UNDADASEA – MAMO (Patryk Niedziela Edit)
Nowa UNDA jest świętem, tu nie ma wątpliwości. Za to taka w house’owej odsłonie – to wydarzenie na miarę mocograja!
Gdyńskiego kolektywu chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. Ekipa o imponującym rozmiarze znana jest bardziej z emocji i klimatu który tworzą niż z wypuszczonych przez siebie bitów czy słów (mimo, że te również są niczego sobie). W 2020 zaszczycili nas pierwszym legalnym, długogrającym albumem DA GROOVEMENT i… cisza, aż odezwał się Patryk Niedziela.
Próba nadpisania nowej wartości ponad to, co już tak wszystkim dobrze znane, jest na pewno ryzykowna, na szczęście w tym przypadku – zupełnie udana. Artysta zamieszał w już raz ułożonej kompozycji i to, co zaserwował, jest w przypadku UNDY zupełną nowością. Jest… a właściwie było, bo nagle okazuje się, że house’owy groove w tym kontekście wydaje się zupełnie oczywisty i na odpowiednim miejscu – prawie tak, jakby brakowało go tam od zawsze. Czyżby tytuł płyty był proroczy?
Co więcej, kolejną oznaką kunsztu autora jest tutaj, mimo wszystkich dokonanych zmian, zachowanie nieuchwytnej, niepodrabialnej energii UNDY. Może składają się na to powtarzane jak mantra słowa „Jest czas” i „Happy day”, jakże zgodne z filozofią życia Undziarzy, może porozrzucane w utworze okrzyki mew i wstawki z rozmów? Jedno jest pewne: gibać się można, a nawet trzeba.
Zuzanna Pawlak