Rozegrane na LUZie – duma

Rozegrane na LUZie – duma
Sport potrafi wywołać całą gamę emocji. Radość po wygranej, stres w końcówce zaciętego spotkania, czy złość po przegranej, to zaledwie wierzchołek emocjonalnej góry lodowej. Jednakże, jednym z najsilniejszych i najpiękniejszych uczuć, które towarzyszą kibicom i zawodnikom, jest duma.

 

Luźne eliminacje reprezentacji Polski

Nadeszła chwila, w której budzi się w nas sportowy duch, gdy zasiądziemy przed telewizorami w biało-czerwonych szalikach i czapkach. Każdy niedzielny kibic będzie miał okazję stać się ekspertem, który z poziomu kanapy będzie ustalał taktykę na najbliższe spotkania. Jedenastu zawodników zadecyduje o tym, czy położymy się spać w dobrych nastrojach i będziemy mieli powody do dumy z polskich zawodników. Przed naszą reprezentacją eliminacje do mistrzostw świata 2026! 

Kogo masz na kapitanie?

Dwa spotkania i dwie szanse na krok bliżej awansu. Ale co ważne, wraz ze zmianą szkoleniowca zmienia się kadra.

Chciałbym, byśmy rozpoczęli zgrupowanie z czystą kartą. Kapitanem reprezentacji będzie Robert Lewandowski, który pojawi się ze mną na poniedziałkowej konferencji prasowej. Funkcję wicekapitana powierzyłem Piotrowi Zielińskiemu, a trzecim kapitanem będzie Jan Bednarek. (…) Temat opaski kapitańskiej uważam za zamknięty, nie będziemy go więcej komentować. – mówi Jan Urban, selekcjoner reprezentacji.

Jedna z najgłośniejszych kwestii została więc stanowczo zamknięta, a wszelkie wątpliwości rozwiane.

Temat pierwszego z dwóch wrześniowych meczów został zamknięty równie stanowczo przez Matty’ego Casha. Sam mecz był, jaki był, ale ten strzał na 10 minut przed końcem spotkania – piękny i zbawienny. Jan Urban notuje pierwszy punkt jako selekcjoner reprezentacji Polski, która po wyrwanym remisie jest ciągle w grze o Mundial. Holandię zostawiamy więc za sobą. Do awansu potrzeba zwycięstwa z Finlandią. Czy nietypowe wybory trenera okażą się remedium polskiej kadry?

Co z tym Bułką?

Przed zwolnieniem Michała Probierza jednym z najważniejszych kandydatów do stałego miejsca w składzie był Marcin Bułka. Klasowy bramkarz, przez wielu typowany na zastępcę Wojciecha Szczęsnego, nie został powołany przez Jana Urbana. Na liście znalazł się z kolei Grabara, który do tej pory regularnie był pomijany w składzie reprezentacji. Decyzja Urbana wywołała wiele emocji, w tym u samego zainteresowanego. Marcin Bułka, po ogłoszeniu listy powołanych, wstawił na Instagrama zdjęcie z tradycyjnym face palmem. Fotka dość szybko zniknęła z sieci, ale zdążyła obiec internet. Ostatecznie, w meczu z Holandią dostępu do bramki bronił Skorupski – kilka wpadek, kilka brawurowych interwencji, chyba nie jest źle? 

Wśród powołanych zabrakło również Kacpra Urbańskiego. Tu sytuacja jest jednak nieco inna. Polak w ostatnim czasie poszukiwał nowego pracodawcy po zakończeniu półrocznego wypożyczenia z Bolonii do Monzy. Wszystko wskazywało na to, że zobaczymy go na boiskach hiszpańskich, łączono go z RCD Mallorcą. W końcu okazało się, że nasz młody talent będzie reprezentował warszawską Legię i stał się bohaterem hitowego transferu Ekstraklasy. Z tego względu nie otrzymał powołania na obecne zgrupowanie, ale droga do reprezentacji nie jest dla niego zamknięta.

Turbo Grosik wraca z emerytury

Największym jednak zaskoczeniem jest powołanie Kamila Grosickiego, który dość niedawno był przecież żegnany przez reprezentację Polski. Turbo Grosik wraca do kadry!

Gra w kadrze zawsze była dla mnie największym honorem. Choć wcześniej pożegnałem się z reprezentacją, tej drużynie nie można odmówić (…). Z wielką radością przyjadę na zgrupowanie i znów oddam serce kadrze – napisał na swoim Instagramie.

Jak obiecał, tak zrobił. Po wejściu na boisko, w swoim stylu, był aktywny i miał udział w akcji bramkowej. Jego obecność w kadrze ma być jednak rozwiązaniem tymczasowym, ale kto wie? 

Następna stacja: Chorzów. Obiekt, coraz częściej kojarzony z rekordami Mondo Duplantisa, może i naszym piłkarzom przyniesie szczęście. Po heroicznym wręcz wyszarpaniu punktów reprezentacji Holandii, mamy apetyt na więcej. Starcie już w niedzielę. Kibicujmy. Polska górą! 

tekst: Kornelia Polis, red. Alicja Serafin

Siatkarska duma to ciekawa rzecz

Granica między niedoborem a przesadą bywa bardzo cienka. W sporcie ważne jest, aby umieć docenić siebie i innych, lecz nie zawsze właściwie oceniamy proporcje. Jednak sam sport potrafi znaleźć na to lekarstwo, a najlepszą receptą na niewłaściwie dawkowaną i dumę jest…pokora.

Ryba psuje się od głowy

Zbyt wybujałe ego zgubiło niejednego sportowca. Wśród kibiców nie brakuje tzw. amatorów „dymów” i afer pod siatką, miłośników słynnego „włoskiego temperamentu”, lecz ja zdecydowanie do nich nie należę. Tegoroczny finał Ligi Narodów Mężczyzn był swoistym spektaklem dumy i arogancji. Azzuri są jedną z najbardziej impertynenckich drużyn na świecie. Każde swoje zagranie wieńczą charakterystycznym uśmieszkiem i zaczepnym spojrzeniem, które aż krzyczy: No i co? Mało ci, słabeuszu? Na takie zachowanie najlepszą odpowiedzią jest dobra i skuteczna gra oraz ignorowanie zaczepek. Białoczerwoni spuścili na gorące głowy Włochów lodowaty prysznic, który szybko przypomniał stare siatkarskie prawidło: jeśli zlekceważysz przeciwnika, to bądź gotowy na porażkę. Za takie błędy się płaci – wynikiem i dumą.

Wielkie kroczki

To była ogromna duma i przyjemność! Dziękuję. Na razie nie potrafię znaleźć innych słów – napisała na swoim Instagramie Agnieszka Korneluk.

Kapitanka reprezentacji Polski w krótki i jednocześnie najbardziej właściwy sposób podziękowała kibicom i swojej drużynie. Choć przygoda białoczerwonych zakończyła się na ćwierćfinale, to mamy powody do dumy. Nasze siatkarki przez wiele lat pozostawały w tyle za panami, a dziś stały się prawdziwym zespołem, w którym króluje dobra atmosfera i wzajemne zaufanie. W grze naszych pań widać odwagę, pewność siebie i nieszablonowe rozwiązania. Porażki zamiast zupełnie podcinać skrzydła wywołuje sportową złość, która napędza do nowych celów. Zatem mówiąc zupełnie szczerze, taka postawa drużyny jest więcej warta niż złoto Mistrzostw Świata. Możliwe, że na medale przyjdzie jeszcze czas. Miarą sukcesu jest nasze postrzeganie siebie. A jeśli naszą dumę podzielają inni, to z małego sukcesiku robi się wielki sukces.

Wszystko zostaje w rodzinie

Siatkówka to sport niebywale rodzinny; rodzice zarażają pasją swoje dzieci, starsze rodzeństwo młodsze, przyjaciele przyjaciół. Nic więc dziwnego, że atmosfera na meczach siatkówki jest niesamowita. W siatkarskiej hali łatwo poczuć się jak w domu, bez względu na to, czy jest to katowicki Spodek czy sala lokalnej szkoły podstawowej. Gdy patrzy się na zawodników, trenerów przez rodzinne okulary, to oczy łatwo mogą zaszklić się łzami szczęścia. Skaczemy z radości, piszczymy, a czasami nie wydajemy z siebie ani słowa. Po prostu patrzymy z uśmiechem i czujemy, jak rośniemy o kilka centymetrów. W takich chwilach duma się udziela. I dlatego też jestem dumna, że mogę być częścią tej siatkarskiej rodziny. 

tekst: Joanna Wicherska, red. Alicja Serafin

Ryga welcome to! Biało-Czerwoni z awansem do ćwierćfinału ME!

Przed pierwszym spotkaniem polskich koszykarzy na tegorocznym EuroBaskecie, nastroje kibiców i ekspertów były przepełnione pesymizmem. Rezerwa wiązała się z wahającą formą naszych w sparingach oraz kontuzją Jeremiego Sochana. Ostatecznie Polacy sprawili niespodziankę i w bardzo dobrym stylu awansowali do ćwierćfinału turnieju!

Powtórka z rozrywki

W pierwszym spotkaniu w grupie D, Polacy sprawili, że widzowie mogli ponownie poczuć się jak w 2022 roku. Po fantastycznym meczu podopieczni Igora Milicicia pokonali Słowenię 105:95. Starcie z Luką Donciciem i spółką było prawdziwym pokazem gry zespołowej, niesamowitej skuteczności ze strony biało-czerwonych oraz geniuszu ofensywnego Jordana Loyda – zdobywcy 32 punktów. Zwycięstwo na początku turnieju rozbudziło pozytywne emocje wśród wszystkich entuzjastów polskiej koszykówki.

Im dalej w las tym więcej drzew

Kolejne dwa spotkania, choć również zakończone na korzyść naszych, były zupełnie inne od wygranej ze Słowenią. 

Starcie z Izraelem było szarpane, momentami brudne i wygrane dzięki charakterowi całego zespołu oraz popisom indywidualnym Mateusza Ponitki i Jordana Loyda. Po drugiej stronie szalał zawodnik Portland Trail Blazers – Deni Avdija, który jednak nie trafił rzutu za trzy punkty mogącego dać Izraelczykom zwycięstwo i to Polacy wygrali 66:64.

Jeszcze więcej emocji dostarczyło spotkanie z reprezentacją Islandii. Biało-czerwoni kontrolowali przebieg spotkania aż do czwartej kwarty. Drużyna gości nadrobiła szesnastopunktową stratę i objęła prowadzenie, nastroje w Spodku przepełnił szok i niepokój. Na całe szczęście Kamil Łączyński trafił ważny rzut za trzy, sędziowie podjęli kilka kontrowersyjnych decyzji na naszą korzyść, a Islandczycy popełnili kilka błędów w obronie, co pozwoliło naszym zawodnikom na wygraną 84:75.

Zderzenie ze ścianą

Rozpędzonych podopiecznych Igora Milicicia udało się dopiero zatrzymać reprezentantom Francji, choć i w tym spotkaniu było blisko niespodzianki. Polacy, wspierani przez prawie dziesięć tysięcy kibiców, walczyli jak lwy z wicemistrzami poprzedniej edycji EuroBasketu. Niestety o zwycięstwie trójkolorowych zadecydowała przewaga fizyczna, dominacja na zbiórce oraz świetna dyspozycja rzutowa Guerschona Yabusele, który zakończył spotkanie z 36 zdobytymi punktami. Francuzom udało się zebrać aż 23 piłki w ataku, co nie pozwalało biało-czerwonym na przejęcie inicjatywy w końcówce. Ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 83:76 dla zawodników Frederica Fauthouxa. 

Czerwone diabły na podwieczorek (a przynajmniej tak myśleliśmy)

W ostatnim spotkaniu fazy grupowej Kosz Kadra zmierzyła się z reprezentacją Belgii. Na szczęście, jeszcze przed rozpoczęciem spotkania okazało się, że niezależnie od jego wyniku, Polacy mają pewny awans z drugiego miejsca. Od początku to Belgowie byli stroną wiodącą, trafiali na znakomitej skuteczności, a biało-czerwoni nie mogli znaleźć skutecznej odpowiedzi. W trzeciej kwarcie, za sprawą świetnej gry Mateusza Ponitki, odrobiliśmy straty, niestety ofensywna niemoc i ogólne zmęczenie podstawowych zawodników sprawiła, że końcówka należała do naszych rywali. Wykorzystał ją wicemistrz Polski z zeszłego sezonu – Manu Lecomte, który trafił rzut z półdystansu na trzy sekundy do końca i dał Belgii zwycięstwo 70:69.

Polacy w ćwierćfinale!

Po fazie grupowej EuroBasketu Polacy przenieśli się do Rygi, gdzie w 1/8 finału zmierzyli się z Bośnią i Hercegowiną. Początek meczu był nerwowy i po pierwszej kwarcie rywale prowadzili różnicą dziewięciu punktów. Z biegiem czasu biało-czerwoni złapali rytm – Jordan Loyd imponował skutecznością, a cały zespół poprawił grę w ataku i obronie. Do przerwy Polacy przegrywali 40:44, ale przejmowali inicjatywę.

Po zmianie stron Bośniacy długo utrzymywali przewagę, jednak w końcówce trzeciej kwarty Polacy odrobili straty i wyszli na prowadzenie. W ostatnich 10 minutach ekipa Igora Milicicia grała twardo w obronie i skutecznie w ataku. Kontuzja lidera rywali Johna Robersona ułatwiła zadanie, a decydujące rzuty trafiali Loyd, Ponitka i Pluta Jr. Ostatecznie Polska wygrała 80:72 i awansowała do ćwierćfinału. Najlepszymi zawodnikami byli Jordan Loyd (28 pkt) oraz kapitan Mateusz Ponitka, który zanotował double-double (19 pkt, 11 zbiórek). 

Niewątpliwie, gra biało-czerwonych na tegorocznym EuroBaskecie daje powody do dumy. Pomimo kontuzji Jeremiego Sochana oraz wahającej się formy w okresie przygotowawczym, Polacy osiągnęli historyczny wynik. Po raz pierwszy od lat 80’ XX wieku nasi koszykarze dwa razy z rzędu awansowali do najlepszej ósemki na Mistrzostwach Europy. We wtorek biało-czerwoni zagrają o półfinał z niepokonaną dotąd Turcją, dowodzoną przez zawodnika Houston Rockets – Alperena Senguna. Na papierze to Turcy są faworytami, ale nasi zawodnicy pokazali, że potrafią się postawić w starciach z silniejszymi rywalami. Początek spotkania o godz. 18:00.

tekst: Kajetan Krawczyk, red. Alicja Serafin, grafika: Aleksandra Gałan