Rytuały współczesności – 10. Musica Electronica Nova
Czy w XXI wieku, w obliczu tak wielu istniejących już kompozycji, tworzenie ciągle ma sens? Codziennie na całym świecie powstają setki nowych utworów. Po co wciąż robimy muzykę?
Dobiegła końca tegoroczna edycja festiwalu Musica Electronica Nova, zorganizowanego przez Narodowe Forum Muzyki. Jej motywem przewodnim były Rytuały, ale okazała się być także koniecznością dla pandemicznego głodu kultury. Co jednak znaczą one we współczesnym świecie? Jak rozpoznać ducha rytuału w ciągle ewoluującej sztuce? Wreszcie: czy potrafi ona wywołać odczucia metafizyczne?
Najważniejsze, że wciąż są artyści, dla których tworzenie jest koniecznością. Nie zadają sobie pytań, czy powinni, czy nie powinni tworzyć. Muszą to robić, bo to jest od nich silniejsze.
– Pierre Jodlowski, dyrektor artystyczny Musica Electronica Nova
Podczas rozmowy z Pierre’em Jodlowskim, udało nam się podjąć refleksję dotyczącą powyższych kwestii, zwłaszcza w kontekście tegorocznej edycji festiwalu Musica Electronica Nova. Tłumaczenie przygotował Filip Czaja
Rytuał: Intymność.
Szykujemy jedno nadzwyczajne wydarzenie, czyli performens mający miejsce w przyczepie, która przyjeżdża prosto z Francji i stanie przed Narodowym Forum Muzyki. Mówimy o performensie przeznaczonym dla jednego odbiorcy. Tylko jednego.
– Pierre Jodlowski
W zapowiedzi wydarzenia czytamy, że Gwen Rouger, pianistka i zarazem autorka performensu, będzie zapraszała pojedynczych widzów do wspólnego wykonania utworu Charlie’ego Sdrauliga. Pomyślałam: „Okej, świetny pomysł. Nigdy nikt nie zagrał niczego tylko dla mnie, to może być coś”.
Sobotni poranek nie grzeszył urokiem. Chmury kłębiły się na niebie, chłód dawał się we znaki. Na Placu Wolności zobaczyłam skromną przyczepę – ot, mały domek, który wydawał się być z dala od wszystkiego. Zapukałam do okna.
Artystka zaprosiła mnie do środka i poleciła, bym usiadła obok niej, przy pianinie. To, co od razu przykuło moją uwagę, to sunący po klawiaturze ślimak, otoczony kępką trawy. O pulpit oparto nuty. Skinienie głowy odebrałam jako sygnał, by obrócić pierwszą stronę.
Nie wydobył się żaden dźwięk, gdy pianistka wcisnęła pierwszy klawisz.
A później drugi i trzeci, i kolejny, delikatnie sunąc opuszkami po instrumencie. Pomiędzy palcami artystki poruszał się ślimak, w jakiś dziwny sposób współgrając z powolnymi ruchami jej dłoni, które, mimo że wyraźnie dotykały klawiszy, nie wydobywały dźwięku. Źdźbło trawy bezwładnie zsunęło się na ziemię. O dach uderzyły pierwsze krople deszczu.
Z zapartym tchem wyczekiwałam, aż do moich uszu w końcu dobiegnie muzyka. Narastająca frustracja i pragnienie przerwania tej przejmującej ciszy towarzyszyły odgłosom gromkiego deszczu. I coraz silniejszym uderzeniom palców o klawiaturę pianina. Drapaniu, pocieraniu i pociąganiu dźwięków Fis i Gis, które milczały, nie oddawały właściwej sobie melodii. Wreszcie poddałam się ciszy, która wybrzmiewała głośniej niż moje własne myśli.
Trudno opisać energię, która wytworzyła się w tym małym pomieszczeniu. Tęsknota, ciekawość i frustracja, połączone z jednoczesnym uczuciem swobody oraz lekkości ducha. Trzeba to poczuć. The rest is silence.
Posłuchajcie, co na temat konceptu mówi sama autorka, Gwen Rouger. O idei, przemyśleniach i emocjach towarzyszących jej w czasie wystąpień. I o tym, jak osiągnąć wolność, bo tego właśnie dotyczył performens Rytuał: Intymność.
By wyrazić, czym było to dla mnie, muszę zrobić to z tobą. Bo to jest właśnie główna rzecz, główna idea tego, co robię – by osadzić artystę i odbiorcę na tym samym poziomie zaangażowania. To jest ta sama energia. Dlatego wymyśliłam ten karawan, by przekroczyć granicę tego, co zwykle uważamy za normalne. By powiedzieć sobie: „Okej, teraz mamy inne zasady. Nikt niczego nie wie, po prostu przeżyjmy to razem, zobaczmy, czego możemy doświadczyć.”.
Zwykle pytamy widzów, jakie są ich odczucia. Dla mnie to oczywiście jest za każdym razem coś zupełnie innego. To jest dla mnie żywe, metaforyczne i poetyckie dzieło o życiu. Wszystko się porusza, nie jesteśmy pewni niczego. Zaraz to może zniknąć, ta jedna chwila jest wszystkim, co mamy. To jest spotkanie „tu i teraz”.
Jeśli dam z siebie za dużo, widz można poczuć się przytłoczony. Dla mnie bardziej interesujące jest, by dać odbiorcy przestrzeń. Można wtedy usłyszeć te subtelne dźwięki i mieć możliwość, by użyć wyobraźni. Odgłosy z zewnątrz, ten ślimak, czy trawa… To pole dla własnej kretywności. Staram się, by pozostawić na to miejsce. Tak, by poruszyć granicę pomiędzy sztuką a życiem. Deszcz jest przecież zwykłym deszczem, który może padać codziennie. Ale czy nie słyszymy go inaczej, gdy mamy czas, by po prostu go posłuchać? Możesz zrobić to zawsze, gdy tylko się otworzysz. I poczujesz się wtedy wolny. Bo o tym to właśnie jest – o wolności.
– Gwen Rouger
Tegoroczna edycja festiwalu Musica Electronica Nova dobiegła końca, choć tylko fizycznie. Przeżyte chwile nie giną. Teoretycznie moglibyśmy zatopić się w fotelach i czekać do przyszłego roku na kolejną edycję, ale… po co, skoro w Narodowym Forum Muzyki tętni życiem. Zobaczyć to można wchodząc na stronę NFM i patrząc na nadchodzące wydarzenia. Eviva l’arte!
Magda Kurowska