slowthai

slowthai
Tutaj nie ma miejsca na ściemę. Szczerze o przywarach i wadach systemu, rozważania na temat psychiki i emocji. A to wszystko zapodane przy pomocy szaleńczego punku i rapu. Z okazji wydania ostatniego albumu UGLY, slowthai Artystą Tygodnia w Akademickim Radiu Luz!

 

Trzeci album wydaje się być dopełnieniem obrazu slowthaia. Sam wspomina w licznych wypowiedziach, że pierwszy album był opowieścią o jego korzeniach, dawnym ja. Drugi to dychotomiczny obraz psychiki rapera. Mniej tu komentowania polityki, jednak nadal możemy w nim odnaleźć skrajne emocje – od wściekłości do depresyjnych wyznań. Mimo, że dostaliśmy brakujący element w tej układance w postaci UGLY, to nadal warto kierować wzrok ku artyście, bo niewątpliwie ma jeszcze dużo do powiedzenia.

Więc co możemy odnaleźć na najnowszym krążku? Warto na początku rozkodować tytuł albumu. UGLY, czyli U Gotta Love Yourself. I ten rebus idealnie odzwierciedla klimat zawartości. Więcej w nim akceptacji samego siebie. Świadomość swoich wad i porażek nie powinna przyćmiewać miłośći do siebie samego, nieidealnego. Widzimy w nim slowthaia bardziej dojrzałego jako artystę. Nie boi się eksperymentować stylami, urządzeniami czy nowymi dźwiękami. Każdy utwór jest nasycony treściowo, a do tego muzycznie – dostajemy istny kalejdoskop klimatów. Slowthai daje wybrzmieć swojej punkowej naturze najmocniej od czasu Doorman. Dlatego też nie ma co się dziwić, że za produkcję odpowiadał Dan Carey, który wcześniej współpracował z takimi ekipami jak Squid, Fontaines D.C., czy Foals.

Selfish, który zapowiedział nam album UGLY to hołd dla samolubności. Głównym przesłaniem jest stawianie siebie na pierwszym miejscu, ponieważ nikt nie zadba o nas jak my sami. Przy tworzeniu teledysku raper zamknął się w szklanym pomieszczeniu. Przez kilka godzin został pozostawiony z własnymi myślami, a wszystko było streamowane. Efekt tego został uwieczniony w wizualnym wyrazie artystycznym. Utwór, który również rzuca się w oczy to Feel Good. Pozornie pozytywny klimat piosenki jest tylko przykrywką dla potoku myśli dotyczących zdrowia psychicznego i dobrego samopoczucia. Tutaj również spotykamy się z ciekawą inicjatywą dotyczącą klipu wideo, w którym wystąpili fani rapera.
Album porusza trudne tematy, oswaja z nimi, krytykuje i ocenia.

The most beautiful people do the ugliest things.

Drugi album slowthaia, Tyron bez wątpienia przeskakuje debiut. Raper wyznaje, że zbliżająca się premiera płyty nie dawała mu spać po nocach. Środowisko oczekiwało, że nie zejdzie z tonu po Nothing Great About Britain. I sprostał tym oczekiwaniom. Płytę możemy podzielić na dwie części. Po bardziej personalnej i refleksyjnej stronie znajdziemy utwory przepełnione trudnymi emocjami, które trzeba zaakceptować – przykładowo i tired lub chillowy feel away. Druga strona jest agresywniejsza, wibrująca i brudniejsza. Tam z kolei znajdujemy MAZZA w ulicznym klimacie w kolaboracji z A$AP Rockym. Intensywny utwór nagrany ze Skeptą, który należy słuchać tylko i wyłącznie bardzo głośno, czyli CANCELLED. Jest to ostry komentarz wymierzony w hejterów i cancelling, którego ofiarą padł slowthai. Wszystko z powodu wystąpienia na rozdaniu nagród NME, w trakcie którego artysta trzymał replikę głowy ówczesnego premiera Wielkiej Brytanii – Borisa Johnsona. To pokazuje, że slowthai nie boi się ostro komentować ciemnej strony polityki. Obnaża społeczeństwo Wielkiej Brytanii wykrzykując jego wady i przywary. Najwięcej tego typu treści znajdziemy w jego debiutanckim albumie wydanym w 2019 roku, czyli Nothing Great About Britian. Utwór o tym samym tytule to kopniak, którym wywarzył drzwi do świata muzyki. Zapodaje w nim, że społeczeństwo brytyjskie ma potencjał do bycia lepszym, jednak nie wykorzystuje go w pełni, a jego wspaniałość gaśnie w oczach. Pierwszy album jest również swoistym powrotem slowthaia do jego korzeni. Northampton’s Child czyli opowieści o prostym chłopaku z Northampton, który pokochał muzykę. Nie zapominajmy też o Doorman, czyli utworze pełnego brudnego, groźnego basu pokazującego rockowe oblicze rapera.

Na koncie slowthaia znajduje się też wiele ciekawych współprac. W swoich wypowiedziach podkreśla, że uwielbia współprace z różnymi artystami, jednak co jest do tego niezbędne, to dobre relacje i wspólny vibe z muzykami. I tak na przykład możemy usłyszeć go w Momentary Bliss od Gorillaz, czy w Zatoichi z Danzelem Currym. Na swoje albumy slowthai zapraszał między innymi Mura Mase, Skeptę, czy wcześniej już wspomnianego A$AP Rocky’ego. To właśnie eksponuje otwartość Brytyjczyka na poszerzanie własnych horyzontów i udowadnia, że muzyka jest idealną zajawką do jednoczenia ludzi.

Można w końcu zadać pytanie. Co tak naprawdę wyróżnia slowthaia na obecnej scenie muzycznej? Przecież nie brak artystów ze świetnymi tekstami czy wyróżniającą się stylistyką. Kwintesencją slowthaia jest jednak autentyczność. To co nam pokazuje to nie pomysł na siebie, lecz on sam. Ma w sobie coś co sprawia, że czujemy jakbyśmy mieli przed sobą chłopaka z osiedla, który mimo występowania u boku największych, nadal jest tym szczerym ziomkiem, a nie gwiazdą poza naszym zasięgiem. Dzięki temu jego estetyka trafia do szerszego grona odbiorców. W tym kontekście można rozważać czy jest on rapującym punkiem, czy może raperem grającym punka. Nie będzie błędem odpowiedź, że jednocześnie jednym i drugim. Do tego warstwa muzyczna okraszona syntezatorami, gęstymi basami i ciemnym brzmieniem elektroniki. To sprawia, że każdy zapowiedziany projekt pokręconego Brytyjczyka jest wyczekiwany z utęsknieniem.

Ugly to bez wątpienia jedna z mocniejszych pozycji wydanych w bieżącym roku. Nie pozostaje nam nic innego jak trzymać kciuki za to, aby w najbliższym czasie nadarzyła się okazja do wysłuchania artysty na żywo w Polsce.

Sylwia Szydełko