Tainy ft. Bad Bunny – MOJABI GHOST

Różnorodność to rzecz niezwykle istotna w przypadku praktycznie każdego albumu. Zmiany tempa, nastroju, a często i gatunku pozwalają utrzymać zaangażowanie słuchacza oraz pokazać się wykonawcy z często nieznanej wcześniej strony. Niestety w ostatnich latach wielu z tytanów reggeatonu często wpadało w pułapkę monotonności w swoich długogrających dziełach. Maluma, J Balvin, a nawet Bad Bunny przed zeszłorocznym Un Verano Sin Ti potrafili oferować słuchaczom ponad 60 minut utworów z identycznym, charakterystycznym bitem. Często więc poza kilkoma bardziej atrakcyjnymi singlami powrót do całego longplaya nie miał dla mnie większego sensu.

Od kogo jednak oczekiwać większego przetasowania stylistycznego, jeśli nie od jednego z najpopularniejszych latynoamerkyańskich producentów? Tainy na swoim najnowszym albumie DATA, razem z całą plejadą największych nazwisk południowoamerykańskiej sceny zadbał o znacznie bardziej urozmaicone przeżycia. Serwuje on oczywiście często klasykę gatunku, jak choćby na potężnie bujającym, tradycyjnie reggeatonowym Todavia razem z weteranami Wisinem i Yandelem. Konwencja ta co chwila zostaje jednak przełamywana. Przykłady to chociażby znakomite, trapowe, agresywne PASIEMPRE, czy electropopowe Sci-Fi z Rauwem Alejandro.

Największa popularność od czasu wydania albumu zyskał jednak nasz tegotyogodniowy mocograj w Radiu LUZ. Bad Bunny kolejny raz udowadnia, że czegokolwiek nie dotknie jest w stanie zamienić w trudny do wyobrażenia dla większości muzyków sukces komercyjny. Mojabi Ghost to niezwykle przyjemny, 80sowo zabarwiony rozmarzony towarzysz wieczornych przejażdżek rowerowych, czy ciepłych nocnych spacerów. Mocny, angażujący wokal Benito idealnie współgra ze zdecydowanym bitem jego portorykańskiego wspólnika. Dopełniają go atmosferyczne synthy idealnie nadające się do niekończącego wpatrywania się w przepływające nieśpiesznie po letnim niebie chmury.

Michał Lach