WYRÓŻNIENIA MUZYCZNE 2020
Tym razem, w ramach cyklu Artysta Tygodnia, przedstawiamy WYRÓŻNIENIA MUZYCZNE 2020 według redakcji Akademickiego Radia LUZ – nasze coroczne zestawienie najlepszych wydawnictw minionego roku. Przed Wami wyniki głosowania przeprowadzonego przez redakcję muzyczną w dwóch kategoriach: POLSKI ALBUM ROKU i ZAGRANICZNY ALBUM ROKU!
POLSKI ALBUM ROKU
10. Błoto – Erozje
9. Blokowisko – Płonie
8. Pejzaż – Blues
7. Skalpel – Highlight
6. Better Person – Something to Lose
5. Undadasea – DA GROOVEMENT
Wiele jest na rynku płyt bardzo dobrych. Jeszcze więcej – tych po prostu okej. Ile jednak jest wydawnictw, które oprócz jakości niosą ze sobą szczere, czyste emocje? Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta, ale rok 2020 podsuwa nam przynajmniej jeden album który możemy zaliczyć do tego grona. DA GROOVEMENT ocieka niczym nieskrępowaną radością. To materiał, którego nie tylko się słucha, ale przede wszystkim czuje, a uczucie to podobne jest do, dajmy na to, beztroski pierwszego dnia wakacji albo smaku zamrożonych lodów po całym dniu na plaży. Gdyńska ekipa, będąc chyba jednymi z największych beneficjentów akcji #hot16challenge, wydali materiał na który czekano od początku istnienia kolektywu. Ich fenomen opiera się na szczerości i wartościach, z którymi wszyscy się utożsamiamy, z przyjaźnią na czele. DA GROOVEMENT to afirmacja życia, której w ubiegłym roku każdy potrzebował i na którą – niezależnie od chwili – każdy zasługuje.
Zuzanna Pawlak
4. Rosalie. – IDeal
Rosalie – zbyt popularna na alternatywę, zbyt alternatywna dla mainstreamu. Krążąc gdzieś pomiędzy tymi dwoma muzycznymi miejscami, w 2020 roku wydała album, który niczym Hannah Montana garściami czerpie wszystko to, co najlepsze z obydwu światów. Materiał ten, zebrany pod nazwą IDeal, to doskonała synteza soulu, popu, jazzu, funku, hip-hopu, a nawet disco (a niewielu jest polskich artystów, którzy z taką gracją i pewnością siebie lawirują w tych rejonach). Elementy bardziej elektroniczne plączą się na nim między zabójczo melodyjnymi refrenami, a sama artystka rozśpiewała się o swoich miłościach, strachach i zabawie w sposób pozbawiony zbędnego manieryzmu i patosu. Na tej płycie właściwie nie ma słabych momentów, zaś kluczem do sukcesu jest lekkość i prostota każdej kompozycji. Rozalce wyszło to bardzo naturalnie – jakby ta muzyka po prostu płynęła w jej krwi. Dodatkowo warstwa tekstowa, mimo że stanowi mieszankę języków polskiego i angielszczyzny, płynie bez najmniejszych zgrzytów. Bujające melodie to w dużej mierze zasługa plejady doświadczonych producentów, wśród których znaleźli się między innymi schafter, Jordach i Ment XXL.
Zuzanna Pawlak
3. Miły ATZ – Czarny Swing
Z ogromną przyjemnością obserwuje się rozwój Miłosza Szymkowiaka. Gnieźnieński raper na najnowszym krążku przypieczętował swoją obecność w czołówce polskiej rap gry. Czarny Swing to ponad trzy kwadranse hip-hopu najwyższej próby. Album otwierają numery będące osadzone raczej w klasycznej osiedlowej stylówce, ale im dalej w las, tym bardziej na do głosu dochodzą akcenty z klubowej sceny Wielkiej Brytanii. Słoneczny 2-step, pędzący drum’n’bass, ale też grime – wszystko podlane solidną porcją tłustego basu, który dostarczył producent całego albumu Atutowy. Chociaż ten pan na dobre zanurkował do klubowego brzmienia UK na krótko przed przygotowaniem materiału na płytę, odnalazł się w nim jak ryba w wodzie. Wraz ze świetną, bardzo rytmiczną i napędzającą bity nawijką ATZ-a otrzymujemy mieszankę wybuchową. Longplay, który – mimo że, jak podkreśla sam Miły, pozostaje raczej singlowy – stanowi bardzo spójną całość.
