Sven Wunder – Prussian Blue
Pierwsze dwa poprzednie albumy Svena Wundera łącznie sprzedały się w ponad 11 000 egzemplarzy i wciąż są poszukiwane na Discogs. Tropiona jest też kompozycyjna receptura szwedzkiego artysty. Choć jesteśmy w stanie wyodrębnić z niej takie style czy gatunki, jak jazz, funk, psychodelia i wschodnia muzyka ludowa, intrygujące pozostaje to, czego nie można usłyszeć, ale wyraźnie można odczuć – nieposkromiona energia.
Porywający jest też Prussian Blue, kolejny singiel zapowiadający tegoroczny album Wundera. Na jego temat zewsząd słyszy się pochwały i upatruje nawiązań do westernowych soundtracków Ennio Morricone.
Moje skojarzenia są podobne, bo już podczas pierwszego odsłuchu, etapy rozwoju singla podsuwały mi konkretne sceny: kojący wstęp pianina umiejscawia w eleganckim pubie. Aha, prawdopodobnie przenieśliśmy się na Dziki Zachód, jakoś do drugiej połowy XIX wieku, bo właśnie do pubu z hukiem wchodzi rewolwerowiec. W tym momencie muzyka magicznie dostosowuje się do zwrotu akcji, organizując zdecydowaną sekcję rytmiczną: rozmaite, breakbeatowe perkusjonalia przeplatają się z wibrującymi pociągnięciami strun gitary i dźwiękami fletu poprzecznego. Żywa melodia doskonale oddaje awanturniczo-zalotne spojrzenie wyjętego spod prawa jeźdźca. Następnie ogranicza się głównie do partii solowej fletu, podczas której nasz outlaw honorowo robi porachunki z właścicielem pubu, a jego szykowni klienci w napięciu obserwują przebieg sytuacji. Chwilę później struny gitary ponownie wprawiane są w dziki ruch, zwiastując kolejne przygody przybysza w kapeluszu, który właśnie odjeżdża na koniu, pozostawiając za sobą gęstą, piaskową mgłę.
Prussian Blue naprawdę rozbudza energię i wyobraźnię, a do tego zachwyca pomysłową aranżacją. Ale nie wierzcie na słowo, a posłuchajcie – najpierw naszego mocograja, a już 11 czerwca całego albumu Natura Morta.
Jagoda Olczyk