tego momentu. Ale oprócz tego, to podróż do świata, który (niestety?) już przeminął. Kim była Teresa Orlowski? A szwedzka piękność Ylva? Jak kwitła branża erotyczna w nowej, wolnorynkowej Polsce? Posłuchajcie o tym wszystkim w podcaście, w którym przepytujemy z tych kwestii autorkę „Miłej robótki”.
W 1992 roku ukazał się pierwszy numer polskiego „Playboya”, i ustanowił nową jakość w dziedzinie magazynów dla dorosłych. U jego steru jako redaktor naczelny stanął Tomasz Raczek, krytyk filmowy i teatralny, obecnie youtuber. Konkurencja była duża, chętnych do tej pracy było wielu, ale to właśnie Tomasz Raczek wygrał plebiscyt.
O to, jak się taki magazyn wprowadzało na polski rynek, i jak dopasowywało się jego treść do wymogów polskiego czytelnika pytaliśmy podczas Pełnej Kultury. Zastanawialiśmy się też podczas rozmowy z Tomaszem Raczkiem, jak to było z seksualnością i erotyką w polskim kinie po transformacji. I czy jest dla nas jeszcze jakaś nadzieja po „365 dniach”?
Olek Młyński