Paweł Szeląg
2. Etnobotanika – Fruwający Przestępca
Nikt wcześniej o nich nie słyszał. Nikt nie wiedział, że tworzą. Debiutancki album Fruwający Przestępca śląskiego duetu Etnobotanika pojawił się niczym polarna zorza – niespodziewanie, zachwycając feerią doskonale skomponowanych utworów. Płyta zawiera 15 kompozycji będących mirażem sampli, jazzu, muzyki elektronicznej i hip-hopu. Każda z nich to wypadkowa różnego podejścia do tworzenia dźwięków. Swoje wizje zderzyli tu DJ Uwdar i raper Alergeek, zabierając nas w niebanalną podróż w przeszłość. Możemy tu usłyszeć między innymi znajome głosy prezenterów telewizyjnych, dialogi z seriali lat 90., trąbkę Michała Urbaniaka, a wszystko to na kanwie dźwięków łagodnych, ale i tajemniczych. Być może też lekko niepokojących, ale przy tym niezwykle porywających. Słuchacz wsiąka w tę surrealistyczną opowieść od pierwszych taktów, nie mogąc się od niej oderwać, aż nie usłyszy ostatnich dźwięków utworu Zakończenie programu. Niemal uzależniająca, spójna płynność całego albumu skłania do odtwarzania go bez końca. Pozycja obowiązkowa dla wszystkich, którzy pośród polskich albumów szukają muzycznej wielogatunkowości w perfekcyjnym wydaniu.
Aleksandra Simińska
1. Coals – docusoap
Coals jeszcze przed debiutem dokonali za pomocą swojej twórczości jednej prostej rzeczy, która obecnie kosi sobie rzesze zwolenników niezależnie od gatunku – zaindukowali w odbiorcach drzemiące dotychczas pokłady nostalgii. Można mówić o ich muzyce, że jest świetnie wyprodukowana, że nikt wcześniej nie połączył w taki sposób tak na pozór różnych od siebie gatunków, że nie da się zliczyć motywów, którymi operuje duet, ale to ten zapalnik na tęsknotę i sentyment zadecydował o sukcesie materiału. Niby to tylko dźwięki, a jednak malują się w obrazy, i są to obrazy zamglone, rozmydlone, surrealistyczne. Hipnotyzującym głosem zachwyca Kacha Kowalczyk, choć wspólnie z Łukaszem Rozmysłowskim traktują go nie jako danie główne, a układ na spółkę z warstwą instrumentalną. Całość jest niczym wspaniałe senne marzenie, a my przed chwilą się obudziliśmy i jednocześnie gorzko za nim tęsknimy oraz cieszymy się, że nam się przydarzyło.
