Relacja: „Climate Fiction” Magdy Ptasznik [„Wszyscy spotkamy się w tym samym miejscu” w BWA Wrocław Główny]
Marcin Skirło
„Wszyscy spotkamy się w tym samym miejscu” jest wystawą szkatułkową, zorganizowaną na dwóch poziomach przez trio kuratorskie: Pawła Szroniaka, który odpowiada za statyczną część audialną, oraz duet Magdaleny Zamorskiej i Karoliny Wycisk, które podjęły się zaktywizowania przestrzeni wystawy za pomocą tygodniowych rezydencji choreograficznych z udziałem Magdy Ptasznik, Anny Nowickiej, Aleksandry Osowicz i Agaty Siniarskiej. W ramach swoich działań performerki eksplorują potencjał wystawy do przeobrażania się i komunikowania z wykreowanymi przez nie tematami.
Na dwa tygodnie przed przyjazdem pierwszej artystki o tym zderzeniu sfery audialnej i performatywnej mówił Paweł Szroniak.
1. Poziom szkatułki
Podstawą pod ciąg zdarzeń, podczas których „wszyscy spotkamy się w tym samym miejscu”, jest wystawa audialna, nad którą pieczę sprawuje duch Johna Cage’a. Twórca słynnego 3’44” zainspirował kuratora Pawła Szroniaka do powołania miejsca, w którym słuchanie dźwięków przestaje być aktem automatycznym. W niektórych przypadkach musimy stanąć w odpowiednim miejscu czy pochylić się, przykucnąć, by doświadczyć obiektów funkcjonujących w ramach „small sounds”. „Mniejsze dźwięki” naturalnie umykają naszej uwadze i dopiero w akcie pogłębionego słuchania w pełni ujawniają swoją tożsamość.
Przechodząc do drugiego skrzydła BWA Wrocław Główny zderzamy się z aktualną granicą dźwięku, wyobraźnią. Paweł Szroniak eksploruje, za pomocą zebranych obiektów, zdolność naszych umysłów do wyobrażania i tworzenia dźwięków w trakcie interakcji z przedmiotami, które mają ten nie ujawniony potencjał. Pokazuje nam, jak bogatym zagadnieniem jest „sound art” i jak daleko można odejść od mechanicznego rozumienia dźwięku.
2. Poziom szkatułki
Magdalena Zamorska i Karolina Wycisk postawiły nie lada wyzwanie przed performerkami. Magda Ptasznik przyznała po sobotnim występie wieńczącym jej tygodniową rezydenturę, że nigdy nie pracowała w przestrzeni, która nie była dla niej przeznaczona, a z którą musiała współpracować, opierając się na zastanym materiale. Występ artystki otwierającej cykl rezydentur był dla mnie zaskoczeniem i ukoronowaniem dwóch tygodni zbierającej się ciekawości. Zastanawiałem się, w jaki sposób akt performatywny może zaistnieć w tak specyficznej, cichej przestrzeni. Jak zareaguje na dźwięki, które są znikome lub należą do sfery wyobraźni. Drugą problematyczną kwestią pozostawał fakt, jak będzie funkcjonować sama artystka, kiedy w jej intymny proces twórczy, przygotowanie do występu koronującego jej działania, wejdą widzowie odwiedzający galerię
i możliwie nieprzygotowani na jej obecność.
Odpowiedzią na moje pytania był 45 minutowy preformans, dokonujący się w ciszy, zmieszany ze spokojnych, momentami wręcz niezauważalnych ruchów, niespodziewanie gwałtownych, wyrywających obserwatorów z letargu. Magda Ptasznik, podobnie jak sama wystawa, wymuszała na nas działanie, podążanie jej tropem, śledzenie jej poczynań, gdy przemieszczała się między skrzydłami galerii, by ostatecznie bez słowa zakończyć swój występ na antresoli Dworca Głównego przed BWA. Zostaliśmy wyciągnięci poza zamkniętą bezpieczną przestrzeń do miejsca, w którym mógł się znaleźć każdy i prawdopodobnie o to zderzenie chodziło artystce. Otrzymaliśmy zaproszenie do wejścia w klimatyczną fikcję, pomiędzy wydarzenia, które już się dzieją lub mogą się wydarzyć. Widzieliśmy ruchy tektoniczne materaców i naszą małość w porównaniu do potęgi planety, którą sukcesywnie wyniszczamy.
Obecność performerki wpłynęła na wystawę, zmieniła ją. W miejscu, które jest domeną wyobraźni, wszystkie chwyty są dozwolone, każdy obiekt ma potencjał dźwiękowy, tylko trzeba wymyślić sposób, w jaki go wydobyć.
Przed nami kolejne 3 tygodnie rezydencji i 3 artystki, które będą starały się zdefiniować wedle swojej wizji, przestrzeń wystawy „Wszyscy spotkamy się w tym samym miejscu”. Wszelkie informacje można znaleźć na stronie internetowej: