Rozegrane na LUZie

Rozegrane na LUZie
Tęskniliście? Bo my bardzo. W odświeżonym wydaniu Rozegrane na LUZie zapraszamy bo najświeższe informacje i opinie ze świata skoków narciarskich oraz piłki nożnej!

Ruszamy z PŚ!

Już 21 listopada startuje kolejna edycja Pucharu Świata w skokach narciarskich (po raz drugi z rzędu w norweskim Lillehammer). Będzie to sezon wyjątkowo emocjonujący, gdyż przed nami mistrzostwa świata w lotach w Obersdorfie, a przede wszystkim –  Zimowe Igrzyska Olimpijskie. I chociaż jak to w skokach bywa – jeden szalony podmuch, do tego przelicznik za wiatr i wszystko może ulec zmianie, to… czy jest jednak coś, co wiemy na pewno i czego możemy się spodziewać w najbliższych miesiącach?

Nowe restrykcje dotyczące kombinezonów

Po marcowej aferze związanej z manipulacjami przy norweskich kombinezonach podczas Mistrzostw Świata, uniwersum skoków narciarskich przeszła niemała fala oburzenia i kontrowersji. Pomijając to, czy ostateczna kara była wystarczająca i sprawiedliwa, echa całej tej sytuacji obecne będą w najbliższym sezonie, bowiem od teraz stroje zawodników będą musiały być jeszcze bardziej przylegające o ciała.

Zmiany w tym zakresie nastąpiły również w rywalizacji kobiet. Ich kombinezony będą odrobinę większe, co ma wpłynąć na poprawę poziomu bezpieczeństwa. Działania te są odpowiedzią na upadki i kontuzje skoczkiń podczas zawodów Letniego Grand Prix na skoczni K98 w Predazzo we wrześniu 2025.

Ostatni taniec Kamila Stocha

W maju tego roku Stoch ogłosił, że nadchodzący sezon 2025/2026 będzie ostatnim, w którym weźmie udział jako zawodnik. Reakcje były różne – jedni uznali to za przejaw klasy, skoro mistrz daje swoim fanom czas na oswojenie się z taką decyzją; według innych Stoch i tak już „przeciągnął” odpowiedni moment na odejście w chwale. Siebie nie zakwalifikowałabym do żadnej z tych grup, ponieważ według moich obliczeń Orzeł z Zębu powinien skakać jeszcze przez jakieś 572629 lat. Tak czy owak – będziemy świadkami domknięcia pewnego niezwykle ważnego rozdziału w historii polskiego sportu.

Sam Kamil przyznaje, że jest spokojniejszy, a poziom prezentowany przez niego na skoczni – bardziej stabilny. Większy luz w oddawanych próbach, w porównaniu z minioną zimą, widać w jego osiągnięciach z Letniego Grand Prix – mowa tu chociażby o triumfie w duetach z Dawidem Kubackim. Stoch został też letnim mistrzem naszego kraju. Oczywiście letnie zmagania nie są tym samym co zawody rangi Pucharu Świata, ale moim zdaniem takie wyniki spokojnie można uznać za zapowiedź tego, że nawet jeżeli nie na samym szczycie stawki, to Stoch zejdzie ze sceny na własnych zasadach. O te najwyższe lokaty na pewno i tak będzie chciał powalczyć. A wygranej w tej walce serdecznie mu życzę i mocno trzymam kciuki.

Skład Reprezentacji Polski

Trener Maciej Maciusiak ogłosił, że w skład reprezentacyjnej szóstki na inauguracyjny weekend wejdą:

  • Dawid Kubacki;
  • Piotr Żyła;
  • Kamil Stoch;
  • Aleksander Zniszczoł;
  • Kacper Tomasiak (który to dodatkowe, szóste miejsce dla Polski wywalczył swoimi świetnymi wynikami w Letnim Pucharze Kontynentalnym);
  • Paweł Wąsek.

 

„Przeniesienie stolicy Polski”

odbędzie się w sobotę, 10 stycznia, i potrwa do niedzieli, 11 stycznia. To  wtedy sportowa rywalizacja zagości nie gdzie indziej, a w Zakopanem. Jeszcze wcześniej, bo na pierwszy weekend grudnia, zaplanowane są konkursy w Wiśle. Wiadomo już, że najprawdopodobniej zabraknie na nich Stefana Krafta, który chce być przy żonie podczas narodzin ich pierwszego dziecka. Przypomnijmy, że Austriak jest jednym z bardziej utytułowanych skoczków – do kompletu wszystkich najważniejszych indywidualnych trofeów brakuje mu jedynie złota olimpijskiego (choć w Pekinie zdobył takie drużynowo). Kraft czeka na zwycięstwo na skoczni im. Adama Małysza od 10 lat, ale jak sam mówił – w sporcie osiągnął już wiele, a sprawy rodzinne są dla niego priorytetem. Chociaż nie będzie walczył o triumf w klasyfikacji generalnej, to nie zamierza odpuszczać całkowicie – odbędą się inne imprezy w ramach sezonu, a powiększająca się rodzina daje mu ogromnego kopa do działania.

