Sufjan Stevens – Video Game
Małe są szanse na to, że jest ktoś kto kliknął w opis tego mocograja a jednocześnie nie zna wcześniejszej twórczości Sufjana Stevensa, ale przypomnijmy sobie o co chodziło w ostatnim albumie artysty, tak gwoli ścisłości – w końcu minęło już pięć lat.
Była to płyta absolutnie wyjątkowa i obnażająca, ból przekłuty w sztukę. Na Carrie and Lowell zmierzył się ze wszystkimi trudnymi dojrzewania i problemami w domu rodzinnym których doświadczył – Carrie była matką artysty, alkoholiczką i osobą chorą psychicznie, która zostawiła chłopca ponieważ nie była zdolna do opieki. Lowell to jego ojczym, z którym założył wytwórnie a nawet wydali w tym roku jako duet płytę Aporia.
Wybitny songwriting i dużo bagażu emocjonalnego to elementy charakterystyczne dla twórczości Sufjana, i nadmieniam o tym nie bez powodu, ponieważ kolejny solowy album Amerykanina nadchodzi wielkimi krokami. Premiera za mniej niż miesiąc. Video Game to, jakżeby inaczej, dźwiękowa zapowiedź całego materiału, o tyle zaskakująca, że trochę się różni od tego co wcześniej prezentował artysta. Teraz w mocograju dzieje się pop z lat osiemdziesiątych, synthy a nawet delikantnie pachnie to starym, dobrym disco. To całkiem podnoszące na duchu – naczelny przedstawiciel muzyki do płakania i wieczornych smutasów tym razem jest prawie wesoły.
Zuzanna Pawlak