Wspominamy festiwale tego lata: WROsound

Kuba Więcek na stanowisku kuratora, Maria Peszek w tęczowej koronie, Kokoroko bez soundchecku, Belmondawg w alternatywnym kosmosie a Wrocław znowu brzmiał rapem, jazzem i elektroniką. Tak było na WROsound 2025.
Choć od tamtego lipcowego weekendu minęło już trochę czasu, wspomnienia z WROsoundu wciąż są wyjątkowo intensywne. Letnie wieczory na placu przed Impartem, pełne rozmów, muzyki i wspólnej energii, zapisały się w pamięci jak kadry z najlepszego wakacyjnego filmu. Wracając do nich teraz, gdy lato już wybrzmiało, łatwo poczuć ten sam festiwalowy puls, który na kilka dni sprawił, że Wrocław bił rytmem jazzu, rapu i elektroniki. Ten największy miejski festiwal od lat udowania, że kultura może być na wyciągnięcie ręki. Nasz LUZowy namiot też tam był, a w nim gorące mikrofony i relacje na żywo.
Tegoroczna edycja miała nowego kapitana: Kuba Więcek, czyli buntownik z saksofonem młodego polskiego jazzu, zasiadł w fotelu dyrektora artystycznego. I od razu dał znać, że będzie inaczej. Line-up? Eklektyczny, odważny, pełen gatunkowych fuzji i artystów z własnym językiem muzycznym. Obok sceny głównej pojawiła się nowa – Scena Alternatywna, bez siostrzanego „Tak brzmi Wrocław”, ale wciąż z tym samym magnetyzmem.
Festiwal, jak zawsze, był też inkluzywny i eko. Platforma dla osób z niepełnosprawnościami, pętla indukcyjna dla niedosłyszących, minimalna scenografia, ale maksymalna dbałość o komfort uczestników. Nie trzeba brokatowych girland, żeby było pięknie. Czasem wystarczy wrocławska kranówka z miętą, ogórkiem lub cytryną.
A działo się naprawdę dużo. Na scenie pojawili się m.in. Łona x Krupa x Konieczny, Dominika Płonka, wrocławski Biały Falochron, nominowany do Grammy Kassa Overall i długo wyczekiwane Kokoroko z premierowym materiałem. Najwięcej emocji wzbudził jednak projekt hoshii sessions sygnowany przez samego Kubę Więcka. Do wspólnego lotu zaprosił m. in. DZIARMĘ, Marię Peszek, schaftera i Włodiego. Publiczność? Zachwycona. Niektórzy jechali przez pół Polski tylko na ten jeden występ. Słusznie. SOLD OUT mówi sam za siebie.
LUZowy duet Mikołaj Domalewski i Jędrzej Śmiałowski drugiego dnia nadawał na żywo prosto z placu i porządnie przepytał samego Kubę Więcka oraz Paulę Szewczyk o kulisy festiwalu. Udało się porozmawiać też z Młodym Buddą oraz przedstawicielami kolektywu tojestart.
Tuż po koncercie udało nam się złapać Łonę, który opowiedział o swoim nowym projekcie:
a Dominika Płonka dała zaprosić się do naszego studia, gdzie trochę dłużej porozmawiał z nią Mikołaj Domalewski.
Były też momenty dramatyczne: podczas koncertu Łony i spółki sprzęt powiedział „nie”, ale ekipa techniczna poradziła sobie na tyle szybko, że kosmiczna energia koncertu nie zdążyła ulec zmianie. Z kolei Kokoroko przez problemy z lądowaniem nie zdążyło na próbę; zagrało bez soundchecku… i kompletnie to nie przeszkadzało. Emocje, precyzja, groove — wszystko było na miejscu.
Ale WROsound to nie tylko dźwięki – to też przestrzeń na kreatywność, zabawę i pyszne jedzonko. W przerwie między koncertami można było złapać puszkę farby na warsztatach ze street artu albo własnoręcznie odbić torbę na stoisku z sitodrukiem. Tuż obok – kulinarny kącik zero waste, gdzie można było dowiedzieć się, co wyczarować z tego, co zazwyczaj ląduje w koszu. A jeśli ktoś miał ochotę po prostu odpocząć i coś przekąsić – czekała niewielka, ale treściwa strefa gastro. (te gofry!!!)
WROsound 2025 to kolejny dowód, że Wrocław umie zrobić festiwal z duszą. Taki, gdzie liczy się nie tylko muzyka, ale też kontekst, wrażliwość i przestrzeń do spotkania. I choć na kolejną jego odsłonę przyjdzie nam jeszcze trochę poczekać, jedno jest pewne– to spotkanie wróci i znów sprawi, że Wrocław nabierze zupełnie nowego brzmienia.
tekst: Justyna Kalbarczyk, wideo: Mateusz Knapik, fot. z wydarzenia: Patrycja Bania