Summer Walker ft. Pharrell – Dat Right There
Chociaż Summer Walker w jeden dzień sprzedała 166 tys. „ekwiwalentów albumów” (wtf), a jej nową płytę rozpoczynają i kończą słowa mądrości od odpowiednio Cardi i Ciary, to i tak mogliście o niej nie słyszeć. I nic dziwnego – we współczesnym R&B ta postać stoi na straży refleksyjnego doloryzmu, który jeszcze nie tak dawno temu był jednym z głównych nurtów w głównym nurcie, a dziś, dzięki daniom w 5 minut firmy Doja Cat (którą doceniam, serio!), został zepchnięty gdzieś na drugi plan. Summer – postać z krwi i kości, nie żadna tam matrioszka dla krytyka – nadal drąży rany zaprezentowane na debiutanckim Over It, o czym mówi już sam tytuł drugiego w karierze krążka: Still Over It.
Niby to samo, ale jednak nie. Słynny okularnik Fantano zwrócił uwagę, że mamy tu więcej tego samego, ale lepiej, mocniej i bardziej na bogato. Rzeczywiście, uznanie budzi nie tylko lista gości (zob. wyżej), ale i mniej zadymione, jakby „wyszłe do ludzi” bity, za które niemal w całości odpowiada London on da Tracks, prywatnie tata bobaska widocznego na okładce. Niemal, bo najfajniejszy numer z tej dość długiej jak na dzisiejsze standardy płytki wyprodukowali, o-nie-to-znowu-oni, Neptunesi. Dat Right There to wprost idealny mocograj i aż żal, że za oknem śnieg – miło by się do niego twerkowało na jakiejś wiosennej domówce. Cierp i baunsuj.
Sebastian Rogalski