Tonfa – Żaluzje
Rzucali już klątwy, harowali w krasnoludzkich kopalniach i całkiem sporo się przy tym nachodzili. Teraz… odsłaniają żaluzje. I choć ta czynność brzmi jak kompletny banał, to najnowsze wydanie Tonfy wzbudza we mnie najgłębsze jak dotąd emocje.
Chłopaki są dla mnie konkretnym fenomenem. Balansują gdzieś na granicy między Tuzzą, Hewrą i Synami, kreując twór wciąż płynny, a przy tym awangardowy i eklektyczny. W polskim hip-hopie dawno nic tak ostro nie wżynało się pod skórę. Produkcyjny skill to dla chłopaków jedynie narzędzie chirurgiczne otwierające tkankę i ułatwiające dostęp do organów słuchacza. Resztę roboty wykonuje połamane flow oraz niepodrabialna warstwa liryczna.
Operacja na otwartym sercu – takim zabiegiem zdaje się właśnie być PLUTA EP. Otwierające Żaluzje to absolutna styl-wizytówka warszawskiego duetu. Najważniejszym elementem jest tu oczywiście znamienity refren, który zdążyłem już zinterpretować na x różnych sposobów. Nie ujmuję rzecz jasna sytym zwrotkom. Norman i Kierat stają na wysokości zadania, bawiąc się słowem i tworząc kolejne enigmy. Do tego kropla paranoi i rozpoznawalnego już poniekąd szaleństwa od scolop333ndra. O taki hip-hop nic nie robiłem, ale słucham na pętli już ponad tydzień i serio, podziwiam. Tak jak podziwia się sztukę.
Janek Dąbrowski