Poetycka surowość Richiego Culvera

Poetycka surowość Richiego Culvera
Artysta, który uchwyca przebłyski świadomości życia tu i teraz. Wydaje mi się, że takie zdanie najlepiej oddaje charakter twórczości Richiego Culvera. To z pozoru oszczędna, chłodna i niemal surowa sztuka, która nie daje gotowych odpowiedzi, ale zaprasza do powolnego rozpracowywania jej znaczeń, a wejście w jej świat oznacza porzucenie oczywistości i zgodę na niepewność. To właśnie dzięki temu idealnie wpisuje się w hasło więcej odwagi, więcej ryzyka, które jest myślą przewodnią tegorocznej edycji Avant Artu. Wernisaż wystawy YUPPIE autorstwa Culvera i jego performance muzyczny otworzyły 19 edycję festiwalu, a nam dały świetną okazję do przybliżenia sylwetki tego wyjątkowego artysty.

 

Richie Culver dorastał w małym mieście w Wielkiej Brytani, w rodzinie wywodzącej się z klasy pracującej, a jego twórcze inspiracje mają korzenie w kulturze rave’owej, horrorach i industrialnym krajobrazie. Nie był otoczony sztuką od dziecka, znał tylko największe nazwiska. Bardziej interesował się muzyką, przesiąkł kulturą gatunków takich jak techno czy noise oraz estetyką, która się z nimi wiązała. To właśnie po jednym z rave’ów, na imprezie w obcym domu, natrafił na książkę The Ballad of Sexual Dependency, będącą zbiorem prac amerykańskiej fotografki Nan Goldin. Spotkanie z publikacją artystki opisuje jako punkt przełomowy, zdjęcia, które ujrzał i forma ich przedstawienia sprawiły, że uwierzył w „bycie artystą na pełen etat” i w to, że możliwe jest tworzenie sztuki tak silnie komentującej oraz osadzonej w realiach społecznych i kulturowych.

Sztuka niedopowiedzeń

Culver jest malarzem, fotografem i muzykiem. W swoich pracach (zarówno wizualnych, jak i dźwiękowych) opowiada historie, które nie mają wstępu, a przynajmniej nie jest on wypowiedziany na głos. Kreując świat w swojej twórczości, pomija niektóre elementy, wrzuca odbiorcę w sytuację wyrwaną z kontekstu. Zwraca się do niego bezpośrednio, mówiąc (ty) widzisz, (ty) słyszysz. Dzięki temu widz/słuchacz wchodzi w rolę świadka zdarzeń i zaczyna je analizować w oparciu o swoje doświadczenia czy wartości. W głowie odbiorcy formują się pytania, na które jednak próżno szukać odpowiedzi ze strony autora. Z pozoru minimalistyczna forma staje się wielowymiarowa, a warstwy znaczeniowe spiętrzają się. Ciężko powiedzieć, czy Culver faktycznie chce, żeby odbiorca dopowiadał sobie kontekst wydarzeń. Można odnieść wrażenie, że to właśnie ta sztuka niedopowiedzeń ma być dominującym zabiegiem artystycznym i budzić poczucie dyskomfortu, na stałe wpisanego w stylistykę Brytyjczyka.

Słowo jako nowe medium

Malarstwo Richiego Culvera to przede wszystkim sztuka konceptualna, która sprawie umyka przed przyporządkowaniem jej do konkretnego kierunku estetycznego. Jego malunki nie są figuratywne, bliżej im do abstrakcji, a jednak nie są trudne do odczytania — mają wyraźny przekaz. W miejsce figur geometrycznych czy ekspresyjnych machnięć pędzla z farbą, które znamy z innych prac abstrakcyjnych, Culver wstawia słowa. Stają się one autonomicznymi obiektami, które mają w sobie cały swój przekaz znaczeniowy, a równocześnie są z niego zupełnie obdarte. Dochodzi do dekonstrukcji tego, co uznajemy za malarstwo. Z jednej strony czytamy tekst, z drugiej oglądamy obraz. Litery stają się nowym medium do wyrażania uczuć.
Obrazy Richiego są produktem mieszanki inspiracji — trochę czerpanej z industrialnych przestrzeni, trochę z namysłu nad funkcjonowaniem świata. Są brutalne w tym jak minimalistyczną formą, przekazują bardzo bogatą treść. Zdania niedbale wypisane na jego płótnach, kojarzące się z ulicznymi graffiti, bazują na silnych emocjach, takich jak frustracja czy lęk. Powracającym motywem u artysty jest rozczarowanie, wynikające z niespełnionych marzeń i oczekiwań rodzących się wraz z rozwojem kapitalizmu. Brytyjczyk krytykuje, zazwyczaj w satyryczny sposób, pracoholizm i tryb życia, w którym obowiązki zawodowe są najważniejsze. Uczucie przytłoczenia potęgują rozmiary prac i brak kolorów. Richie porusza się we wszystkich odcieniach szarości, między czernią a bielą.