Zuzanna Pawlak
ZAGRANICZNY ALBUM ROKU
10. The Microphones – Microphones in 2020
9. Pa Salieu – Send Them to Coventry
8. Jessie Ware – What’s Your Pleasure
7. Lianne La Havas – Lianne La Havas
6. Actress – Karma & Desire
5. Eartheater – Phoenix: Flames Are Dew Upon My Skin
Jeszcze zanim wkroczyliśmy w 2020 rok, byliśmy świadkami nieustannych przeobrażeń Eartheater. Przed nami stała artystka intrygująco różnorodna, ale też wyraźnie nienasycona, o dobitnie kapryśnej naturze. Żeby nagrać kolejną płytę, z Nowego Jorku wyjechała do Saragossy. We względnej izolacji, w której z marmurowych wież dosłyszeć można było echa aragońskich legend, nagrywa 13 ballad wespół z hiszpańską grupą orkiestrową. Phoenix: Flames Are Dew Upon My Skin to nie, jak dotąd, eksperymentalna mieszanka muzycznych gatunków, lecz zbiór piosenek przeplatanych instrumentalnymi podrozdziałami. W tym miejscu przypomnijmy, że artystyczna droga Eartheater zaczęła się od akustycznej gitary. A może wcale nie trzeba o tym przypominać – na tegorocznym albumie więź między artystką a strunami jest wyraźnie odczuwalna i po prostu wzruszająca. Odczuwalne są również tytułowe płomienie, ślizgające się po skórze Eartheater, która to na tym wydaniu przybiera postać feniksa. Bo melodie i wokal na zmianę raz nas krzepią, raz boleśnie parzą. Ramy ballad i mitów, w których gra ta muzyka, to przecież czysta fikcja; tymczasem nie tak wiele albumów równie dojrzale i autentycznie otwierało nas na nasze własne emocje.
Jagoda Olczyk
4. Yves Tumor – Heaven to a Tortured Mind
To nie krążek ze świata r’n’b – to rock alternatywny! A może jednak udziwniony rap? Może jest wszystkim tym jednocześnie? Heaven To a Tortured Mind to kolejny krok Yves Tumora do pełnej artystycznej wolności. Na kwietniowym wydawnictwie neo-soulowe falsety przeplatają się z wielobarwną produkcją, która swą wszechstronnością przenosi nas do świata oldskulowego p-funku. W przeciwieństwie do rozwleczonego, przydługiego otwarcia albumu Safe in the Hands of Love sprzed dwóch lat, tym razem od razu wskakujemy w rytm: z wysoka, na główkę i bez cienia strachu. Otwierające album Gospel For a New Century szkicuje nastrój następnych 36 minut. Po pierwsze: niespodziewane momenty ciszy, które udowadniają, że nie jest to muzyka, która mogłaby wyparować niezauważona. Po drugie: kontrasty bujających zwrotek z chaotycznymi refrenami. Na tym to schemacie opiera się wielobarwność całego wydawnictwa. Yves nie daje zamknąć się w konwencjach jednego stylu, tworząc swój własny gatunek, który można by określić jako heavy experimental soul. Po trzecie: bas! Do tej pory wydawało mi się, że najlepsze brzmienie basu w XXI wieku przyniósł album Currents od Tame Impala. Wraz z nowym Yvesem zmieniło się wszystko. U Tumora bas brzmi tak, jakby Paul McCartney i Bootsy Collins stali się jedną osobą. Heaven to a Tortured Mind udowadnia, że w pewnym momencie określenie „międzygatunkowy” to za mało. Yves Tumor tworzy coś nowego – i to zupełnie od zera. Na myśl aż ciśnie się porównanie z Milesem Davisem. I mam nadzieję że tak jak tego wielkiego trębacza, również Yves będziemy postrzegać jako wielkiego innowatora.
Filip Baczyński
3. Laura Marling – Song For Our Daughter
W chaosie mijającego roku często powierzaliśmy swoje emocje muzyce, która opiekowała się naszymi niepokojami, odwracając uwagę od świata zewnętrznego. Na początku kwietnia Laura Marling ukoiła nerwy świata siódmym w dorobku krążkiem. Jego premierę postanowiła przyspieszyć – dobrze wiedziała, że potrzebujemy go właśnie u progu globalnego kryzysu. Song For Our Daughter to album bez wątpienia wybitny, który udowadnia pełnię dojrzałości doświadczonej artystki. Brytyjka już od kilkunastu lat dzieli się spokojnymi refleksjami o życiu. I tym razem otrzymaliśmy płytę mówiącą o samotności, niezaleczonych ranach, niepewnej przyszłości… Z jednej strony tę spowiedź otacza niewyobrażalna dojrzałość, tak niepodobna do jej młodego wieku. Z drugiej zaś w tekstach znajdziemy zabawne, lekko ironiczne przemyślenia na temat codzienności. Piękny wokal, oszczędne folkowe melodie i przede wszystkim zachwycające piosenkopisarstwo pozwala jej snuć historie opowiadane wyimaginowanej córce. Z tych historii bije onieśmielająca, rzadka w dzisiejszych czasach normalność: pełna spełnionych (i niespełnionych) miłości, smutków, marzeń czy lęków. Wszystko to odpowiada ciężarowi, który miliardy ludzi niosą na swoich barkach każdego dnia. Laura przyszła do nich z krążkiem, w którym mówi ciepło: “nie jesteście sami”, po czym pokrzepiająco dodaje: “Sometimes the hardest thing to learn is what you get from what you lose”.