Podsumowując

Będą emocje. Będzie sentymentalnie. Będzie się działo. Nie możecie tego przegapić. Śledźcie poczynania skoczków razem z Akademickim Radiem LUZ. Obyśmy rozpędzili się już w nadchodzący weekend, utrzymali w sezonie nienaganną pozycję, a zakończyli go jak najpiękniejszym telemarkiem!

tekst: Monika Duś

Co o Polakach sądzą Francuzi? Kilka słów o naszych piłkarzach w Ligue 1

Przeglądając media społecznościowe w poszukiwaniu informacji o polskich zawodnikach coraz częściej możemy natknąć się na posty w języku niemieckim czy portugalskim. Nic dziwnego – duet polskich obrońców, Kiwior i Bednarek, robią prawdziwą furorę w FC Porto, a Jakub Kamiński zawładnął sercami kibiców FC Koln. Nie można jednak powiedzieć, że jest to kompletna nowość – kunszt polskich zawodników widoczny był w tych ligach już lata temu. Należy też zaznaczyć, jak wielką popularnością cieszą się te posty na ich profilach. Komentarze “POLSKA GUROM” sypią się jak z rękawa, a wyświetleń przybywa. Profile różnych lig, raz na jakiś czas, dostarczają treści związanych z polskimi zawodnikami przy przeróżnych okazjach.

Jedną z nich było, oczywiście, Święto Niepodległości. Oficjalny profil Ligue 1 dodał filmik poświęcony polskim zawodnikom grającym na francuskich murawach, a wśród nich Glik, Grosicki, Bułka, Krychowiak i oczywiście Milik (któremu poświęcili osobny post zaledwie 3 tygodnie temu). Dziś polskich zawodników francuskiej ekstraklasy możemy policzyć na palcach jednej ręki. A co u nich słychać? 

Majecki w ogniu krytyki

W ostatnim czasie francuska prasa najwięcej słów poświęca Radosławowi Majeckiemu. Spośród obecnych w Ligue 1 Polaków przyciąga zdecydowanie najwięcej uwagi, choć niestety głównie negatywnej. Początek sezonu mocno średni, zawieszenie, a następnie seria dość kiepskich występów (z wyjątkiem starcia z Angers, jedynego meczu wygranego w tym sezonie przez Brest z Majeckim w bramce). Sytuacja klubu jest dramatyczna – na ten moment mają na koncie 10 punktów po 12 kolejkach i są tym samym na poziomie strefy spadkowej. Zespół, który ubiegły sezon zakończył na 9. miejscu, walczy o miejsce w tabeli z beniaminkami i drużynami, które minimalną przewagą uniknęły spadku w ubiegłorocznej kampanii. Po ostatnim meczu z Olympique Marsylią na celownik ponownie został obrany Radosław Majecki, którego fatalny błąd kosztował Brest utratę bramki. 

Na łamach dziennika L’Équipe tak skwitowano ostatnie wydarzenia z udziałem Polaka:

Kolejna błędna interwencja rękami, po tej w meczu z Lorient (3-3, 19 października), czyni go drugim najbardziej zawodnym bramkarzem pod tym względem w tym sezonie (…) (tłum. własne).

Jego występ zyskał wiele określeń, a wszystkie sprowadzały się do tego, że Majecki mocno przyczynił się do kolejnej porażki Brest. Dziennikarze od razu zaadresowali problem w czasie konferencji pomeczowej trenera Érica Roya. 

Dziennikarz: “Rozmawiał Pan już z Radosławem Majeckim po jego kolejnym błędzie?”

Nie, mówiłem w szatni do wszystkich. (…) Ja nie mam problemu z tym, że piłkarze popełniają błędy. (…) Problemem jest to, że one się nawarstwiają i nie chodzi tylko o niego (przyp. Majeckiego). To nie są też te same błędy. Od początku sezonu mieliśmy swoją pulę poważnych błędów i tego się nie wybacza. (…) To oczywiste, że jeżeli chcemy istnieć i osiągać nasze cele, musimy być zdolni do eliminowania tego typu błędów. 

