Pulp

O pamięci, przemijaniu i pożegnaniach
More to triumfalny powrót Pulp: emocjonalnie bogaty, stylistycznie przemyślany i mocno osadzony w ich klasycznej tożsamości. Album zgłębia tematy starzenia się, seksualności i refleksji nad życiem – wszystko okraszone ironicznym humorem i nostalgicznym urokiem. To nie tylko prezent dla fanów, ale także dowód, że zespół – mimo 24 lat przerwy – wciąż potrafi przedstawić nam coś świeżego.
I’d like to buy the world some time, some time, some time
And a choice
Tymi słowami kończy się More, najnowszy album Pulp. To nie tylko pożegnanie z basistą zespołu i dobrym przyjacielem, Steve’em Mackeyem – to także zamknięcie kręgu, który rozpoczął się w 1989 roku, kiedy młoda grupa muzyków z Sheffield poszukiwała swojego brzmienia; tego, czym miał być Pulp. Między tymi dwoma momentami – oddalonymi o trzydzieści sześć lat – mieści się jedna z najbardziej złożonych historii ewolucji artystycznej w brytyjskiej muzyce popularnej.
Pulp to nie tylko zespół britpopowy (sami zresztą nie lubili się tak określać). Lawirując pomiędzy seksownym glam rockiem, tanecznym manifestem, a niewinnymi balladami tworzą własną wartość. To formacja, która przeszła przez niemal wszystkie fazy emocjonalne i estetyczne dorosłości – od niepewnej młodości, przez bunt, naukę kochania i niebezpieczną sławę, aż po melancholię przemijania. Każdy ich album to etap, każde brzmienie – lustro czasu, w którym się odbijali.
It
1983
Mimo że pierwsze albumy Pulp nie odbiły się dużym echem, wciąż są dziełami, które kształtują całokształt muzyki brytyjskiej lat 80. i 90. It do teraz plasuje się jako jeden z ciekawszych debiutów w tym nurcie. I choć ówczesny skład zespołu zdecydowanie różnił się od tego, który zdobył sławę dekadę później, jedno pozostało niezmienne – Jarvis Cocker. Jeszcze wówczas nastoletni, rozczochrany, z ogromnymi okularami i jeszcze większymi aspiracjami, by na zawsze zmienić oblicze brytyjskiej muzyki. Inspirowany Nickiem Drake’em, Jonathanem Richmanem i Donovanem wypełnia album odami do miłości, melancholii, młodości i niewinności. Cocker komentuje uważnie obserwowaną przez siebie rzeczywistość, ukazując intymną wrażliwość i poetycki dystans.
It to cichy debiut, który dzisiaj brzmi jak zapis prywatnej rozmowy młodego artysty z samym sobą. To muzyczny szkicownik, który pokazuje, że nawet najwięksi zaczynali od rzeczy małych, subtelnych, czasem naiwnych.
Different Class
1995
Kiedy w 1994 roku nadeszło His ‘n’ Hers, Pulp rozkwitli. Wreszcie znaleźli brzmienie, w którym czuli się najpewniej: surowy glam-pop z ironicznymi tekstami o ciele, pragnieniu i brytyjskiej, szarej codzienności. Momentami patetyczny, ciągle ironiczny i poetycki. Przeplatany błyszczącą nitką disco, której kierunek ściegu wyznaczał Steve Mackey na basie.
Ale to Different Class z 1995 roku uczynił z nich legendę. Album po brzegi wypełniony hymnami klasy średniej, która próbowała być kimś innym, niż pozwalała jej metryka społeczna. Jarvis Cocker stał się kimś więcej niż tekściarzem i frontmanem zespołu. Został głosem pokolenia, ale zamiast triumfu – była ironia. A sława podszyta była świadomością jej fałszu.
To właśnie był moment przełomowy dla zespołu. Od tamtej pory byli jedną z najbardziej znanych brytyjskich formacji, jednak gdy britpop często flirtował z narodową dumą i stylistyką retro, Pulp pytał, prowokował i obnażał hipokryzję.