Stonowany noise, hałaśliwy ambient

 

Muzycznych kierunków, w których podąża Richie Culver jest wiele. Stworzył osobny projekt Quiet Husband, który dedykowany jest muzyce techno i jego działalności dj-skiej. Pod swoim imieniem i nazwiskiem publikuje kompozycje z obszaru muzyki noise. Hałaśliwy gatunek w jego wykonaniu jest stonowany, momentami przywodzi mi na myśl muzykę przestrzeni — szumny ambient, który miesza się z dźwiękami miasta. Muzyka Richiego jest bardzo hip-hopowa, bo pochodzi z ulicy i po niej krąży. Repetytywne melodie i zapętlone dźwięki przypominają zaciętą płytę, utykającą w pewnym punkcie, którego nie może przebrnąć. W jego kompozycjach słychać naturę miasta — to przewrotne określenie odnosi się do surowych dźwięków, szumiących, odbijających się echem od betonowych ścian. Culver pozostaje tam, skąd większość autorów nagrań terenowych ucieka — w mieście, pośród ludzi, przemykając pośród samochodów i innych źródeł dźwięku. Stanowią one dla muzyka punkt wyjścia do dalszego komponowania. W tej dziedzinie sztuki również pojawia się słowo — Culver pisze teksty, które następnie melorecytuje głosem człowieka wypranego z emocji. Jego słowa są obdarte z ozdobników, nie występują w zestawieniach z barwnymi epitetami czy porównaniami. Narzędzie stylistyczne, którego używa najczęściej to metafora, również nieuchwytna w banalny sposób. Jest poetą, a wydźwięk jego poezji potęguje muzyka, która stanowi dla niej tło. Działa instynktownie, w krótkim czasie, bez większych założeń i przygotowań. Najnowszy projekt, nad którym pracuje to płyta utrzymana w stylistyce rapowo-trapowej, a przedsmak tego, co ma się ukazać, zaprezentował podczas swojego występu w ramach festiwalu Avant Art. Trudno zdecydować co będzie cięższe na najnowszym wydaniu – bas czy teksty.

YUPPIE

Oglądając wystawę i słuchając występu Richiego Culvera podczas otwarcia festiwalu Avant Art, nie mogłam pozbyć się myśli o kompletności jego performacu. Zagrał swoją muzykę, wystąpił zgodnie ze swoim zamysłem, wyrecytował swoje teksty w otoczeniu wystawy ze swoimi pracami foto i wideo. Wszystko, co tworzy, złączyło się w jednym punkcie na mapie i w jednym momencie na osi czasu, sprawiając, że Richie mógł być nazwany artystą samowystarczalnym. Sam sobie sterem, żeglarzem, okrętem.
Bezpośrednie zestawienie jego sztuki wizualnej i muzycznej uwydatniło spójność stylu, jaką Culver osiągnął. Układ przestrzenny wystawy YUPPIE uwzględniał miejsce na sprzęt potrzebny do performancu – na pozostawionej pustej ścianie, wyświetlone zostało nagranie (będące swoją drogą teledyskiem do jednego z utworów RichiegoSlow Car), które wypełniało luki niewypełnione przez muzykę. Moje jedyne rozczarowanie – to był bardzo oszczędny występ! I o ile w sferze warstwy wizualnej ta skromność w ozdobnikach pracowała na korzyść koncertu, to czasowo był on zdecydowanie za krótki. Tak nagle jak występ się zaczął, tak też momentalnie się zakończył – Culver tym razem pozbawił odbiorcę nie tylko wstępu, ale też zakończenia historii.

BONUS – moje ulubione prace autorstwa Richiego Culvera:

Afterparty Stranger – w którym Richie wchodzi na jeszcze wyższy poziom eksperymentu ze słowem. Wokół pojęć, których używa, buduje całą osobną narrację i dopiero gdy ostatecznie zdezorientuje słuchacza, zaczyna opowieść o paranoi.

YOLO Then u Die – wielkoformatowy obraz/tekst i jego siostrzany utwór. Muzyka brzmi jak litery na płótnie, a te zdają się być ociężałe jak bas z kompozycji.

Slow Car – znów duet – obraz i utwór, które roztaczają wokół siebie nastrój pytania „Co gdyby…?”

tekst: Maja Michalik, red. Alicja Serafin