Wpadki polskiego bramkarza nie umknęły także uwadze naszych mediów, w których viralem stał się fragment z kiksem Majeckiego po strzale Angela Gomesa. Po przerwie reprezentacyjnej nadejdzie jednak szansa na odkucie się – przed Brest spotkanie z Metz, tegorocznym beniaminkiem, który ma jeden punkt przewagi nad zespołem Polaka. Metz traci jednak najwięcej goli w lidze i ma aktualnie najgorszy bilans bramkowy, co jest ogromną szansą na odbicie od strefy spadkowej. Dla Majeckiego, o ile pojawi się w wyjściowej jedenastce, będzie to okazja do poprawy swojego wizerunku. 

Gdzie są Frankowski i Oyedele?

O Maxim Oyedele bardzo wiele mówiło się przed startem sezonu. Miał być przyszłą gwiazdą ligi francuskiej, której potrzebował Strasbourg. Faktycznie, gra w tym klubie mogłaby rozwinąć karierę polskiego piłkarza – do przerwy reprezentacyjnej RCSA zapewnił sobie 4. miejsce w tabeli, co, przy dobrych wiatrach i utrzymaniu rezultatów, może umożliwić im walkę o Ligę Mistrzów w kolejnym sezonie. Ściśle powiązany z londyńską Chelsea zespół notuje coraz lepsze wyniki, a Oyedele miał być polskim elementem tej układanki. Niestety, nie możemy go jednak oglądać w tegorocznych zmaganiach. Jedyny występ, jaki zanotował Polak w tym sezonie, to 24 minuty przeciwko duńskiemu Brondby w finale kwalifikacji do Ligi Konferencji pod koniec sierpnia. Od tamtej pory zmaga się z kontuzją zdiagnozowaną w czasie wrześniowego zgrupowania młodzieżowej reprezentacji. Zdaniem trenera pozostaje on jednak w planach Strasbourga, więc istnieje szansa, że doczekamy się jego prawdziwego debiutu w barwach francuskiego klubu. 

Kłopoty ze zdrowiem nie omijają także Przemysława Frankowskiego, aktualnego piłkarza Stade Rennais. Choć w jego przypadku nie jest to poważny uraz wykluczający go z gry na długi czas, to zmaga się on co jakiś czas z nowymi, mniejszymi kontuzjami. Te wykluczają go z pojedynczych spotkań, o czym dziennik Ouest-France pisze tak: “Od początku sezonu Frankowski zmaga się z drobnymi urazami, przez które nie mógł zagrać we wszystkich meczach. (…) To sytuacja, która skłania sztab do ostrożności w zarządzaniu nim” (tłum. własne). Dobre wieści są takie, że poza meczami, których Frankowski nie mógł rozegrać, zanotował kilka dobrych występów, odgrywając w nich ważną rolę w szeregach zespołu Habiba Beye. W ostatnim, zwycięskim meczu z Paris FC Frankowski pojawił się na boisku na zaledwie minutę. Kolejne spotkanie Rennes zagra u siebie, a ich rywalem będzie AS Monaco. Czy przerwa reprezentacyjna wystarczyła na regenerację Polaka? Okaże się już w najbliższy weekend. 

Milik ciągle w pamięci Francuzów

Arkadiusz Milik, który ciągle wspominany jest przez francuskich kibiców, już jakiś czas temu zniknął z radarów. Zapalnikiem do odświeżenia tematu Polaka była jego obecność na finałach ATP w Turynie, gdzie spotkał się z Carlosem Alcarazem. W artykule opublikowanym przez L’Équipe 10 listopada, zaznaczono, że Milik nie pojawił się na murawie od 534 dni. Francuscy dziennikarze przytoczyli rozmowę piłkarza z Alcarazem: “Grałeś wczoraj?” – miał zapytać tenisista, na co usłyszał odpowiedź: “Nie, kontuzja” (tłum. własne). Zwrócili uwagę na pewne wątpliwości, które budzą się wśród kibiców Starej Damy, dotyczących przyszłości napastnika w klubie. Kontrakt Milika obowiązuje do czerwca 2027, a co dalej? To okaże się w najbliższych miesiącach.

tekst: Kornelia Polis

Czy piłka nożna jest za trudnym sportem?

