Show Me The Body – Out Of Place

Kilka dni temu poznański Klub pod Minogą stanął w płomieniach. Wielkopolska styrta paliła się co prawda jedynie przez pół godziny, ale cóż to był za pożar! Ogień pochłonął niemal wszystko, co znajdowało się w sonicznym zasięgu rzężącego basu, psychodelicznego banjo oraz pieruńsko mocnej perkusji. Prowodyrami całego tego zajścia okazała się trójka amerykańskich chochlików znana jako Show Me The Body. Szał piekielnego żywiołu nie spowodował uszczerbku na niczyim zdrowiu. No, prawie — jak to na posthardcore’owy koncert przystało.

Zaledwie dwie doby po szalonym gigu zbiegom udało się opublikować swój trzeci studyjny album Trouble The Water. Nikogo specjalnie nie zdziwiło to, że Julian Pratt zdziera gardło, a instrumenty Harlana Steeda interferują w ściśle nieokreślony — czy jak zwykło się określać w fizyce — częściowo koherentny sposób.

Sporym zaskoczeniem wydaje się być jednak quasi-ambientowy track wyrywający z jazdy po gitarowym rollercoasterze. Na moment przenosimy się do ciasnego, przyciemnionego pomieszczenia z jednym małym oknem, do którego wpadają jedynie pojedyncze wiązki światła. W pomieszczeniu jest wilgotno i niespokojnie, a jedyne co możemy tu usłyszeć poza swoim głosem to hipnotyczne syntezatory wygrywające hymn tego hermetycznego miejsca. Dopiero gdy spod ziemi dochodzą nas zduszone wokale, zdajemy sobie sprawę, że to jeszcze nie czas na sen. Przeciskając się przez okienko wychodzimy Out Of Place zmierzając na następną rundę jazdy bez trzymanki.

 

Janek Dąbrowski