This Is Hardcore
1998
Po sukcesie Different Class Pulp nie poszli drogą kolejnych hitów. Wydany w 1998 roku album This Is Hardcore był zaskoczeniem – ciemniejszy, poważniejszy i bardziej intymny. Jarvis Cocker śpiewał o wypaleniu, starzeniu się, o tym, co dzieje się po imprezie. Zamiast euforii – niepokój, zamiast przebojów – piosenki z ciężarem emocjonalnym. Choć w momencie premiery wzbudził mieszane reakcje, dziś uważany jest za jedną z najdojrzalszych płyt zespołu.
To zdecydowanie najcięższy i najbardziej wyrafinowany album grupy. Taneczny pop się skończył, a Pulp rozbierali jego resztki na części pierwsze. Muzycznie – noir-pop, cyniczne ballady, echo trip-hopu. Lirycznie – erotyka, przemijanie, starzejące się ciało, bezsilność. This Is Hardcore stanowił najbardziej bezlitosny autoportret zespołu, który już nie wierzył w pop jako wybawienie. A mimo to stworzył sztukę, która była jego najwyższą formą.
We Love Life
2001
Pulp wracają w 2001 roku z płytą We Love Life – spokojniejszą, cieplejszą, ale nadal pełną treści. To album, na którym zespół wyraźnie oddycha głębiej. Pojawiają się tematy natury, relacji, pogodzenia się z przemijaniem. Nie ma tu już britpopowej zadziorności – jest za to refleksyjna dojrzałość.
We Love Life jest subtelny, piękny, z ukrytym napięciem skrytym pod powierzchnią. Nie próbował robić hałasu, zamiast tego wszedł cicho, rozgościł się i zostawił coś, co z czasem działa mocniej niż wielkie finały – spokój, pewność, dojrzałość. To płyta, która nie musi krzyczeć, żeby powiedzieć coś ważnego. Może właśnie dlatego dziś tak dobrze się jej słucha. Jakby Pulp chcieli nam powiedzieć: „Hej, życie może być dziwne, trudne, ale też całkiem piękne – jeśli tylko przestaniesz pędzić i zaczniesz słuchać”.
More
2025
Album More nie próbuje być kopią dawnych sukcesów. To dojrzała, dobrze przemyślana płyta, w której słychać doświadczenie, dystans i nadal bardzo żywy styl zespołu. Tematyka skupia się na starzeniu się, intymności i ucieczce od schematów. Jarvis Cocker nadal pisze teksty, które łączą humor z obserwacją rzeczywistości. More nie jest tylko prezentem dla fanów – to znak, że Pulp wciąż mają coś ważnego do powiedzenia.
Zespół wraca nie po to, by powrócić, lecz by pogodzić się z tym, co było. To album o żałobie po Steve’ie Mackeyu, ale też o pamięci, która nie przemija, nawet jeśli ciało znika; dźwiękowa przestrzeń dla Cockera, w której może mówić nie jako komentator społeczny, ale jako człowiek, który tęskni, wspomina, rozumie i próbuje się z tym wszystkim pogodzić.
Bo Steve Mackey nie był tylko basistą zespołu Pulp. Był jego pulsującym sercem – tym, który nadawał rytm, głębię i taneczny wymiar piosenkom o alienacji, pożądaniu i egzystencjalnym niepokoju. Jego śmierć 2 marca 2023 roku zakończyła jeden z rozdziałów w historii brytyjskjej muzyki, ale jego wpływ – zarówno jako muzyka, jak i producenta – nadal rezonuje. More to album dedykowany Steve’owi. To nie tylko hołd dla wspaniałego muzyka, ale też pożegnanie z przyjacielem.
Czym jest tytułowe More? Nazwa najnowszego albumu może wydawać się przewrotna. W świecie, w którym każdy chce więcej, od samych siebie wymagamy coraz większego rozwoju, większych sukcesów, Pulp proponuje nam coś zupełnie innego. Więcej ciszy, więcej miłości, więcej refleksji… i mniej spektakularności.
A to zdecydowanie więcej niż można było się spodziewać.
Zuzanna Kopij i Julia Prus