W poniedziałek 17 listopada piłkarska reprezentacja Polski zakończyła swoje zmagania w fazie grupowej eliminacji do Mistrzostw Świata odbywających się w 2026 roku. Polacy w ostatnich kolejkach zmagań rozbudzili nadzieję kibiców na coraz lepsze wyniky kadry remisując z Holendrami 1:1 fragmentami kontrolując przebieg meczu, żeby 3 dni później w kończącym tę fazę rozgrywek spotkaniu z Maltą wyszarpać w słabym stylu zwycięstwo 3:2. 

To właśnie zarzuty dotyczące stylu gry ciągną się za Polską kadrą już od dłuższego czasu. W zasadzie mam wrażenie, że są to pretensje kierowane w stronę wszystkich szkoleniowców, którym przyszło pracować z reprezentacją w ostatnich 10 latach. Niezależnie od tego jaki system, formacja czy koncepcja gry zostaną zaproponowane, po krótkotrwałym zachwycie i efekcie nowej miotły, przychodzi zadyszka, która w prosty sposób prowadzi do rozstania ze szkoleniowcem w kwaśnej atmosferze. Ten scenariusz powtórzył się zarówno z fachowcami z zagranicy jak Paulo Sousa czy Fernando Santos jak i trenerami z renomą w Polsce jak Michał Probierz, Czesław Michniewicz, Jerzy Brzęczek a nawet Adam Nawałka, którego ze względu na udany turniej w roku 2016 polscy kibice wspominają z sentymentem. Z podobnymi zarzutami zaczyna się mierzyć też właśnie Jan Urban, dla którego słaby występ biało-czerwonych w starciu z Maltą jest pierwszym takim wypadkiem przy pracy. Każe mi to więc przypuszczać, że to nie w selekcjonerach leży problem.  

Często spotykam się również z obiekcjami dotyczącymi zaangażowania piłkarzy w spotkaniach, w których zakładają koszulkę z orzełkiem na piersi. Warto jednak zauważyć, że zmiana pokoleniowa zachodząca w kadrze przebiega dosyć gładko a zaangażowanie jest ostatnią rzeczą, której można młodym zawodnikom odmówić. Pomimo tego, kadra narodu, który piłkę nożną stawia jako absolutny numer 1, od lat nie potrafi się przebić do piłkarskiej pierwszej ligi. 

W mojej opinii przyczyn tego stanu rzeczy należy szukać przede wszystkim w systemie szkolenia, który jak w każdym sporcie jest absolutną podstawą do osiągania sukcesów w rywalizacji seniorskiej. Nie czuje się jednak na tyle kompetentny, aby diagnozować problemy związane ze szkoleniem w polskiej piłce. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na coś innego. 

Konkretnie; moim zdaniem piłka nożna jest zbyt trudnym sportem, aby mogła cieszyć oko widza wymagającego pięknego stylu gry. Mam tu na myśli fakt, że na świecie jest naprawdę niewiele drużyn, których piłkarze weszli na poziom techniczny pozwalający na pełne opanowanie piłki. Dla mnie jako widza, ilość niedokładności, a nawet poważnych błędów związanych z panowaniem nad futbolówką, podaniami mijającymi cel o metry czy nawet dziesiątki metrów, strzałów oddawanych daleko poza światło bramki czy błędów taktycznych jest porażająca i absolutnie niespotykana w żadnym sporcie. W końcu na boiskach koszykarskich nawet na poziomie lig amatorskich, nie widzimy rzutów mijających obręcz o kilka metrów. Nie spodziewamy się też, żeby siatkarz w nieudanym ścięciu zaatakował swoją piłką sektor rodzinny, pomyli się co najwyżej o kilka centymetrów.  Nie staram się w żadnym wypadku obciążać winą ani piłkarzy, którzy są niewątpliwymi profesjonalistami i reprezentują najwyższy poziom w kraju, ani trenerów którzy poświęcają swoje życie na poznanie się na wszystkim co z piłkarskim rzemiosłem związane. Mam zwyczajnie wrażenie, że próg wejścia na satysfakcjonujący dla kibica poziom, jest dla zdecydowanej większości piłkarzy, nawet tych najlepszych w kraju o wiele za wysoki. Mój wniosek po latach spędzonych z piłkarską reprezentacją to nieoczekiwanie po grze polskiej kadry wielkiego stylu, mam przyjemność z cieszenia się wynikami.

tekst: Maciej Baranowski

Skoro już jesteśmy w klimatach piłkarskich to zachęcamy też do przesłuchania rozmowy pomiędzy Kajtkiem Krawczykiem i Jakubem Popielem o potencjalnej rewolucji w futbolu, której pomysłodawcą był legendarny Arsene Wenger!