Anna Lalka
2. DJ Python – Mas Amable
Jeśli do tej pory nie mieliście okazji zaprzyjaźnić się z twórczością DJ-a Pythona, nadarzyła się ku temu doskonała okazja. Nowojorski producent zdążył już przyzwyczaić do swojej niepowtarzalnej stylówki balansującej gdzieś na pograniczu IDM-u, deep reggaetonu z solidną porcją onirycznych synthów. Mas Amable to prawdziwa podróż, stanowiąca jednocześnie kwintesencję brzmienia Briana Piñeyro. Album konceptualny i bardzo, bardzo organiczny. Słuchając najnowszego longplaya Pythona ma się wrażenie przedzierania przez gęstą dżunglę, w której gęstwina dźwięków delikatnie muska nas po twarzy. Przestrzenna zawartość Mas Amable momentami nurkuje w przyjemnym ambiencie, by chwilę potem niepokoić połamanymi, hipnotycznymi rytmami. Album tym mocniej wywołuje tęsknotę za występami live – odczucie na własnej skórze dźwięków z tego albumu w festiwalowym entourage’u musi bowiem stanowić prawdziwie dogłębne przeżycie. Wygląda na to, że w Polsce okazja ku temu trafi się już niebawem: gorąco liczę na usłyszenie Pythona na kolejnej edycji OFF Festivalu, gdzie miał wystąpić właśnie w mijającym roku roku.
Paweł Szeląg
1. Moses Sumney – grae
Słuchając albumowych nowości mamy nadzieję odnaleźć perłę, która okaże się czymś zupełnie świeżym, wzniecającym nieznaną wcześniej ekscytację. Tę perłę odnajdziemy w drugim albumie Mosesa Sumneya. Życie to zbiór szarości – takim motywem wita nas krążek grae, który przedstawia mieszczącą się poza schematami czerni i bieli złożoność świata. Artysta ucieka od binarnego kategoryzowania nie tylko sztuki, ale przede wszystkim społeczeństwa, skupionego na definiowaniu własnej płci, rasy, tożsamości czy poczucia estetyki. Dostaliśmy więc muzykę patchworkową, skleconą z artystycznego chaosu: mieszanki art-popu, soulu, folku, ale też elementów elektroniki oraz country i bluesa. grae jest porywający, totalistyczny – po prostu pełny. Można powiedzieć, że w barokowym przepychu onieśmiela nas swoją wielkością. Nie dajmy się jednak zwieść – estetyczna ekstaza ukazuje przede wszystkim ogrom emocji, które muzyka wyrzuca na wierzch. Gdy pozwolimy mackom wizjonera opleść swoje zmysły, każdy fragment albumu przeżyjemy wspólnie z twórcą – pełni poczucia, że możemy być tym, kimkolwiek zechcemy.
Anna Lalka
Słuchajcie nas od poniedziałku do piątku: chwilę po północy, podczas Audiostartera (9:30, 10:30) i tuż po godzinie 13:00. Materiały emitowane na 91.6 FM przygotowali: Aleksandra Zajdel, Magdalena Sikorska, Zuzanna Pawlak, Filip Baczyński, Paweł Szeląg. Produkcja: Alex Kartashov, Jakub Dworzecki. Zaś od godziny 6:00 do 19:00 o pełnych godzinach, w miejsce najświeższych singli tygodnia, przedstawiamy MOCOGRAJE ROKU. Do usłyszenia!