Tyler, The Creator – DOGTOOTH

Postawię sprawę jasno od samego początku – CALL ME IF YOU GET LOST to mój ulubiony album Tylera. Jasne, nie ma on tak transformującego wizerunek znaczenia jak Flower Boy. Nie jest również tak ambitny koncepcyjnie i nie zapędza się tak daleko w nieobecne dotychczas w dyskografii artysty dźwięki jak IGOR. Zawiera on jednak największą ilość utworów, do których uwielbiam wracać. Za przykład niech posłuży fenomenalne SWEET / I THOUGHT YOU WANTED TO DANCE. Sam zainteresowany ostatnio dostarczył mi kolejnego powodu, by upewnić się w moich uczuciach. Kilka dni temu ukazała się bowiem rozszerzona wersja tego wydawnictwa.

Co więc czeka na nas na CALL ME IF YOU GET LOST: The Estate Sale? To samo, co prawie 2 lata temu – atmosfera luksusowego dnia na jachcie na jeziorze genewskim (czym Tyler kilkukrotnie przechwala się w trakcie trwania płyty). Tę estetykę idealnie podkreślają teledyski i ubiór artysty w trakcie całej ery CMIYGL. Okonma perfekcyjnie układa dookoła siebie muzyczne puzzle, tworząc optymalne warunki do pokazania swojego niewątpliwego talentu jako raper. Jednocześnie prezentuje stale rosnące umiejętności jako producent i gospodarz albumu, czym błyszczał już niezwykle jasno na krążku IGOR.

DOGTOOTH to doskonały przykład utworu, gdzie wszystko jest na swoim miejscu. Subtelne chórki, donośne pianino, plumkające synthy, dudniący bit. Wszystko składa się w spójną całość, która w połączeniu z charyzmatyczną nawijką  jest prawdziwą manifestacją sukcesu. Zarówno materialnego, jak i artystycznego.

Tu przechodzimy jednak do jedynej nurtującej mnie kwestii. Tyler znany jest z tego, iż od 2011 roku z regualrnością metronomu wydaje co 2 lata kolejny albumu. Mam nadzieję, że to wspomnienie lata 2021 roku nie kwalfikuje się w jego oczach jako pełnoprawne wydawnictwo. Szczególnie biorąc pod uwagę doniesienia, że następny longplay może kierować się brzmieniowo jeszcze bardziej w stronę jazzu, a szczególnie bossa novy.

Michał Lach

PS : Dj Drama to dalej hypeman idealny

PS 2 : Utwór WHAT A DAY to właściwie w całości zsamplowany A Day In The Park Michała Urbaniaka i Urszuli Dudziak!